W placówkach TP SA na Śląsku trwają referenda strajkowe

Polska Agencja Prasowa SA
opublikowano: 2005-02-23 15:33

W placówkach Telekomunikacji Polskiej w woj. śląskim odbywają się referenda strajkowe organizowane przez wszystkie związki zawodowe działające w tej spółce - poinformował w środę PAP rzecznik śląsko-dąbrowskiej"Solidarności" Wojciech Gumułka.

W placówkach Telekomunikacji Polskiej w woj. śląskim odbywają się referenda strajkowe organizowane przez wszystkie związki zawodowe działające w tej spółce - poinformował w środę PAP rzecznik śląsko-dąbrowskiej"Solidarności" Wojciech Gumułka. Również w innych regionach kraju pracownicy decydują, czy chcą przystąpić do akcji strajkowej, by w ten sposób sprzeciwić się kolejnym zwolnieniom w firmie.

"Zarząd TP wbrew wcześniejszym deklaracjom ogłosił, że restrukturyzacja firmy nie została jeszcze zakończona i w 2005 roku w całej Polsce zamierza zwolnić około 5 tysięcy pracowników" - powiedział Gumułka.

Rzecznik TP Barbara Górska nie chciała potwierdzić, czy spółka rzeczywiście planuje w tym roku zwolnić 5 tys. pracowników. "Będą przeprowadzane zmiany w strukturze i poziomie zatrudnienia. Szczegóły są przedmiotem negocjacji ze związkami zawodowymi. Dopóki się nie skończą, nie można podać konkretnych danych" - powiedziała PAP.

Potwierdziła, że firma zabezpieczyła 130 mln zł na ewentualne odprawy, ale - według niej - nie można z tego jeszcze wyciągać zbyt daleko idących wniosków, bo rozmowy trwają.

TP dąży do zmniejszenia kosztów i tego, by struktura zatrudnienia była bardziej efektywna, aby móc konkurować z innymi firmami telekomunikacyjnymi. "Argumentem na rzecz restrukturyzacji jest konieczność skutecznej walki o rynek" - podkreśliła Górska.

Zdaniem Danuty Malich, przewodniczącej Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność" zrzeszającej pracowników TP z Katowic i Bielska Białej, sytuacja w TP jest dramatyczna.

W trakcie trwającej od 2000 roku restrukturyzacji pracę w Telekomunikacji straciło około 40 tysięcy pracowników.

"W lutym ubiegłego roku przestał obowiązywać pakiet socjalny, a nieustanne zwolnienia grupowe doprowadziły do sytuacji, w której w TP nie ma kto pracować. Pracownicy, by sprostać obowiązkom, zmuszeni są zostawać po godzinach, za co nie otrzymują żadnych dodatków. Mają również problemy z uzyskaniem dnia wolnego" - powiedziała Malich.

Na Śląsku, gdzie w TP zatrudnionych jest 2 tys. pracowników, wypowiedzenia ma otrzymać ok. 240 osób. Jak mówią związkowcy, zwolnienia dotkną również pracowników spółek, które wcześniej wyodrębnione zostały ze struktur TP. Tylko w Pionie Sieci w Katowicach pracę ma stracić 71 osób.

Do głosowania w referendum w regionie uprawnionych jest ok. 2 tys. pracowników. Wyniki referendum ogłoszone zostaną w piątek, jednak w siedzibie TP w Katowicach przy ulicy Marii Skłodowskiej-Curie gotowość przystąpienia do akcji strajkowej zadeklarowała w już zakończonym referendum cała załoga.

Niezależnie od udziału w referendum strajkowym, związkowcy z TP protestują też przeciwko organizacji pracy przy obsłudze tzw. błękitnej linii. Ich zdaniem, praktyki kierownictwa firmy noszą znamiona mobbingu. Telecentrum, czyli "błękitna linia", zastąpiło w 2003 roku terenowe biura obsługi klienta.

"Zmiana ta nie wpłynęła jednak na poprawę jakości świadczonych przez TP usług. Zarządzającym firmą +udało się+ jedynie stworzyć wyjątkowy system kontrolowania i oceniania pracowników" - uważają związkowcy. Ich zdaniem, pracownikom "błękitnej linii" coraz trudniej sprostać wymaganiom i dlatego coraz częściej korzystają z porady psychologa.