Kredyt we frankach zaciągnęło 700 tys. Polaków, ale kraj ten jest zapewne bardziej popularnym kierunkiem dla rodzimych miłośników nart niż inwestorów. Żadne z krajowych TFI nie ma w ofercie funduszu, w którego portfelu dominowałyby akcje z kraju Helwetów. Takie fundusze można znaleźć natomiast w ofercie zagranicznych firm zarządzających aktywami — np. Schroder i Black Rock. Ich jednostki są do kupienia w Polsce, choć próg wejścia jest ustawiony dość wysoko — na równowartości 1 tys. lub nawet 5 tys. USD.

Fundusze te mają niezłe wyniki, bo hossa na szwajcarskich giełdach trwa od trzech lat, więc stopy zwrotu w tym okresie rzędu 50-60 proc. nie są niczym niezwykłym. Dobrą passę postanowił zdyskontować Bank BPH, który do 19 września przyjmuje zapisy na strukturyzowane certyfikaty depozytowe, z których zysk uzależniony jest od zmiany Swiss Market Index (SMI) — indeksu największych spółek, notowanych na giełdach w Genewie, Zurychu i Bazylei. Certyfikat ma 18-letni horyzont inwestycyjny, zysk z niego nie jest ograniczony z góry, ale ogranicza go współczynnik partycypacji, który wyniesie 45-55 proc.
Zysk zostanie obliczony jako średnia ze stóp zwrotu w trzech dniach obserwacji — 6, 12 i 18 miesięcy od dnia emisji. Produkt ma 100-procentową ochronę kapitału w dniu zapadalności. Jeśli zdecydujemy się go wcześniej sprzedać na rynku wtórnym, poniesiemy stratę w wysokości 7 proc. (cena wykupu to 93 proc. nominału).
Cena certyfikatu to 1 tys. zł, ale minimalna kwota inwestycji to 3 tys. zł. Opłata subskrypcyjna wynosi 1 proc. W szwajcarskie akcje można także zainwestować poprzez produkty typu ETF — w swojej ofercie mają je m.in. iShares (iShares MSCI Switzerland Index ETF) oraz First Trust (First Trust Switzerland Alpha Dex Fund).