![DORADCY: Łukasz K., Andrzej S. i Maciej S. — byli finansiści i członkowie zarządu WGI, oskarżeni o oszukanie klientów na 248 mln zł. Dziś dwaj pierwsi żyją za pensje doradców ds. wizerunku za 3 tys. zł miesięcznie, ostatni za 2 tys. zł doradza w zarządzaniu. Majątku nie mają, bo zajęła im go prokuratura. [FOT. WM]
DORADCY: Łukasz K., Andrzej S. i Maciej S. — byli finansiści i członkowie zarządu WGI, oskarżeni o oszukanie klientów na 248 mln zł. Dziś dwaj pierwsi żyją za pensje doradców ds. wizerunku za 3 tys. zł miesięcznie, ostatni za 2 tys. zł doradza w zarządzaniu. Majątku nie mają, bo zajęła im go prokuratura. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/128f004c-578b-475f-a1fa-0be64351588f/b1b56cea-f470-53c2-8b50-d7ad8875d043_w_830.jpg)
Sędzia: kolejny dzień rozprawy to 28 październik sala 352, będą przesłuchiwani kolejni świadkowie, w tym Marek Szuszkiewicz z KNF. Na 15 listopada wezwę a w charakterze świadków Piotra G., Andrzeja K., Wojciecha L., Aurelię S., Macieja S. oraz Marka T.
Obrońca apeluję do sądu o uwzględnienie terminu ferii zimowych w określaniu dat kolejnych rozpraw już w 2014 r. Adwokat pyta, kiedy będzie gotowy protokół z rozprawy, bo oskarżeni chcą się odnieść do wypowiedzi świadków.
Ostatni świadek dziś, pani Bogusława W.-K., lat 67, emerytka, pracuje także jako konsultant dla spółek poszukujących gazu łupkowego, niekarana za składanie fałszywych zeznań.
Współpraca z WGI rozpoczęła się od Internetu i doradcy finansowego, który odwiedził mnie w domu i opowiedział m.in. o ofercie WGI. Po długim namyśle postanowiłam zaangażować 100 tys. zł. W sierpniu 2004 r. podpisałam umowę, 6 września wpłaciłam pieniądze. Dostawałam co miesiąc informację o wartości rachunku, nic nie budziło mojego zaniepokojenia, nie było gigantycznych wzrostów, ale strat również – tylko raz. Z doradcą byłam w kontakcie telefonicznym, zapewniał, że WGI jest wiarygodne i stara się o licencję na dom maklerski, to budziło zaufanie, bo moje pieniądze będą w jakimś stopniu ubezpieczone, pod nadzorem KPWiG. Dostałam pismo z WGI podpisane przez Macieja S., że będą domem maklerskim, ale trochę się to opóźni. W lutym 2005 r. podpisałam porozumienie z WGI o zmianie WGI SA na WGI DM. W kwietniu podpisałam umowę o zarządzaniu portfelem WGI Stabilny. Myślałam o budowie domu, ale wycofałam pieniądze z innych funduszu, zgoda na budowę się opóźniała, więc ponieważ z WGI łatwo je wycofać, postanowiłam je na krótki czas, więc w grudniu 2005 r. wpłaciłam jeszcze dwa razy – 261 tys. Otrzymałam zezwolenie na budowę, 9 marca 2006 r. złożyłam dyspozycję wypłaty 160 tys. i otrzymałam te pieniądze. W kwietniu z telewizji dowiedziałam się o problemach WGI DM, o cofnięciu licencji. Pamiętam dokładnie wywiad w telewizji pana Macieja S., który zapewniał, że pieniądze klientów są bezpieczne. W tym momencie moich pieniędzy z wirtualnym zyskiem było około 120 tys. zł. Zaczeły się schody. Otrzymałam pismo z KPWiG o złożenie odpowiednich dokumentów. Poszłam z mężem, chciałam mieć świadka. On mi dokuczał, że skoro pracowałam 2 lata w USA to wiem, że makler tak długo obraca pieniędzmi, aż one znikną. Powiedziano mi w komisji, żebym złożyła dane o tym, jakie oni mają dane o moim rachunku i historii na dzień rozpoczęcia i zakończenia działalności WGI DM. W maju zwróciłam się telefonicznie o wypłatę pozostałej kwoty. Ponieważ pieniędzy nie otrzymałam, choć odbiorca zapewniał mnie, ze w regulaminowym terminie dostanę, razem z mężem pojawiłam się w biurze WGI na Chłodnej. Na spotkaniu pani Katarzyna S. poinformowała mnie, że w maju otrzymam jedynie część tej kwoty, a resztę w lipcu 2006 r. Na 31 marca nie otrzymałam pocztą informacji o stanie konta, więc poprosiłam o tym panią S. Twierdziła ona, że oryginał wysłano, z ociąganiem przyniesiono mi kopię pisma, przeanalizowałam je w domu i stwierdziłam, że jest kompatybilne z pismem z lutego. 15 maja dostałam kurierem wypowiedzenie umowy. Poinformowano mnie, że na moje konto wpłyną pieniądze które były zaangażowane na rynku forex, a reszta pieniędzy ulokowanych w obligacje zostanie mi wydana w formie papierów wartościowych, które będę mogła trzymać w domu lub depozycie WGI Consulting. W dniu 17 maja poprosiłam WGI o historię mojego rachunku finansowego z aktualną wyceną . Nie otrzymałam odpowiedzi ani żadnych informacji dotyczących sposobu rozliczenia mojego konta.
