Wezwanie nie zawsze gwarantuje zarobek
Słaba ubiegłoroczna koniunktura giełdowa sprawiła, że godziwe zyski mogły stać się udziałem tylko najbardziej wytrawnych inwestorów. Dla reszty sukcesem pozostało ograniczenie w możliwie największym stopniu poniesionych strat. Na szczęście pod koniec 1998 roku pojawił się temat przejęć i wezwań. Błyskawicznie stał się on bardzo modny wśród większości graczy operujących na warszawskim parkiecie. W sumie nie ma się czemu specjalnie dziwić. Trafne wytypowanie przyjmowanej firmy gwarantowało znaczny przyrost wartości portfela. W ciągu zaledwie kilku sesji mógł on powiększyć się o kilkadziesiąt procent. Kuszący zysk był więc nie do pogardzenia. Ogłoszenie wezwania niosło ze sobą jeszcze jedną bardzo istotną zaletę. Stanowiło bardzo solidną gwarancję, że do jego zakończenia kurs akcji miał praktycznie wyczerpany potencjał spadkowy. Dawało to inwestorowi poczucie bezpieczeństwa.
SPEKULACYJNE harce nasiliły się zwłaszcza w ostatnim okresie. Zahamowany został wzrost wartości akcji firm o największej kapitalizacji, które jak powszechnie wiadomo, znajdują się w kręgu zainteresowań zagranicznych inwestorów. Popyt przeniósł się na mniejsze spółki. Można wymienić co najmniej kilka takich firm, na których akcjach, pod wpływem pogłosek o przejęciu miał miejsce wzmożony handel. Zaślepienie inwestorów było tak silne, że nie docierały do nich nawet pochodzące z wiarygodnych źródeł informacje o tym, że proponowana cena w wezwaniu może być wyraźnie niższa od ceny rynkowej.
PO WCZORAJSZEJ sesji są już pierwsze ofiary łaknące szybkiego i łatwego zysku. Są nimi ci, którzy na początku miesiąca zainwestowali w papiery Grajewa. W poniedziałek Pfleiderer Holzwerkstoffe GmbH ogłosił publiczne wezwanie na sprzedaż akcji producenta płyt wiórowych, proponując dotychczasowym akcjonariuszom cenę 35 zł. Chociaż po jednodniowej przerwie władze giełdy wznowiły obrót, handel na fixingu nie miał miejsca. Przewaga podaży była tak duża, że ogłoszona została oferta sprzedaży. Obrót został wznowiony dopiero podczas notowań ciągłych. Na ich zamknięciu cena zjechała w dół do poziomu 37,5 zł. Akcje Grajewa od piątku zostały przecenione o ponad 20 proc. Strata jest więc pokaźna. Są zapewne i tacy, którzy w swoim portfelu mają akcje spółki kupione na jednej z sesji lutowych po cenie wyższej niż 60 zł.
MINOROWE nastroje mają zapewne także akcjonariusze Polifarbu Cieszyn-Wrocław. Nie wszyscy zdążyli odpowiedzieć na skrócone wezwanie Kalona. Dodatkowo inwestor ten potęguje już wszechobecny niepokój, informując, że będzie konsultował się z KPWiG w sprawie obowiązku ogłoszenia następnych zapisów na sprzedaż akcji. W rezultacie rynek ten, podobnie jak w przypadku Grajewa, w trakcie notowań jednolitych pozostawał kompletnie nietransakcyjny. Na fixingu nie było chętnych, którzy skłonni byliby zapłacić za walor 8,3 zł, transakcje zawierano więc dopiero po południu. Ich cena była już jednak dużo niższa. Ostatecznie zatrzymała się na poziomie 7,3 zł.
PODCZAS wtorkowych notowań nie obracano także (w trakcie całej sesji) akcjami Elektrimu. Spółka poinformowała o podpisaniu z Deutsche Telekom przedstępnej umowy sprzedaży 26 proc. udziałów El-Netu. Bardzo swobodnie można było za to obracać akcjami innej warszawskiej spółki — Universalem. Po ostatnio dokonywanych spekulacjach na tym papierze, władze giełdy kolejny już raz zadecydowały o zniesieniu widełek cenowych obowiązujących w trakcie notowań. Inwestorzy skwapliwie wykorzystali tę możliwość. Tym razem kurs obniżył się o 24,8 proc., spadając do poziomu 0,85 zł. Być może na najbliższych sesjach zaobserwować będzie można odmienną reakcję uczestników rynku. Pierwszy krok w tym kierunku został uczyniony. Podczas notowań ciągłych kurs podniósł się o 10 groszy.
Artur Sulejewski