Rozprawa jest na dziś zakończona, będzie kontynuowana 22 października. Zaczynają się przesłuchania świadków. Na początek wezwanych zostanie sześciu świadków - poszkodowanych i oskarżycieli posiłkowych. Na kolejne posiedzenie 28 października zostanie wezwany również pan Marek Szuszkiewicz z KNF. Sędzia wskazuje, że jego zeznania mogą trochę potrwać.
![DORADCY: Łukasz K., Andrzej S. i Maciej S. — byli finansiści i członkowie zarządu WGI, oskarżeni o oszukanie klientów na 248 mln zł. Dziś dwaj pierwsi żyją za pensje doradców ds. wizerunku za 3 tys. zł miesięcznie, ostatni za 2 tys. zł doradza w zarządzaniu. Majątku nie mają, bo zajęła im go prokuratura. [FOT. WM]
DORADCY: Łukasz K., Andrzej S. i Maciej S. — byli finansiści i członkowie zarządu WGI, oskarżeni o oszukanie klientów na 248 mln zł. Dziś dwaj pierwsi żyją za pensje doradców ds. wizerunku za 3 tys. zł miesięcznie, ostatni za 2 tys. zł doradza w zarządzaniu. Majątku nie mają, bo zajęła im go prokuratura. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/9579970c-6eb9-4f72-8c2b-0d57ed20cd71/b1b56cea-f470-53c2-8b50-d7ad8875d043_w_830.jpg)
Dodatkowo sąd przekaże pytania, które otrzymał od pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych sędzi, oskarżeni będą mieli możliwość odniesienia się do nich.
Andrzej S. zakończył wyjaśnienia, kilka słów ma jeszcze Łukasz K.
Zostaliśmy spektakularnie aresztowani, ja byłem chory, więc lekarz z ABW skierował mnie do aresztu śledczego z oddziałem szpitalnym. Stąd w moich zeznaniach z tamtego okresu panuje nieład.
Wracamy na salę rozpraw. Wyjaśnienia kontynuuje Andrzej S.:
Wszelkie zarzuty dotyczące przekazywania pieniędzy pomiędzy rachunkami, transferowania pieniędzy na rachunki Wachovii czy innych partnerów, są niezasadne, bo się tym nie zajmowałem. Ważne też, że nie byłem współwłaścicielem ani członkiem zarządu żadnej innej spółki z grupy. Mój brak wiedzy nie wynika z niestaranności w wykonywaniu obowiązków, ale po prostu z zakresu obowiązków. W gorącym czerwcu 2006 r. byłem dwa razy za granicą na mistrzostwach świata w piłce nożnej i nawet nie wiedziałem o blokowaniu naszych kont i biur.
Z zarzutu przetrzymywania dokumentów WGI zostałem oczyszczony, w grudniu 2012 r. prokuratura umorzyła to postępowanie.
Współpraca Macieja i Łukasza z syndykiem spowodowała chociaż częściowe odzyskanie pieniędzy zainwestowanych w USA.
Na tym etapie to wszystko, co chciałbym powiedzieć.
Sędzia ogłasza przerwę do godziny 12.00
Andrzej S. odpiera zarzuty:
Duża część zarzutów dotyczy spółki WGI Consulting, ja nigdy nie byłem członkiem organów tej spółki, więc nie miałem wpływu na żadne podejmowane przez tę spółkę decyzje, choć nie kwestionuję ich zasadności. Jako członek zarządu WGI DM nie miałem upoważnienia do reprezentowania tej spółki. Ze statutu wynikało jasno, że do reprezentowania WGI DM byli upoważnieni prezes i wiceprezes łączenie. Moje uprawnienia do samodzielnego rozporządzania pieniędzmi spółki były ograniczone do 5 tys. zł. Nie mogłem podejmować żadnych decyzji samodzielnie, choć mogłem być ich przekaźnikiem. Zarzut doprowadzenia do działalności DM bez odpowiedniego systemu informatycznego: jako zarząd zamówiliśmy taki system w profesjonalnej firmie. Każdy taki system boryka się z błędami na początku, media szeroko infpormowały o problemach z systemem księgowania w ZUSie albo o znikających złotówkach na koncie Inteligo.