Saldo zamknięcia WGI Forex opiewało 28 kwietnia, kiedy zamknięto to saldo na 104 tys. zł. W WGI DM otwarcie mojego rachunku 104 tys. zł. Natomiast wg danych KPWiG saldo otwarcia WGI DM na 28 kwietnia to 46 tys. zł, różnica to 58 tys. zł. Ostatnia informacja jaką otrzymałam na 31 marca 2006 r. wymieniona jest kwota 120 tys. zł. Natomiast wg danych KPWiG na 31 marca było to 56 tys. zł, przy czym 14 tys. pieniędzy a reszta w formie obligacji. Potem powstaje WGI wierzyciele, działamy tam, spotykamy się, dowiadujemy wielu rzeczy. Dowiadują się o WGI Consulting, od syndyka, że na mim koncie jest 2,9 tys. sztuk obligacji kupowanych po 10 zł. Przysłuchiwałam się zeznaniom oskarżonych, od 20 lat jako geofizyk pracuję na różnych programach komputerowych, dużo bardziej skomplikowanych programów niż księgowy i nie rozumiem, że system WGI posiadał tylko błędy różnego rodzaju i na ich skutek nastąpiły te dziwne różnice, Moim zdaniem musiała istnieć inna baza danych z której drukowano nam comiesięczne informacje, które były ze sobą spójne. A inne system był stworzony na użytek KPWiG. Trudno rozsądzić w którym momencie nastąpiła defraudacja. Z rekompensat dostaliśmy tylko to co było zgłoszone do KPWiG i na czym opiera się depozyt komisji. Wmawia się nam, że straciliśmy tylko te pieniądze, bo zainwestowaliśmy i straciliśmy. Nie mogę się z tym zgodzić, bo ja w krótkim czasie straciłam w ryzyku ponad 50 proc. wpłaconych pieniędzy. W największym kryzysie instrumenty finansowe w ostatnim kryzysie instrumenty finansowe traciły najwyżej 30 proc. Mówienie o tym, że straciliśmy bo wartość naszych instrumentów na skutek różnych zawirowań nie tłumaczy tych strat. Uważam, że to niegospodarność, defraudacja i oszustwo. Wierzytelność złożyłam do sądu z szerokim uzasadnieniem.
Pytanie prokuratora:
Czy przed wypowiedzeniem umowy dostała pani informację, że część środków została zainwestowana w papiery wartościowe.
Spodziewałam się tego, ale o tych obligacjach nie odtworzę kiedy się dowiedziałam. DM powinien wszystkie instrumenty finansowe wymieniać konkretnie na rachunku klienta, ale tego nie robił. Syndyk oparł się na dokumentacji która była w WGI Consulting.
Czy przed majem 2006 r. ktokolwiek z WGI informował panią o jakichkolwiek problemach.
Nikt nie informował mnie o ewentualnych problemach z rachunkiem czy oprogramowaniem.
Kolejny świadek, Monika S., lat 60, emerytka, niekarana za składanie fałszywych zeznań.
Początek mojej współpracy z WGI miał miejsce w 2003 r. kiedy poznałam na drodze towarzyskiej agenta WGI. Nasz kontakt miał charakter przyjacielski, namówił mnie na powierzenie spółce WGI SA pieniędzy. Ufałam mu, więc powierzyłam mu wszystkie środki jakie wówczas posiadałam na lokatach bankowych. Liczyłam się z możliwością lepszego zysku. Ufałam mu i ze środków masowego przekazu dowiedziałam się, że byli z WGI związane osoby z pierwszych stron gazet. Doszłam do wniosku, ze wszystko co posiadam mogę postawić na jedną kartę. 9 października 2003 r. podpisałam umowę. Ogrom przeżyć sprawił, że nie pamiętam faktów, nie mam wszystkich dokumentów, przeprowadzałam się. Na podstawie wyciągów z konta mogę określić stratę. Nie mogę podać nazwisk i cyfr. Z mojego konta 15 października 2003 wpłaciłam 80 tys. zł. Dostawałam wyciągi więc 3 stycznia 2004 r. dołożyłam 10 tys. zł, to wszystko co posiadałam. Jako jedyna żywicielka zwracałam się z prośbą o kwoty, jakie mi były potrzebne na cele prywatne. W 2005 r. otrzymałam 16 tys. zł, moja córka wychodziła za mąż. Potem straciłam pracę i zwróciłam się do WGI z prośbą o wypłacanie mi 1,2 tys. zł miesięcznie na utrzymanie. Nawet nie dostałam żadnej odpowiedzi. Pisałam pisma, dostawałam pisma zwrotne, ale mam teraz tylko wyciągi z konta. Podam liczby. Wpłaciłam 90 tys. zł, wszystko co miałam. Wypłacono mi do 22 maja 2006 r. 27 tys. zł plus około 4 tys. zł, które wszyscy dostawali. 27 marca 2007 r. od syndyka WGI DM dostałam 14 tys. zł, 17 kwietnia 2009 r. z planu podziału WGI Consulting dostałam 16 tys. zł plus drugą kwotę ponad 400 zł. Nie wiem, dlaczego takie kwoty. W sumie dostałam 58,3 tys. zł. Strata to 31,7 tys. zł. Dla mnie to strata wszystkiego. Nie nazwę tego niegospodarnością, to podłe oszustwo.
Z zeznań: byłam informowana o kupowaniu na moje rachunki obligacji WGI Consulting, wiedziałam o powiązaniach osobowych między członkami zarządu spółki WGI DM i WGI Consulting. Wyrażałam zgodę na zakup obligacji ale nie potrafię określić, jakie serie tych obligacji.
