WIG20 z potencjałem na 4000 pkt

Krzysztof PączkowskiKrzysztof Pączkowski
opublikowano: 2025-07-20 20:00

Akcje blue chipów z GPW mają przed sobą świetne perspektywy, choć w krótkim terminie możliwe są ruchy korekcyjne – uważa Jacek Babiński, wiceprezes Pekao TFI odpowiedzialny za pion zarządzania aktywami.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W piątek, 18 lipca, WIG20 zbliżył się do poziomu 3000 pkt, a od początku roku urósł o ponad 35 proc. Inwestorzy muszą jednak pogodzić się z podwyższoną zmiennością na rynkach wynikającą z chaosu geopolitycznego i zawirowań w światowej gospodarce. Dobra kondycja polskich spółek i mocne fundamenty rodzimej gospodarki powodują jednak, że warszawska giełda będzie dobrym miejscem do lokowania kapitału, uważa wiceprezes Pekao TFI.

- Polski rynek akcji jest w trendzie wzrostowym, a w ciągu najbliższych dwóch lat WIG20 może wzrosnąć docelowo z obecnych około 2950 do 3500-4000 pkt – prognozuje Jacek Babiński.

Atrakcyjne zakupy

Według wiceprezesa Pekao TFI w drugiej połowie roku można się spodziewać korekty nie większej niż 10-15-procentowa, która dla inwestorów powinna być świetną okazją do zakupów akcji. Schłodzenie nastrojów byłoby odpowiedzią na ewentualną recesję za oceanem w perspektywie najbliższych sześciu-dziewięciu miesięcy.

- Nierealne jest oczekiwanie, że amerykańskie indeksy spadną poniżej poziomu z początku kwietnia tego roku [4983 pkt na S&P 500 – red.]. Wówczas doszło na Wall Street do panicznej wyprzedaży, czy wręcz kapitulacji inwestorów po szokującej zapowiedzi wprowadzenia nowych ceł i tym samym eskalacji wojen handlowych przez prezydenta USA Donalda Trumpa – mówi Jacek Babiński.

Jego zdaniem możliwe pogorszenie nastrojów w USA będzie skutkowało także przejściowymi spadkami na Starym Kontynencie, w tym na warszawskiej giełdzie.

- W pierwszej połowie tego roku GPW była jednym z najbardziej dynamicznych rynków, ze stopą zwrotu sięgającą 30 proc. Taki wynik nie zdarza się często. Wzrost wynikał nie tylko z przesłanek o charakterze fundamentalnym, ale był również następstwem zbyt dużego pesymizmu jesienią 2024 r. Wtedy przy zmianie sentymentu inwestorów – preferowali oni giełdę amerykańską czy choćby rynek kryptowalut - doszło do mocnej wyprzedaży w Warszawie, choć same fundamenty polskich spółek były i są bardzo dobre – przypomina Jacek Babiński.

Według niego biorąc pod uwagę wyniki spółek i perspektywy gospodarki powrót kapitału na GPW był jednak tylko kwestią czasu.

- Choć wyceny krajowych akcji nadal są na dosyć rozsądnym poziomie, to obecnie oceniam je raczej neutralnie w porównaniu do zagranicznych parkietów. Oczekuję też w kolejnych miesiącach nadal istotnej zmienności, co będzie wynikało z szeregu czynników ryzyka, obejmujących zarówno sferę gospodarczą, jak też geopolitykę – ocenia wiceprezes Pekao TFI.

Część potencjalnych zagrożeń już się zresztą zmaterializowała i negatywnie wpłynęła m.in. na amerykańską gospodarkę.

- Nowe cła dają o sobie znać coraz mocniej, powodując perturbacje gospodarcze. Skutkują spowolnieniem wzrostu PKB Stanów Zjednoczonych i pogorszeniem kondycji firm, czego nie było widać jeszcze na początku 2025 r. – mówi Jacek Babiński.

Dlatego nie należy wykluczyć jeszcze mocniejszego schłodzenia gospodarki USA.

- Rynki akcji nie sygnalizują jednak na razie ścieżki recesyjnej, reagując dosyć spokojnie na kolejne wystąpienia Donalda Trumpa i jego czasem dosyć karkołomne pomysły dotyczące ostatecznego poziomu taryf celnych – dodaje Jacek Babiński.