Andrzej S. Pragnę złożyć wyjaśnienia dotyczące mojej osoby, nie wgłębiając się we wcześniejsze wyjaśnienia. Zostałem pracownikiem WGI w 1999 r., jako specjalista ds. obsługi klienta. W tym czasie w firmie pracowało kilka osób. Obserwowałem rozwój firmy, z szacunkiem podchodziłem do autorów tego sukcesu - czyli Macieja i Łukasza. Zarząd postanowił stworzyć stanowisko dyrektora generalnego - do administracji, prowadzenia biura i relacji z pracownikami. Dostałem to stanowisko, ku mojej radości. W firmie pracowało już kilkadziesiąt osób. Do moich obowiązków nie należało prowadzenie biznesu czy prawnej strony funkcjonowania. Wkrótce poproszono mnie o objęcie stanowiska członka zarządu w WGI, według prawa co najmniej dwóch członków zarządu musiało mieć wyższe stanowisko, Łukasz K. takiego wykształcenia nie posiadał. Powołanie mnie do zarządu miało charakter czysto techniczny, co zresztą było przedmiotem naszych ustaleń. Ja nie miałem takich ambicji i nie chciałem stawiać się na równi z twórcami firmy. Zakres obowiązków miałem taki zam, odpowiedzialność i wynagrodzenie również. Nigdy nie miałem możliwości działania w imieniu WGI, jako dyrektor generalny mogłem samodzielnie dysponować maksymalnie kwotą 5 tys. zł. Nadal mam przeświadczenie, że panowie Maciej S. i Łukasz K. zawsze byli zaangażowani w rozwiązywanie spraw spółki i pokonywać trudności z najlepszymi intencjami. Byłem członkiem zarządu do 3 kwietnia 2006 r., kiedy spółka WGI DM została zlikwidowana, a likwidatorami zostali oni. Licencja DM miała wejść w skład części przedsiębiorstwa, która byłaby sprzedana WGI Europe.
Łukasz K. zakończył składanie zeznań, teraz wyjaśnienia składa ostatni z oskarżonych Andrzej S. Nie przyznaje się do winy, chce składać wyjaśnienia i będzie odpowiadał na pytania sądu.
O dywersyfikacji inwestycji Michał W. przedstawił nam ofertę zakupu przedwojennej obligacji rządu Niemiec za 1 mln USD. Okazało się, że Michał W. nie był - jak się podawał - adwokatem, a wycena obligacji przez JP Morgan została sfałszowana. Pan W. jest szefem stowarzyszenia poszkodowanych rzekomo przez WGI i szkaluje nas przed kamerami, a sam nigdy nie był klientem WGI.
Wielokrotnie mówimy o nagonce medialnej na nas. Dziś historie wyglądają kuriozalnie. Wtedy z KPWiG wyciekało bardzo dużo informacji, które funkcjonują do dzisiaj, mimo że są nieprawdziwe. Przykład dysków: wszystkie dane z komputerów WGI znajdowały się na serwerze głównym. Na dyskach nie było żadnej informacji, jakiej nie było na serwerach. Zabraliśmy dyski z naszych prywatnych komputerów i wszystkie dane z tych komputerów znajdowały się na serwerze głównym, NIe była to próba ukrycia informacji. Nie były to dane z księgowości, nie było na nich żadnych informacji innych niż na serwerze. Zabraliśmy je bo zablokowano nam dostęp do wszystkich dokumentów i kont, a wiele osób domagały się - również w mediach - natychmiastowego zwrotu środków.
Model naszych inwestycji wyglądał tak: kupujemy za 2 mln USD nieruchomość w USA. W ich remont trzeba włożyć kolejne 1 mln USD. Od razu po zakupie podpisujemy kontrakt z funduszem, który odkupi po remoncie tę nieruchomość za 5,5-6 mln USD, w zależności od stóp procentowych w Stanach. Na rachunkach klientów księgowaliśmy przyszłe zyski, które były już przewidywalne.
Tuż przed odebraniem nam licencji kilkukrotnie dzwonił do nas ktoś przedstawiający się jako przedstawiciel KPWiG, który proponował, że za pewną kwotę pieniędzy da się załatwić nasz problem. Po odebraniu licencji dostaliśmy kolejny telefon, z sugestią, że "jeszcze wszystko da się odkręcić". Na pierwsze spotkanie nikt z WGI się nie udał, na kolejne w restauracji Locanta wysłaliśmy prywatnego detektywa, który zrobił zdjęcia osobom w środku. Wszystkie materiały przekazaliśmy prokuraturze krajowej.
Z zeznań Łukasza K.
Nic mi nie wiadomo o zaginięciu taśm z zapisem operacji księgowych. Powinien to wiedzieć informatyk WGI. Wyniosłem 6 dysków WGI do domu, bo dostaliśmy informację, że musimy w ciągu kilku godzin opuścić biuro w WTT. Przy przeszukaniu mojego domu przez ABW 6 lipca 2006 r. od razu wskazałem te dyski jako jedyne materiały związane z firmą. Zabrałem je tylko po to, by je zabezpieczyć, nie ukrywałem ich, leżały na biurku.