Jacenty S., lat 78, emeryt, niekarany:
Z WGI zetknąłem się poprzez pośrednika, który przyszedł do mojej firmy z agitacją możliwości korzystnego ulokowania rezerw finansowych. Przyjrzałem się ofercie, postanowiłem nawiązać kontakt. W styczniu 2004 r. zawarłem umowę z WGI SA, dotyczyła obrotu na rynku forex. Zaraz potem przelałem na wskazane konto 100 tys. zł. Po dwóch miesiącach zobaczyłem, że sytuacja jest w miarę prawidłowa, postanowiłem zasilić konto większą ilością gotówki. Następne trzy przelewy na 100 tys. zł, w lutym 2005 r. 90 tys. zł, i 9 marca 2005 r. – 90 tys. zł. W sumie 380 tys. zł.
28 kwietnia 2005 r. rozpoczęła się działalność DM WGI z bilansem 402 tys. zł. Podpisałem umowy zarządzania portfelem Stabilnym w złotówkach i Dynamicznym również w złotym. Bardzo szybko zmodyfikowałem stan przez scalenie tych portfeli w jeden Stabilny PLN. To dało kwotę 435 tys. zł. Ostatni wyciąg jaki otrzymałem datowany na 31 marca 2006 r., wykazano 440,5 tys. zł. Przeglądając historię nie miałem niepokojących sygnałów, wszystko odbywało się prawidłowo, zyski były takie, na które się godziłem – jednocyfrowe w skali roku. Aż raptem na początku kwietnia kiedy zaniepokoiłem się sygnałami alarmowymi, że coś się w WGI dzieje nieprawidłowego, dlatego złożyłem pisemne żądanie wypłaty całości pieniędzy. Oczywiście regulamin przewidywał odczekanie, uznaliśmy że potrwa to do 15 maja 2006 r. O tych pogłoskach znalazłem potwierdzenie w liście otwartym panów K. i S. do inwestorów z 7 kwietnia 2006 r., że „DM WGI jest w pełni wypłacalny” o uspokojenie i że kontynuacja współpracy w DM będzie kontynuowana przez WGI Europe, i że to wszystko się pozałatwia do 31 maja 2006 r. Zaczął się okres z kategoriach zdarzeń na każdy dzień. 8 maja 2006 WGI wypowiedziało mi umowę o zarządzaniu portfelem stabilnym, z warunkiem, że wypowiedzenie ma skutkować po przekazaniu środków pieniężnych. Odbyło się przekazanie kompetencji tej sprawy na WGI Consulting. Dopiero wtedy dowiaduję się, że mam jakieś obligacje, które w formie dokumentu będą wydane i dokonane zostaną wszelkie rozliczenia. Już 10 maja 2006 r. pan S. pod pieczątką nie DM, ale po prostu WGI Consulting informuje mnie, że obligacje WGI Consulting w portfelach stanowią zdecydowaną większość i że „zostały zmaterializowane w depozycie WGI Consulting”. Groza zaczyna narastać. Te wiadomości są całkowicie nowe dla mnie. Składałem wniosek o wypłatę pieniędzy, a dowiaduję się, ze mam jakie śmieciowe obligacje. 16 maja 2006 r. jestem z wizytą w biurze WGI i dowiaduję się ustnie, że pieniędzy nie dostanę tylko jakieś szczątkowe sumy, al. Reszta w nieznanych mi obligacjach WGI Consulting, oraz obietnicę, że wypłata nastąpi w maju 2007 r. Anonsowano mi informację że nie dostanę pieniędzy, napisałem więc skargę do KPWiG. Składam ją 18 maja 2006 r. na odmowę zwrotu środków i udzielenia mi informacji. 23 maja składam następną wizytę w biurze WGI i uporczywie żądam wydania mi z czego składa się suma na moim ostatnim wyciągu – z jakich pozycji i instrumentów. Dostaję lakoniczny papierek, którego nie przyjmuję, żądam podpisu członków zarządu, oficjalnego stanowiska, otrzymuję na papierze ze stemplem WGI Consulting i podpisami panów S. i K. zestawienie, że na koncie posiadam 37,6 tys. sztuk obligacji WGI Consulting po wycenie 11,6 zł za sztukę. To daje 437 tys. zł, czyli kwota z wyciągu z 31 marca 2006 r. zmniejszona o przekaz z WGI na 3 tys. zł.
Wysoki Sądzie! Te 3 tys. zł to jedyne pieniądze, jakie do mnie wróciły z likwidowanego DM, żeby było mi weselej, otrzymałem komunikat od syndyka WGI Cosnulting, który sprawdzał, stan mojego rachunku w obligacjach. Syndyk stwierdził w dokumencie, że kwoty przekazywane przez członków zarządu w większości przypadków takie obligacje nie zostały nigdzie zapisane. Z tego by wynikało, że nie mam pieniędzy ani obligacji. Na moją prośbę o jakieś dane identyfikujące te obligacje nie otrzymałem żadnych takich danych.
Zajmę się podsumowaniem mojej szkody, którą wyrządzili mi:
31 marca 2006 r. stan rachunku Stabilnym moim wynosił 440,5 tys. zł. Już 22 maja 2006 likwidator przekazał mi 3 tys. zł. 26 marca 2006 r. otrzymałem 10,7 tys. zł rekompensaty. 21 kwietnia 2006 r. dostałem wypłatę 12 tys. zł od syndyka WGI Consulting. Razem poniosłem stratę 413,8 tys. zł. Nie składałem dokumentów o naprawienie szkody, chcę ją teraz zgłosić.
