W Hucie Łaziska prądu starcza tylko na zabezpieczenie zakładu - prasa

Polska Agencja Prasowa SA
opublikowano: 2006-02-03 07:50

Huta Łaziska ma tylko tyle prądu, by nie zamarzły urządzenia i nie doszło do większych zniszczeń. O żadnej pracy jednak nie ma mowy - podał "Dziennik Zachodni".

Huta Łaziska ma tylko tyle prądu, by nie zamarzły urządzenia i nie doszło do większych zniszczeń. O żadnej pracy jednak nie ma mowy - podał "Dziennik Zachodni".

Według rzecznika huty Witolda Jajszczoka, zniszczenia już jednak są. "Urządzenia, które mamy, muszą pracować w trybie ciągłym. Zatrzymanie ich wskutek odcięcia prądu powoduje nieodwracalne straty. Ten jeden dzień bez prądu kosztuje nas 6 mln zł. Tyle będziemy musieć wydać na usunięcie uszkodzeń" - powiedział.

Ten dzień bez prądu (a właściwie doba) to czas pomiędzy północą z wtorku na środę a północą ze środy na czwartek. Przez 24 godziny huta nie miała nawet minimalnych trzech megawatów do zabezpieczenia technologicznego (przez ten czas nie był oświetlony nawet wysoki komin huty i nie wiadomo, kto by odpowiadał za ewentualną katastrofę, gdyby rozbił się o niego jakiś samolot). Teraz to zabezpieczenie technologiczne jest.

"Na dwa dni - podkreśla rzecznik. - Mam nadzieję, że przez ten czas strony (czyli huta oraz dostawca prądu) jakoś dojdą do porozumienia. Może to będzie na kolejne dwa dni... Ale może po tym czasie prawo w tym kraju weźmie górę i dostawca prądu zechce go respektować"

"DzZ" przypomina, że to prawo to prawo energetyczne, które mówi o tym, że każdemu klientowi przysługuje ciągłość w dostawie prądu na czas trwania jakiegokolwiek konfliktu z zakładem energetycznym. Na podstawie tego prawa Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał wyrok, który zobowiązuje Vattenfall (dawny Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny) do zaopatrywania huty w prąd aż do ostatecznego rozwiązania sporu.

"Droga do rozwiązania tego sporu jest daleka. Na razie idzie tylko o to, by do momentu jego rozstrzygnięcia ten prąd mieć. Nie chcemy nic ponad to, o czym mówi prawo energetyczne" - podkreśla Jajszczok.

Spór pomiędzy Hutą Łaziska a Vattenfallem (wtedy był to Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny) zaczął się w roku 2001. Huta twierdziła, że ma nadpłatę w regulowaniu należności za prąd, zakład uważał, że jest to niedopłata. Sprawa trafiła do sądu, który miał rozstrzygnąć, kto ma rację. Zgodnie z prawem energetycznym, do czasu rozwiązania sporu huta miała mieć zagwarantowaną dostawę prądu. Zakład energetyczny jednak prąd odciął. Urząd Regulacji Energetycznej nakazał wtedy prąd przywrócić. Po miesiącu jednak uznał, że GZE ma rację i prąd przestał do huty płynąć. Żeby istnieć, huta zaczęła kupować prąd w Zespole Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. Po cenie prawie dwukrotnie wyższej.

Po latach sądów różnej instancji sprawa znalazła się w Sądzie Apelacyjnym, który nie tylko uznał, że prąd ma być hucie przywrócony, ale i należy wypłacić je odszkodowanie za koszty, jakie poniosła, kupując w tym czasie prąd po droższej cenie.