Kampania wyborcza zakończy się w piątek przed północą z przytupem, niektórzy kandydaci na prezydenta RP zaplanowali 16 maja łowienie elektoratu do ostatnich minut. Realnie nie ma to wielkiego sensu, przecież sondaże od tygodni drgają tylko minimalnie, a najważniejsze, że bez jakichkolwiek wątpliwości wskazują duet kandydatów, który w turze eliminacyjnej 18 maja 2025 r. zakwalifikuje się do rozstrzygającej 1 czerwca – to oczywiście Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki.
Trzynastkę zarejestrowanych kandydatów można podzielić na trzy grupy. Pierwsza to właśnie wspomniany duet, o którym będzie bardzo głośno przez następne dwa tygodnie. Druga grupa, złożona z delegatów pozostałych partii sejmowych, gra już pod przyszłe wybory parlamentarne, które odbędą się jesienią 2027 r. (chociaż niewykluczone są wcześniejsze). Sławomir Mentzen, który w niedzielę zdobędzie brązowy medal, myśli o… premierostwie. To wcale nie żart, jeśli PiS hipotetycznie będzie mogło skonstruować większościową koalicję z Konfederacją, to doczeka się takiego twardego warunku. Szymon Hołownia wciąż nie może pogodzić się nie tylko z niewejściem do drugiej tury, lecz spadnięciem z podium, na którym znalazł się w 2020 r. Jego widoczny stres pogłębia konieczność oddania Włodzimierzowi Czarzastemu jesienią fotela marszałka Sejmu, a przecież te zabawki wręcz uwielbia. Notabene wypada docenić spryt PSL, które wywinęło się od wystawienia własnego kandydata, a tym samym – dotkliwej porażki. Po lewej stronie toczy się walka o przywództwo, pojedynek Magdaleny Biejat z Adrianem Zandbergiem nie ma jakiegokolwiek znaczenia decyzyjnego, ale psychologiczne wielkie. Trzecia grupa kandydatów to plankton, w którym kampanijny trefniś Krzysztof Stanowski oraz trzymający się na uboczu Artur Bartoszewicz traktują wydatki kampanijne jako koszty uzyskania przyszłych przychodów. O reszcie drobnicy nawet szkoda wspominać, ponieważ trudno znaleźć jakikolwiek sens startu tych kandydatów poza zaspokojeniem ich narcyzmu.
Ciekawie zapowiada się zagadka, jaki odsetek głosów ważnych zbiorą łącznie kandydaci odpadający. W 2015 r. Andrzej Duda równie sensacyjnie co nieznacznie pokonał Bronisława Komorowskiego w dorobku procentowym 34,76 do 33,77, zatem pozostała dziewiątka zebrała 31,47 proc. głosów. W 2020 r. Andrzej Duda wyprzedził Rafała Trzaskowskiego bardzo wyraźnie 43,50 do 30,46, czyli dziewiątka odpadająca zgromadziła 26,04 proc. W najbliższą niedzielę zapowiada się jednak, że obaj liderzy uzbierają łącznie poniżej 60 proc. głosów, zatem na pozostałą jedenastkę przypadnie ponad 40 proc. i będzie to naprawdę ogromny tort do rozbioru przed drugą turą. Ale o tym będziemy gdybać od poniedziałku. Na razie do godziny 21.01 w niedzielę, gdy telewizje podadzą wyniki badań exit polls – cała trzynastka umieszczona na karcie do głosowania teoretycznie (z naciskiem na teoretycznie) nosi w plecaku prezydencką buławę. Symbolicznego odniesienia dowódczego używam w związku z konstytucyjnym zapisem, że prezydent jest „najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych RP”.
TRZYNASTKA KANDYDATÓW NA PREZYDENTA RP
► Artur Bartoszewicz – bezpartyjny, Ruch 777
► Magdalena Biejat – bezpartyjna, Nowa Lewica
► Grzegorz Braun – Konfederacja Korony Polskiej
► Szymon Hołownia – Polska 2050 Szymona Hołowni
► Marek Jakubiak – Federacja dla Rzeczypospolitej
► Maciej Maciak – bezpartyjny, Ruch Dobrobytu i Pokoju
► Sławomir Mentzen – Konfederacja Wolność i Niepodległość
► Karol Nawrocki – bezpartyjny, Prawo i Sprawiedliwość
► Joanna Senyszyn – bezpartyjna, Lewica Demokratyczna
► Krzysztof Stanowski – bezpartyjny, Kanał Zero
► Rafał Trzaskowski – Platforma Obywatelska RP
► Marek Woch – Bezpartyjni Samorządowcy, Łączy nas Polska
► Adrian Zandberg – Razem