Pytania prokuratora:
Z kim pan rozmawiał w maju 2006 r. z WGI?
Dwie pracownice WGI – pani S. i za tydzień jakaś jej inna koleżanka, nie pamiętam nazwiska.
Czy składał pan ustnie lub pisemnie dyspozycji nabycia obligacji?
Nie.
Czy wie pan, jaki był podany stan pana rachunku przy przekształceniu WGI SA w WGI DM panu oraz do KPWiG?
Obrona protestuje: w pytaniu jest sugestia, że to dwie inne kwoty. Wywiązuje się sprzeczka między adwokatem i pełnomocnikiem, sąd uspokaja i każde odpowiedzieć na pytanie świadkowi Jacentemu S.
Nie miałem takiego zestawienia, nie drążyłem tego bo otrzymałem pismo w lipcu 2006 r. z KPWiG, które dotyczyło mojego stanu posiadania. Włos mi się jeżył, bo wartości te odbiegały od moich wyobrażeń. W WGI Dynamicznym 309 tys. zł, pracownik WGI pisał, że mam tu zero.
Czy sygnalizowano panu z WGI o problemach przed kwietniem 2006 r. o oprogramowaniu i moimi rachunkami?
Nie.
Pytanie obrońcy.
Cytował pan pismo od zarządu WGI Consulting. Co to za pismo i czy może je pan złożyć do akt? Powołał się pan na to pismo.
To nie było pismo skierowane wyłącznie do mnie. To drugi komunikat, jaki skierował do nas syndyk. Mogę złożyć kopię tego pisma, w nim nie ma mojego nazwiska.
Sąd wzywa świadka Jacentego S.
Ewa Ś. na koniec:
Chciałabym się dowiedzieć, skąd się biorą różnice w księgowaniu pieniędzy na naszych rachunkach i w danych przekazywanych do KPWiG, w moim przypadku różnica jest pięciokrotna, trudno to nazwać błędem, wynika z tego, że oszustwo ciągnie się jeszcze z okresu WGI SA.
Z zeznań Ewy Ś. z postępowania przygotowawczego: Nie pamiętam, bym była informowana o powiązaniach kapitałowych WGI DM oraz WGI Consulting, ani powiązaniach osobowych między tymi spółkami. Nie wyraziłam również sprzeciwu w sprawie zakupu obligacji WGI Consulting na mój rachunek.
Ewa Ś. odpowiada na pytania prokuratorów.
Co było powodem rozwiązania umowy przez panią?
Po upadłości otrzymałam biuletyn standardowy uspokajający z WGI ale również zadzwoniła do mnie pracownica WGI natarczywie namawiająca do pozostania w firmie. Uznałam, że ryzyko jest bardzo duże i wycofałam się. Przedstawicielka WGI mówiła, o tym, że jest sztuczna nagonka w prasie na spółkę, co pogarsza swobodę działalności. Nigdy nie miałam styczności z oskarżonymi.
Czy przed majem 2006 r. ktokolwiek sygnalizował pani problemy z oprogramowaniem, rozliczeniami i działalnością?
Nigdy. Śledziłam stan rachunków, zdarzały się czasem straty, co mnie uspokajało, bo uwiarygodniało to działalność firmy.
Skąd dowiedziała się pani o cofnięciu licencji WGI?
Z prasy. Na pewno nie dowiedziałam się o tym od pracowników spółki?
Czy powierzyłaby pani pieniądze WGI DM, gdyby nie była pani w błędzie co do stanu rachunków?
Oczywiście że nie, gdybym była informowania o stanie rachunków. Firma wydawała się bezpieczna i wiarygodna przez osoby, które swoją twarzą firmowały jej działalność.
Obrona nie ma pytań.
Sędzia Anna Bator-Ciesielska ogłasza kilkanaście minut przerwy.
Sąd wzywa świadka Ewę Marię Ś., lat 57, niekarana za składanie fałszywych zeznań.
O WGI usłyszałam w 2001 r., na początku były to opinie znajomych, później zetknęłam się ze stoiskiem WGI SA na targach Moje pieniądze w pałacu kultury. Tam pracownicy przedstawili mi zasady funkcjonowania firmy i rynku fok ex, które dawały możliwości wypracowania ponad przeciętnych zysków. Nie były to piramidalnie wysokie kwoty, ale była to bardzo atrakcyjna oferta. W październiku 2001 r. podpisałam umowę o zarządzanie i wpłaciłam 150 tys. zł. Wszystkie moje wpłaty i wypłaty są zapisane w historii rachunku w WGI, wyciągi z całej historii współpracy posiadam. Do otrzymania licencji DM, wpłaciłam dodatkowo 165 tys. zł Jednocześnie wypłaciłam 201,5 tys. zł. W lipcu 2004 r. podpisałam umowę o prowadzenie drugiego rachunku inwestycyjnego, dokonałam 165 tys. zł. Na tym koncie nie było żadnych ruchów z mojej strony. W marcu 2005 r. WGI SA przekształciło się w DM, mój pierwszy rachunek opiewał na 316 tys. zł, to było saldo otwarcia w domu maklerskim, drugi rachunek opiewał na 63 tys. zł. Razem 379 tys. zł. Po wybuchu afery WGI otrzymałam informację podpisaną przez Marka Szuszkiewicza, że na dzień rozpoczęcia działalności maklerskiej do KPWiG wpłynęła informacja od WGI, że saldo moich rachunków wynosi: 58 tys. zł pierwszy, i 58 tys. zł drugi. Wydaje mi się, że oszustwo już wtedy było popełnione. Nie ma możliwości, by system generował tak różne kwoty dla tych samych rachunków. Chciałabym prosić oskarżonych o wyjaśnienie przyczyn tych rozbieżności na moment wejściowy.