Od dołka 8 kwietnia S&P 500 urósł o ponad 25 proc. i jest już wyżej niż na początku roku.

Choć wyceny krajowych akcji nadal są na dosyć rozsądnym poziomie, to obecnie oceniam je raczej neutralnie w porównaniu do zagranicznych parkietów.

Jacek Babiński
wiceprezes Pekao TFI

Wiceprezes Pekao TFI zwraca uwagę na szereg czynników, które mogą mieć korzystny wpływ na globalną gospodarkę, dając jednocześnie paliwo do wzrostu cen akcji i podtrzymując dobre nastroje inwestorów. Chodzi o stymulację fiskalną w Europie – szczególnie w Niemczech, a także wdrożenie ustawy deregulacyjnej przez administrację Donalda Trumpa. Spodziewane jest też ożywienie na rynku chińskim, a wiele banków centralnych jest w trakcie cyklu obniżek stóp procentowych.

- W jednym czasie ponownie zaczynają się zbiegać programy stymulacyjne o charakterze fiskalnym i monetarnym, co dla rynków giełdowych jest pozytywne. Trzeba w tej sytuacji odróżnić szum informacyjny, który w krótkim terminie jest odbierany negatywnie przez inwestorów, od długofalowych impulsów o fundamentalnym znaczeniu dla gospodarki – ocenia Jacek Babiński.

Możliwa stabilizacja

Zdaniem wiceprezesa Pekao TFI, o ile 2025 r. charakteryzuje się wyjątkową zmiennością i nieoczekiwanymi zwrotami akcji na rynku globalnym, to perspektywa na lata 2026-27 jest stabilniejsza.

- Okresowe spadki należy traktować jako okazję inwestycyjną. Przykładem może być choćby kwietniowa panika i wyprzedaż, po których rynki szybko wróciły do równowagi, notując kolejne rekordy. Spośród giełdowych sektorów szczególnie interesująco prezentuje się branża technologiczna, ale także banki, e-commerce, czy choćby przemysł – wylicza Jacek Babiński.

Według niego warto także zwrócić uwagę na rozpoczynający się obecnie sezon publikacji wyników finansowych przez spółki. Rezultaty gorsze od oczekiwań mogą być dobrym pretekstem do rozpoczęcia jesiennej korekty.

- Natomiast dobre wyniki niekonieczne przełożą się w krótkim okresie na kontynuację zwyżki, tym bardziej że giełdowe indeksy są blisko szczytów. Musiałoby dojść do dużych niespodzianek, aby teraz wynieść wskaźniki rynkowe jeszcze wyżej – ocenia wiceprezes Pekao TFI.

Jego zdaniem do ciekawej sytuacja doszło na rynku walutowym, gdzie po rozpętaniu wojen handlowych przez Stany Zjednoczone można było liczyć na umocnienie dolara. Tymczasem stało się inaczej – kurs EUR/USD wzrósł od początku roku o 11 proc.

- Świadczy to o ograniczeniu zaufania inwestorów do waluty amerykańskiej postrzeganej dotąd jako bezpieczna przystań. Spodziewam się, że ten trend utrzyma się w najbliższym czasie, co też jest wsparciem dla walut satelickich powiązanych z euro - w tym oczywiście złotego – mówi Jacek Babiński.

Ekspert zwraca także uwagę na wciąż wysoki poziom realnych stóp procentowych w Polsce. Po spodziewanych dalszych obniżkach nie będzie to już jednak czynnik tak mocno wspierający złotego.

- Przy inflacji sięgającej blisko 20 proc. główna stopa w Polsce wynosiła 6,75 proc., a obecnie przy wskaźniku rzędu 4 proc. stopa referencyjna wynosi 5 proc. W tej sytuacji dalsza redukcja kosztu pieniądza - do około 3,5-4,0 proc. w przyszłym roku - oraz zbliżenie poziomu stóp na naszym rynku i za oceanem nie będzie już czynnikiem umacniającym złotego – dodaje Jacek Babiński.

Według niego na koniec roku kurs USD/PLN wyniesie około 3,60 (czyli o 8 groszy mniej niż obecnie), a EUR/PLN 4,25 zł (czyli tyle, ile obecnie).