W erze specjalizacji wygrywają wszechstronni

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2021-07-07 20:00

Rozwijaj pasje, pomnażaj talenty, próbuj nowych rzeczy — nigdy nie wiadomo, jakie umiejętności uchronią twoją karierę przed załamaniem.

Czy wyobrażacie sobie, że Robert Lewandowski rezygnuje z piłki nożnej na rzecz skoków narciarskich, pływania lub golfa? Byłoby to szaleństwo, bo w żadnej z tych dziedzin nie osiągnąłby klasy mistrzowskiej. Droga do zwycięstwa wiedzie przez długi, intensywny, zawężony trening. Ale — uwaga — dotyczy to zawodników u szczytu możliwości. Ci, którzy dziś są najlepsi, w dzieciństwie przeszli „okres próbkowania”, czyli uprawiali co najmniej kilka dyscyplin (w przypadku „Lewego“ były to m.in. biegi przełajowe, tenis stołowy i ziemny oraz dżudo). Przy okazji rozwijali różne umiejętności i cechy fizyczne, co zaprocentowało, gdy już wybrali specjalizację.

Wszechstronność to klucz do sukcesu, nie tylko w sporcie, ale też w nauce, sztuce i na rynku pracy. Pisze o tym David Epstein w bestsellerze „Sięgaj jak najdalej. Dlaczego ludzie o szerokich zainteresowaniach wygrywają w wyspecjalizowanym świecie”. Bogactwo zainteresowań może być także ochroną przed załamaniem kariery, o czym świadczy historia naszej dzisiejszej bohaterki.

Dwupolówka:
Dwupolówka:
Myślę o sobie w perspektywie długoterminowej. Wiem, jak zdobywać nowe kompetencje i poszerzać horyzonty, by nie dać się zaskoczyć żadnym zmianom na rynku pracy — mówi Aleksandra Knecht, która łączy działalność komunikacyjną z terapeutyczną.
Marek Wiśniewski

Iluzja bezpieczeństwa

„Zdecyduj się na coś”, „bądź konsekwentna”, „nie łap tylu srok za ogon” — te rady Aleksandra Knecht słyszała od dziecka. Dziś sprawę widzi inaczej: głupio jest skakać bez przerwy z jednego zawodowego kwiatka na drugi, ale to nie znaczy, że wolno utknąć na dawno obranej ścieżce, jeśli ta przestała nas cieszyć.

Choć skończyła psychologię, przez 10 lat zajmowała się komunikacją w różnych firmach. Ponad półtora roku temu zdecydowała się wrócić do swoich korzeni i zostać certyfikowaną terapeutką. Zapisała się do podyplomowej Szkoły Psychoterapii Gestalt w Warszawie. Znajomi czasem pytali ją: po co ci to, skoro masz stabilną karierę, dobry fach? Bywało, że ich wątpliwości udzielały się jej, zwłaszcza że łączenie nauki z obowiązkami służbowymi nie było łatwe. Inwestycja jednak się opłaciła. Gdy pod koniec ubiegłego roku straciła pracę na etacie, nawet przez moment nie musiała się zastanawiać, co dalej robić.

— Mój życiowy partner ciągle powtarzał: od tak dawna pracujesz dla innych i co z tego masz? Odpowiadałam, że satysfakcję. On mi na to, że już dawno powinnam otworzyć własną działalność. Potrzeba bezpieczeństwa, choćby iluzorycznego, zawsze jednak zwyciężała. Tym bardziej w okresie pandemii wolałam nie robić rewolucji. Życie zdecydowało za mnie. Chcąc nie chcąc, poszłam na swoje — podkreśla Aleksandra Knecht.

Zmiana pracy dowodem ambicji

Niegdyś koncepcja „pracy na całe życie“ miała wydźwięk pozytywny, kojarzyła się z siłą charakteru, lojalnością, wytrwałością, profesjonalizmem, szacunkiem; nastąpił jednak zwrot o 180 stopni i dziś praca w jednym zawodzie przez całe życie trąci brakiem ambicji i kreatywności. To okrutna zmiana.