W czasie działalność DM wypłaciłam jeszcze 60 tys. zł, jednak na 31 marca 2006 r. przedstawiano mi salda: 274 tys. zł pierwszego rachunku, 67,9 tys zł drugiego. Znów informacja z KNF mówiła, że stan moich rachunków wynosił 9,5 tys. zł pierwszego i instrumenty finansowe na kwotę 44 tys. zł, drugiego zaś 3,9 tys. zł instrumenty finansowe oraz na rachunku XXX zł. Łącznie to 66,8 tys. zł, nawet nie wartość wykazywana przez WGI wartości drugiego rachunku mojego. Różnica to pięć razy mniej niż na raportach – 275 tys. zł. Oczekuję wyjaśnień. Nawet jeśli były straty, to nie byliśmy o nich informowani. Trudno nazwać to niegospodarnością, ciśnie się na usta słowo oszustwo. Nie wiedziałam o tym, że na moje rachunki kupowano akcje WGI Consulting, nigdy nie otrzymałam z WGI DM informacji o posiadanych obligacjach, dowiedziałam się o tym w 2007 r. z informacji od syndyka Lechosława Kochańskiego. Nigdy nie słyszałam o inwestycjach w nieruchomości w UAS, ani o zaciąganych kredytach czy poręczeniach. 28 kwietnia 2006 r. osobiście złożyłam w siedzibie firmy na Chłodnej wypowiedzenie umowy prowadzenia obydwu rachunków. W rezultacie 22 maja na moje konto dostałam 4 tys. zł. Zbulwersowana udałam się do siedziby firmy na Chłodnej, gdzie po raz kolejny uspokajano mnie – rozmawiał ze mną pan Sawicki – że WGI DM zakupiła dom maklerski Trade Wall Street, stąd przejściowe kłopoty z wypłatą środków. Wówczas moja sytuacja osobista była trudna, byłam ciężko chora, w związku z zagrożeniem życia problemy finansowe nie były dla mnie pierwszoplanowym zajęciem, więc nie śledziłam z uwagą wszystkich komunikatów prasowych. Również uległam presji, zasugerowałam się osobami współpracującymi w WGI, pani Bochniarz, prof. Orłowski, pan Kuczyński, które uwiarygodniały firmę. Z funduszu gwarancyjnego KPWiG otrzymałam później 12 tys. zł. Nie otrzymałam maksymalnej wypłaty, bo zaniżono stan moich rachunków. Nie otrzymałam żadnych wypłat z masy upadłościowej DM, postępowanie zostało umorzone z braku środków, choć poszkodowani wpłącili 800 tys. zł zaliczek na jego prowadzenie. Nie otrzymałam również żadnych wypłat z likwidacji WGI Consulting, o co nawet nie zabiegałam, nie mając świadomości, że zostały jej obligacje dla mnie zakupione. Dowiedziałam się o tym z pisma syndyka. Nie rozumiem dlaczego oskarżeni powołując się na błędną działalność systemu, sami się na nie powołują, sami wypłacali kilkunastu osobom jeszcze w czerwcu 2006 r. środki zgodnie z ich saldami.
Jednocześnie wnoszę o naprawienie szkody.
Zaczęło się przesłuchanie świadka Jana J., oskarżyciela posiłkowego i poszkodowanego.
Jan J., emeryt, lat 72, niekarany:
Zostałem oszukany i okradziony z oszczędności całego życia. Kiedy padło WGI właśnie przechodziłem na emeryturę, te pieniądze miały mi służyć. Podpisałem umowę w WGI w 2003 r., jeszcze to było WGI SA, która robiła kontrakty koreksowe. Jeden z ajentów ubezpieczeniowych mnie namówił, przez pół roku obserwowałem wyniki i zdecydowałem się zainwestować. Co miesiąc otrzymywałem raporty, w większości wykazywały wzrosty, choć właściwie fundusze inwestycje miały takie same wzrosty, więc nie budziło to podejrzeń. Kiedy WGI przekształciło się w DM licencjonowany przez komisję, to uznałem, ze to najbardziej bezpieczna inwestycja. Dlatego podpisałem umowę na kontynuację współpracy z WGI jako DM. Wpłaciłem na początki 100 tys. zł, kiedy kończył się forex, miałem 120 tys. zł. Taka kwota została uznana jako kwota wejściowe do WGI DM. Co miesiąc otrzymywałem informację o stanie rachunku inwestycyjnego. Traktowałem to jako raport, tym bardziej, że w jednym z pism dyrektor działu obsługi klienta Ryszard Haczek wyjaśnia, że obecny raport zgodnie ze standardami rynkowymi zawiera w zbiorczej formie wycenę będącą finalnym wynikiem wszystkich operacji zrealizowanych w ciągu miesiąca na koncie. Zrealizowanych podkreślam. Dalej – jedynym raportem określającym stan rachunku jest wycena od WGI. Teraz słyszę, że to były jakieś prognozowane wyniki. To co jest prawdą? Dlatego twierdzę, że zostałem oszukany. Wypłacono mi w wyniku postępowania likwidacyjnego z DM – 2,5 tys. zł, z WGI Consulting z tytułu obligacji 10390 zł, i wreszcie z KDPW – 8,9 tys. zł, ponieważ syndyk przedstawił takie dane, które nijak nie przystawały do moich wpłat i wypłat. Nie wiem, jakie miałem obligacje, bo nigdy nie otrzymałem żadnej takiej informacji. Te pieniądze, które odzyskałem to i tak wydałem na kancelarię prawniczą. Uważam, że moja prywatna szkoda to kwota, jaką zgodnie z umową, po wypowiedzeniu jej 6 kwietnia i zażądaniu wypłaty, powinienem z siedmiu dniach roboczych – czyli do 10 maja – powinienem otrzymać, zgodnie ze stanem na dzień 31 marca. Czyli 122 tys. 850 zł.
