Przewozy Regionalne zmieniają plany — sprzedadzą część taboru, który miał zostać zniszczony. Konkurencja zaciera ręce
Złomować czy sprzedać stary tabor — to dylemat wielu przewoźników
kolejowych. Zazwyczaj wolą zniszczyć zbędne wagony i lokomotywy, by nie
wzmacniać konkurencji. Protestują przeciwko temu organizację branżowe.
Fundacja ProKolej napisała niedawno list do resortu infrastruktury oraz
Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, sprzeciwiając się złomowaniu
taboru przez Przewozy Regionalne.
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł7,90 zł/ miesiąc
przez pierwsze 3 miesiące
Chcesz nas lepiej poznać?Wypróbuj dostęp do pb.pl przez trzy miesiące w promocyjnej cenie!
Przewozy Regionalne zmieniają plany — sprzedadzą część taboru, który miał zostać zniszczony. Konkurencja zaciera ręce
Złomować czy sprzedać stary tabor — to dylemat wielu przewoźników
kolejowych. Zazwyczaj wolą zniszczyć zbędne wagony i lokomotywy, by nie
wzmacniać konkurencji. Protestują przeciwko temu organizację branżowe.
Fundacja ProKolej napisała niedawno list do resortu infrastruktury oraz
Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, sprzeciwiając się złomowaniu
taboru przez Przewozy Regionalne.
Przewozy Regionalne
„Spółka Przewozy Regionalne (…) ogłosiła szereg przetargów na sprzedaż
kolejowego taboru pasażerskiego obejmujący złomowanie ponad 170 wagonów
pasażerskich. Obligatoryjnym (…) był obowiązek fizycznego niszczenia
taboru w stopniu nie tylko uniemożliwiającym jego późniejszą
modernizację, odbudowę, rewitalizację czy eksploatację, ale także
wykorzystanie sprawnych elementów i części przy naprawie innych
pojazdów” — napisał Jakub Majewski, prezes Fundacji ProKolej.
Bezpieczniej złomować
Przedstawiciele przewoźnika zapewniają, że stary tabor zazwyczaj jest
bezużyteczny, ale jednocześnie informują, że zmienili nieco plany i
część wagonów oraz lokomotyw sprzedadzą na rynku.
— Po 30-40 latach użytkowania wiele pojazdów albo nie nadaje się do
dalszej eksploatacji, albo ich modernizacja byłaby bardzo kosztowna.
Fizyczna likwidacja zbędnego taboru podyktowana jest przede wszystkim
względami bezpieczeństwa, ponieważ zgodnie z obowiązującymi standardami
po kilkudziesięciu latach eksploatacji przewoźnicy muszą przeprowadzać
bardzo kosztowne naprawy — twierdzi Michał Stilger, z biura prasowego
Przewozów Regionalnych.
Dlatego stary tabor spółka zazwyczaj złomuje, choć ostatnio coraz
częściej decyduje się na jego sprzedaż.
— Zmieniliśmy politykę gospodarowania nieużytkowanym taborem. Prowadzimy rozmowy
z naszymi partnerami biznesowymi — również z innymi przewoźnikami — w
sprawie sprzedaży zbędnych pojazdów. Jeśli nasza oferta okaże się
atrakcyjna, sprzedamy część taboru, głównie wagonów i lokomotyw —
informuje Michał Stilger.
Kupcy się cieszą
Taborem, którego ceny nieznacznie przekraczają koszty złomowania,
zainteresowane są m.in. skanseny i stowarzyszenia hobbystyczne, które po
wykonaniu remontu mogą go eksponować lub wykorzystywać do organizacji
przejazdów turystycznych.
Z przekazania taboru do sprzedaży zamiast na złom cieszą się jednak
także konkurencyjni przewoźnicy zainteresowani odkupieniem. — Przez lata
Przewozy Regionalne i Intercity — niczym pies ogrodnika — cięły wagony i
lokomotywy, na których przeglądy ich nie stać. W kontekście braków
taborowych w innych spółkach takie działania są, z punktu widzenia
państwa i społeczeństwa, bardzo szkodliwe.
Państwo, które kiedyś zakupiło te wagony i lokomotywy dla PKP, nie
powinno pozwalać, by trafiły pod palnik, skoro są inne podmioty chcące
świadczyć nimi usługi publicznego transportu zbiorowego —
podkreśla Piotr Rachwalski, prezes Kolei Dolnośląskich. Żałuje zwłaszcza
przekazywanych dotychczas masowo na złom 25-letnich wagonów piętrowych,
tzw. bohunów.
Przewoźnicy zarzucają sobie wzajemnie, że wolą złomować tabor, niż
ponosić wysokie koszty jego modernizacji, czy nawet okresowych napraw i
przeglądów, sięgające nawet 40-50 proc. wartości pojazdu. Chcąc je
obniżyć, Koleje Dolnośląskie spierały się z Pesą o prawa do dokumentacji
spalinowych szynobusów, by ich remont i przegląd zlecić taniej w
przetargu konkurentom. Od tygodni trwa także dyskusja o taborze PKP
Intercity. Spółka codziennie użytkuje 1,2 tys. wagonów, ale niemal co
tydzień cześć z nich, z powodu złego stanu technicznego, wyłącza Urząd
Transportu Kolejowego. Spółka pożyczyła więc 30 wagonów w Czechach.
Jerzy Polaczek, poseł Prawa i Sprawiedliwości od tygodni alarmuje, że
firmie w wakacje zabraknie taboru, bo nie ma pieniędzy na naprawy i
przegląd. PKP IC natomiast zapewniają, że w tym roku przeprowadzą ponad
660 napraw za 130 mln zł oraz zmodernizują i kupią nowy tabor, natomiast
jego wypożyczanie to standardowa praktyka. Niepokojący natomiast jest
brak funduszy na naprawę i przegląd taboru zakupionego kilka lat temu z
funduszy unijnych. Niedawno władze Podlasia spierały się z Przewozami
Regionalnymi, kto sfinansuje przegląd i okresowe naprawy składów
należących do samorządu, a użytkowanych przez przewoźnika. Problem
rozwiązano dopiero, kiedy parlament zdecydował o przedłużeniu działania
Funduszu Kolejowego i przekazał marszałkom dodatkowe finansowanie na
zakup oraz utrzymanie taboru. Jakub Majewski, prezes Fundacji ProKolej,
twierdzi jednak, że problem powróci, bo fundusz ma działać tylko do 2020
r., a finansowany przez Brukselę tabor samorządy muszą serwisować.