Panowie podkreślają, że mieli możliwość wyjazdu z kraju, ale tego nie zrobili. Łukasz K.:
W pewnej chwili znaleźliśmy się w kuriozalnej sytuacji. Z jednej strony KPWiG zrobiła wszystko, żeby zablokować nasze środki w USA, a z drugiej strony była presja, również z komisji, żebyśmy się jak najszybciej rozliczyli z klientami. Prawda jest taka, że nie mieliśmy dostępu do naszych środków jeszcze przed oficjalnym zablokowaniem pieniędzy przez sąd w USA, bo w Wachovii było prowadzone postępowanie w naszej sprawie. Mimo to komisja udając, że o tym nie wie, wysyłała komunikaty, że powinniśmy się z tych pieniędzy rozliczyć. Mogliśmy rozliczyć DM z gotówki, która się tam znajduje, zdematerializować obligacje, czyli wydać je w wersji papierowej z datą zapadalności na rozliczenie. Taki był nasz pomysł. O ile pamiętam, zgłosiliśmy się do wytwórni papierów wartościowych o wydrukowanie takich obligacji.
Co do rekompensaty dla pana Sławomira G. w kwocie 14 tys. zł. Pan G. miał u nas instrument, który nie był lokatą, ale funkcjonował jak lokata. Wypłaciliśmy mu odsetki, ale on uznał, że za mało. Dlatego dopłaciliśmy mu te 14 tys. zł. Oskarżanie mnie, że namawiałem do składania fałszywych zeznań jest nietrafione, bo miałoby to miejsce już po tej sprawie.
Sędzia cytuje zeznania Łukasza K. ze śledztwa. Jest w nim mowa o rozczarowanym kliencie WGI, niejakim panie G., który otrzymał 14 tys. zł rekompensaty za straty na inwestycjach w WGI, ale zażądał dodatkowych 800 tys. zł rekompensaty za straty w DM WGI. "To prawdopodobnie wyraz rozżalenia pana G. z powodu, że pani prezes Barbara Ł. nie przyjęła zaproszenia do niego na grilla". Cóż, może po prostu nie lubi kiełbasy?
Łukasz K. dodaje:
- Takich przypadków, klientów, którzy żądali jak pan G. wycofania pieniędzy z DM, mieliśmy wiele. W żadnym przypadku nie proponowaliśmy żadnych dodatkowych rekompensat finansowych za zatajenie informacji przez klientów przed nadzorem finansowym, bo te informacje już tam były. To po prostu próba wyłudzenia pieniędzy, mamy wszystko udokumentowane.
Z lekkim poślizgiem wystartowało kolejne posiedzenie sądu w sprawie WGI. Oskarżeni konsekwentnie stawiają się przed sądem, ale topnieje zainteresowanie oskarżycieli posiłkowych. Jeden z ich pełnomocników prawnych złożył do sędzi listę pytań do oskarżonych z wnioskiem o ich zadanie. Pełnomocnik oskarżonych oponuje, wskazując, że to obejście prawa oskarżonych do nieodpowiadania na pytania prokuratorów.
Jutro na tablecie "PB" mała fotogaleria z sali rozpraw. Nasz fotograf chce pokazać jak najwięcej, ale naraża się na uwagę od sędzi. Ale nie martwcie się - fotogaleria będzie i tak, tyle że nie zza biurka sędzi.
Czego dowiedzieliśmy się z ich poprzednich zeznań? Że winę za problemy spółki należy przypisywać opieszałości Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG), zbyt szybkim zmianom w prawie, złemu systemowi komputerowemu księgowania transakcji oraz błędnej decyzji zarządu o tym, by WGI działało jako dom maklerski, a nie TFI.
Maciej S., Łukasz K. oraz Andrzej S. są oskarżeni o wyrządzenie 1,2 tys. klientów szkody w wielkim rozmiarze, którą akt oskarżenia określa jako 248 mln zł. Proces ruszył po siedmiu latach śledztwa. Obydwaj oskarżeni, którzy składali wyjaśnienia na poprzednich rozprawach zgodnie wskazują: gdybyśmy chcieli oszukać tych ludzi, to mieliśmy paszporty w kieszeni i czas na ucieczkę z kraju.
Grupa WGI działała do 2006 r. W radzie nadzorczej DM WGI zasiadali dr Bohdan Wyżnikiewicz (były prezes GUS i wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, dr Richard Mbewe (był również głównym ekonomistą WGI, a potem Domu Kredytowego Notus) i prof. Tomasz Szapiro (dziś rektor Szkoły Głównej Handlowej). W nadzorze spółek powiązanych z WGI, których jednak akt oskarżenia nie dotyczy, zasiadali również prof. Witold Orłowski, dr Henryka Bochniarz i prof. Dariusz Rosati.