Pytanie prokuratora: czy weryfikował pan te raporty?
Były one identyczne lub prawie identyczne, jak publikowane na stronach WGI.
Na co pan wyrażał zgodę jeśli chodzi o możliwości inwestycyjne?
To był pakiet WGI Stabilny w złotówkach, tam był częściowo handel walutami/
Czy ktoś informował Pana o ryzyku inwestycyjnym? Czy mówiono o możliwości utraty części środków?
Tak, to chyba nawet jest w umowie, z tym, że jeśli obserwował bym że coś się źle dzieje, gdybym był rzetelnie informowany, to sam bym zrezygnował z tego.
Kiedy pan podjął decyzję o wycofaniu?
Natychmiast po odebraniu licencji.
Czy kontaktował się pan ze spółką w sprawie stanu rachunków?
Nie.
Czy przed majem 2006 r. sygnalizowano jakieś problemy w sprawie WGI i pana inwestycji?
Nie, w żaden sposób.
Czy wiedział Pan, że pana pieniądze były inwestowane w WGI Consulting?
Szczerze mówiąc, dowiedziałem się o tym po wybuchu afery/
Czy wyraził pan zgodę na taką inwestycję?
Nikt mnie o to nie pytał.
Czy przed upadkiem WGI DM spotkał się pan z oskarżonymi?
Nie.
Skąd dowiedział się pan o upadłości?
Z gazety albo Internetu. Z DM nikt mnie nie poinformował
Czy złożył pan wniosek o na[prawienie szkody?
Wydaje mi się, że tak, ale nie mam pewności. Nie wiem, czy do tego sądu?
Czy chciałby pan taki wniosek złożyc?
Jeśli nie złożyłem, to owszem. Domagam się kwoty pełnej wierzytelności – 122 850 zł, to stan rachunku na 31 marca 2006.
Pytania obrońców:
Czy podpisał pan umowę na zarządzanie portfelem WGI Stabilny w polskich złotych?
Tak.
Czy pamięta pan załącznik nr 4 o strategii?
Nie.
Czy pamięta pan jakikolwiek dokument o skaldzie portfela inwestycyjnego?
Nie mogę sobie przypomnieć.
Świadek: zainwestowałem, bo WGI uwiarygadniały osoby znane z telewizji, autorytety w dziedzinie gospodarki.
Pytanie 15 do Macieja S: wszelkie wypłaty na rzecz klientów DM były wykonywane zgodnie z danymi systemu WGI opracowanego przez firmę Mac Groszek, zgodnie z wyceną portfela DM i udziału klienta w tej wartości.
Pytanie 16: Zysk za rok 2005 wynikał z wycen portfela zawartych w systemie WGI, a system księgowy Symphonia nie był tak naprawdę w stanie pełnić roli systemu wyceniającego portfel jak i określającego okresowe zyski, choćby z tego względu, że obligacje WGI Consulting, które stanowiły istotną część portfela były księgowane po wartości minimalnej, nie uwzględniając wzrostu ich wartości.
Pytanie 17: Jedyne przelewy na prywatne rachunki z WGI Europe to są przelewy wynikające z zawartych umówi pożyczek, których nikt nie ukrywał i które znajdują się w aktach sprawy. Żadnych innych przelewów nie było.
Pytanie 18: We władzach WGI Europe zasiadaliśmy ja i Łukasz K.
Pytanie 19: Środki otrzymane z tytułu udzielonych pożyczek zostały wykorzystane zgodnie z naszą prywatną wolą. Majątek w tamtym czasie posiadany przeze mnie i Łukasza K., prywatny majątek, absolutnie pozwalał nam na spłatę tych pożyczek. Ta kwestia nigdy nie podlegała dyskusji ani nie była zagrożona. Dopiero późniejsze wydarzenia upadłości spółek WGI jak również blokada naszych prywatnych aktywów i zajęcie majątków uniemożliwiły zwrot tych kwot.
Pytanie 20: Nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy po przekazaniu pożyczek z WGI Europe pozostały na rachunkach tej spółki środki i w jakiej wysokości, ale jestem przekonany, ze te dane znajdują się w aktach sprawy.
Pytanie 21: Nie pamiętam dokładnie, kiedy powstało WGI Europe, te dane są w aktach sprawy. Jej udziałowcami byli ja i Łukasz K.
Pytanie 22 i 23 dotyczą kwot i dat – oskarżeni nie posiadają wiedzy, ale dane te mają się znajdować w aktach
Pytanie 24: Nie wiemy, kiedy i w jaki sposób WGI Europe zakończyła działalność, bo nie uczestniczyliśmy w jej likwidacji. Z pobieżnych informacji wynikało, że spółka została komuś sprzedana, ale nie wiemy, jakie były jej losy. To wszystko.
Pytanie 9 o nazwy spółek celowych do realizacji projektów nieruchomościowych.