Robert Rowland Smith
brytyjski popularyzator literatury, filozofii i psychologii

Zwolnienie z pracy przypłaciła utratą kilku kilogramów, mimo to uważa, że były szef wyświadczył jej przysługę. Gdyby nie jego decyzja, pewnie jeszcze dziś tkwiłaby w tej samej firmie, zadowolona ze stałej pensji, regularnych urlopów i przewidywalności codziennych zadań. Dostawszy wypowiedzenie, po prostu przyspieszyła wdrożenie planu B.

— Przede mną kolejne trzy lata nauki. Ale już sama jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem, co oznacza dużo większą elastyczność pod względem organizowania swojego czasu — mówi Aleksandra Knecht.

To, czego się uczy na szkoleniach, warsztatach i obowiązkowej terapii własnej, natychmiast przekłada na praktykę. Jeszcze przed pierwszym lockdownem dostała oficjalną zgodę na pracę z klientami. Następnie zaangażowała się w program współpracy z medykami jako psychoterapeutka w telefonie wsparcia. Co rusz pojawiają się następne osoby potrzebujące jej profesjonalnej pomocy. Czuje, że jest na swoim miejscu.

Wyjdź ze swojego okopu

W kontekście nowej pracy cieszy się z przykrego doświadczenia sprzed kilku miesięcy, bo teraz lepiej rozumie innych.

— Dla niektórych utrata zatrudnienia to osobista klęska, plama na życiorysie. Niepotrzebnie doszukują się winy w sobie. Usiłują dociec, co robili nie tak i czym podpadli przełożonemu, a przyczyna zwolnienia na ogół leży po stronie pracodawcy — wskazuje początkująca terapeutka.

Do siebie ma pretensję o to, że obsesyjnie przywiązała się do etatu, traktowała go jak bezpieczną przystań, przez co obecne zajęcie odkładała na bliżej nieokreśloną przyszłość. Nawet teraz nie postawiła wszystkiego na jedną kartę. Zanim ukończy szkołę Gestalt, chce pozostać przy poprzedniej branży, oczywiście tylko w pewnym zakresie.

Poznaj program “VIII Kongresu HR Summit 2021”, 21-22 września >>

— Od kilku miesięcy służę swoją wiedzą z marketingu i PR w firmie mojego partnera i jego wspólnika. Z perspektywy psychologicznej lepiej rozumiem zagadnienia biznesowe, wieloletnie doświadczenie w komunikacji pomaga mi natomiast w działalności terapeutycznej — ujawnia ekspertka.

Taką dwutorowość pochwala David Epstein. Wzrastająca specjalizacja stworzyła system równoległych okopów, który cechuje się zanikiem interdyscyplinarnego myślenia. „Wszyscy kopią coraz głębiej w swoim okopie, rzadko zaglądając do tego, który jest obok, nawet jeśli tam znajduje się rozwiązanie ich problemów’’ — pisze Amerykanin, zachęcając czytelników do poszerzania horyzontów i próbowania nowych rzeczy.

Gotowi na nowe wyzwanie
80proc.

Taki odsetek pracowników deklaruje, że legitymują się niezbędnymi kompetencjami do pracy na obecnym stanowisku oraz umiejętnościami, które mogliby z powodzeniem wykorzystywać w innej firmie — wynika z badania Hays Poland.

Aleksandra Knecht twierdzi, że przekwalifikowanie się to szansa na coś lepszego: może nie dotyczy to sportowców z długim stażem, ale pracowników — owszem.

— Mam 35 lat. Jeżeli więc robić rewolucję, to teraz — uśmiecha się.

Trudno nie przyznać jej racji. Z wiekiem coraz bardziej cenimy święty spokój, na co zwraca uwagę Yuval Noah Harari, izraelski historyk i pisarz: „Dobiwszy do pięćdziesiątki, człowiek nie chce zmian, a większość ludzi w tym wieku nie marzy już o zawojowaniu świata. Myślą: wszystko znam, wszystko mam. Dużo ważniejsza jest stabilność. Na tym etapie tyle już zainwestowało się w rozwój swoich talentów, w karierę, w kształtowanie własnej tożsamości i światopoglądu, że nie chce zaczynać się wszystkiego od nowa“.

Ale co powiedzieć o osobach, które grubo po sześćdziesiątce zostają doradcami biznesowymi, didżejami lub zapisują się na kurs programowania? To wyjątki potwierdzające regułę.