Wg nas to były RML Development i WGI Property. Na tym nasza wiedza się kończy, tym zajmował się na miejscu pan Śledziejowski.
Pytanie 10 dotyczące udziałowców i osób wchodzących w skład spółki RML. We władzach tej spółki jak i jej udziałowcami byłem ja – Maciej S, pan Łukasz K i pan Śledziejowski. Chciałbym zaznaczyć, iż ideą od początku było, by to WGI Consulting wprost posiadał udziały w tych spółkach celowych, natomiast przed ich zarejestrowaniem pan Śledziejowski poinformował nas, że zarejestrowanie tych spółek amerykańskich z udziałem podmiotów polskich, z polskimi dokumentami rejestrowymi, z jego doświadczenia będzie bardzo problematyczne i wydłuży ten czas, dlatego zasugerował, by przynajmniej tymczasowo skorzystać z powszechnej wersji w USA, gdzie obcokrajowiec na podstawie paszportu osobiście staje się wspólnikiem w takiej spółce. Powiedział, ze to droga dzięki której rejestracja przebiegnie szybko i sprawnie i będzie można rozpocząć realizację projektów, a w tym czasie on zastanowi się nad możliwościami zmiany tego stanu.
Pytanie 11: Na realizację projektów na rynku nieruchomości w USA została przeznaczona kwota wyłącznie 10 mln USD pozostawionych do dyspozycji spółki przez Wachovię, trafiły one w całości do podmiotów uczestniczących w realizacji tych przedsięwzięć, w tym do WGI Europe. Z tego co pamiętamy, około 70 proc. tej kwoty zostało wprost przekazane na zakupy i remonty osiedli mieszkaniowych.
Pytanie 12 jest tożsame z pytaniem 11. Przejdźmy do pytania 13:
Pan Śledziejowski przystąpił do zamykania pozycji. W kwietniu 2006 r. portfel spadł o kilka mln USD, a w maju spadł do kwoty rzędu 17 mln USD, o czym dowiedzieliśmy się dopiero w czerwcu, bo 31 maja rachunek został zablokowany, więc przestano przekazywać nam informacji na temat salda. Spadek wartości portfela był spowodowany wyłącznie wymogiem zarządzających Wachovii zredukowania wartości portfela WGI Consulting w wyniku odebrania licencji i informacji z KPWiG.
Czy po 4 kwietnia 2006 r WGI DM wypłącał jakiekolwiek kwoty klientom.
Owszem, wypłacał. Były to dwa rodzaje wypłat. Pierwsze na rzecz klientów, którzy zgłosili dyspozycje wypłat określonych kwot jeszcze w marcu 2006 r., co spółka była zobowiązana uczynić. Drugie to wypłaty na rzecz wszystkich klientów zgodnie z saldem ich rachunków pieniężnego stanowiącego cześć rachunku inwestycyjnego. Te wypłaty były zgodne z zaleceniem KPWiG.
Pytanie o powody dla których saldo Wachovii uległo zmniejszeniu pomiędzy 31 marca a 31 maja 2006 r. Blokada środków w Wachovii nastąpiła 31 maja. Spadek wartości aktywów był spowodowany kilkoma czynnikami. Po odebraniu licencji DM 4 kwietnia, wg naszej wiedzy od więcej niż jednej osoby ze strony Wachovii, wiemy że do szefów tej firmy trafiły bezpośrednio informacje, że spółka WGI DM została 4 kwietnia pozbawiona zezwolenia na prowadzenie działalności maklerskiej. Dodatkowo opatrzone to było komentarzem dotyczącym okoliczności. Wiemy, że wysyłano im także kserokopie artykułów prasowych, tam pojawiały się też informacje o rzekomym praniu brudnych pieniędzy przez WGI DM. W tym czasie pan Śledziejowski przekazał nam informacje, że o ile sytuacja DM mało interesuje Wachovię, bo to odrębny podmiot, to już sugestia, że WGI Consulting mógłby uczestniczyć w procederze prania pieniędzy było już kwestią poważną. Wachovia wszczyna wewnętrzne postępowanie wyjaśniające. Wcześniej WGI Consulting miał jeden z najwyższych statusów jeśli chodzi o wiarygodność, co przekładało się na warunki współpracy i wysokość dźwigni finansowej dla rachunku WGI Consulting. W okresie wewnętrznego postępowania dostajemy status spółki pod obserwacją, co skutkuje radykalną zmianą warunków współpracy, co oznacza zmniejszenie poziomu dźwignie finansowej. W efekcie otrzymujemy informację, ze z chwilą zmiany statusu klienta tzw. ekspozycja wykracza poza nowe obniżone limity. Dostajemy dwie opcje: albo w kilka dni dopłacimy kilkanaście do 30 mln USD, co wyrówna poziom depozytu do ówczesnej ekspozycji rynkowej, lub WGI Consulting zredukuje otwarte pozycje do wysokości posiadanego w tamtym czasie depozytu. Nie mieliśmy żadnej możliwości dokonania dopłaty, dlatego pan Śledziejowski jako szef zarządzających aktywami poinformował, ze będzie zamykał pozycje. Wskazał, że w najmniejszym stopniu jego strategia nie zakładała takiej konieczności tak nagle i w tak krótkim czasie i że musimy się spodziewać, że to może łączyć się ze stratami. Z naszej strony byłą informacja, by zrobili co w ich mocy by odbyło się to jak najbardziej bezboleśnie.
Pytanie o różnicę wysokości środków na rachunkach WGI oraz w akcie oskarżenia. Nie jesteśmy w stanie się do tego odnieść. Po pierwsze należy pamiętać o różnych datach wyliczania, po drugie nie rozumiemy i nie wiemy jaki jest sposób wyliczenia szkody. Akt oskarżenia mówi o kwocie rzędu 245 mln zł, a pracując na tych samych dokumentach syndyk WGI DM określił sumę wierzytelności na kwotę istotnie niższą. Kolejna kwestia to, że w wyliczeniu szkody przez prokuraturę nie uwzględniono kilkudziesięciu milionów wypłaconych w toku postępowania upadłościowego WGI DM, więc kwota powinna być o tę kwotę niższa. Nie sposób pominąć faktu, że WGI byłą firmą zarządzającą aktywami, ponoszącą określone ryzyko. Zgodnie z umowami z klientami, straty również były dopuszczalne. Nie potrafimy zrozumieć, dlaczego po odebraniu licencji DM, szereg strat miały miejsce, choćby straty na różnicach kursowych, mówimy o dziesiątkach milionów złotych, czy też straty w Wachovii. Dlaczego te wartości są pomijane? Fakt, że z jednej strony jest nam zarzucane działanie w postaci zaspokojenia 22 klientów wprost z WGI Consulting, a z drugiej strony ter same osoby znajdują się na liście poszkodowanych a ich salda wprost zaliczają się do szkody wyliczonej w akcie oskarżenia. Trudno odnieść się do tego w sposób merytoryczny.
Zaczynamy kolejne posiedzenie sądu w sprawie WGI. Na ławie oskarżonych konsekwentnie stawiają się oskarżeni oraz ich adwokat, mec. Jakub Wende.
Mec. Jakub Wende:
Pan Maciej S. ustosunkuje się do pytań zgłoszonych przez pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego Janusza G. do sądu na zeszłym posiedzeniu. Wyjątkowo.
Sędzia Anna Bator Ciesielska wskazuje, że na pytania oskarżycieli będzie odpowiadał oskarżony.
Maciej S.:
Pytania 1,2,3 i 4.:
Trudno się szczegółowo ustosunkować do kwot i dat zawartych w tych pytaniach. Chciałbym przypomnieć, że w drugiej połowie czerwca 2006 r. administracja budynku, w którym mieściły się biura WGI zablokowała nam dostęp do budynku. Tłumaczyli to obroną swoich interesów w kategoriach zabezpieczenia płatności czynszu w kolejnych miesiącach, chcieli zabezpieczyć meble i sprzęt. Od tego czasu nie mieliśmy dostępu do czegokolwiek, co tam się znajdowało.
Ponadto 28 czerwca 2006 r. miało miejsce pierwsze przeszukanie naszych prywatnych domów przez ABW. Zabezpieczono wszelkie dokumenty, które mogły mieć związek z działalnością WGI, w tym wiele dokumentów prywatnych. Natomiast 13 lipca miało miejsce zatrzymanie nas i kolejne przeszukanie naszych domów i odebranie kolejnych dokumentów i sprzętu. Mimo najszczerszych chęci odpowiedzi na te pytania, to opierając się wyłącznie na pamięci w tak szczegółowy sposób nie jesteśmy w stanie udzielić odpowiedzi.
Kolejne pytanie: w okolicach lipca lub sierpnia 2005 r. WGI dysponowała ponad 200 mln zł tzw. płynnych aktywów, to kwota raportowana do KPWiG. Przez kolejne sześć miesięcy ta kwota uległa zmniejszeniu w wyniku wypłat na rzecz klientów, którzy takie dyspozycje zgłaszali. Były one zgłaszane, bo klienci nie byli zadowoleni z wyników, a na giełdzie było sporo debiutów , a fundusze inwestycyjne generowały dobre wyniki.
Kwota 33 mln USD w kwietniu 2006 r. to nie były wszystkie aktywa WGI. Trzeba pamiętać o środkach wprost zainwestowanych na rynku nieruchomości , środkach na rachunkach firm koreksowych oraz środkach pieniężnych na rachunkach w Polsce.
Dla przypomnienia - WGI to grupa spółek finansowych, które działały na rynku forex, a w latach 2005-2006 jedna z nich stała się domem maklerskim. Maciej S., Łukasz K. oraz Andrzej S. – jako członkowie zarządu spółek, a dwaj pierwsi jako założyciele - są oskarżeni o wyrządzenie 1,2 tys. klientów szkody w wielkim rozmiarze, którą akt oskarżenia określa jako 248 mln zł. Proces ruszył po siedmiu latach śledztwa, oskarżeni nie przyznają się do winy.
Czego dowiedzieliśmy się z ich wyjaśnień? Że „afera WGI” została wywołana przede wszystkim przez działania Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (poprzedniczki KNF). Oskarżeni dodają do tego źle działający system informatyczny (wskazując, że KPWiG dało im zbyt mało czasu na opracowanie takiego systemu). Przyznają również, że za radą prawników kancelarii Domański, Zakrzewski, Palinka podjęli błędną decyzję o działaniu w formie domu maklerskiego, a nie TFI.
Na kolejnym posiedzeniu sądu, w przyszłym tygodniu, przesłuchany ma być Marek Szuszkiewicz, dyrektor departamentu firm inwestycyjnych KNF, który z ramienia KPWiG odpowiadał za relacje z WGI. Dziś jednak posłuchamy relacji sześciorga wybranych spośród dwudziestki oskarżycieli posiłkowych, którzy są jednocześnie poszkodowanymi.