Nieco ponad rok po restrukturyzacji zadłużenia, którą ówczesny prezes Maciej Witucki nazywał „największą i najszybszą w historii polskiego rynku kapitałowego”, Work Service znowu musi przekonać banki, że opłaca im się darować spółce część zobowiązań. Spółka od października negocjuje z „międzynarodowym inwestorem branżowym”, który jest zainteresowany jej przejęciem. Inwestor nie jest jednak zainteresowany jej długami, więc Work Service pracuje nad tym, by je ściąć.

— Pierwotnie planowaliśmy wybrać nowego inwestora do końca 2019 r. Z inwestorem, który uczestniczy obecnie w negocjacjach z wierzycielami i akcjonariuszami, jesteśmy w procesie intensywnych rozmów i analiz od października. Jest to duży, międzynarodowy inwestor branżowy, który docenił naszą międzynarodową działalność i efektywność operacyjną, którą osiągnęliśmy dzięki przeprowadzonej restrukturyzacji operacyjnej. Na razie nie mogę podać jego nazwy — mówi Iwona Szmitkowska, prezes Work Service’u.
Kula u nogi
Na koniec trzeciego kwartału ubiegłego roku Work Service miał prawie 400 mln zł zobowiązań krótkoterminowych, w tym prawie 140 zobowiązań „z tytułu podatków, ceł, ubezpieczeń i innych świadczeń”, ponad 120 mln zł kredytów i pożyczek oraz 45 mln zł zobowiązań z tytułu emisji obligacji. Spółka, po spłacie rok temu 104 mln zł kredytów zaciągniętych w konsorcjum banków (Santander, Millennium, BNP Paribas, PKO BP), do końca marca powinna — zgodnie z warunkami porozumienia z grudnia 2018 r. — spłacić im więcej niż drugie tyle. Pieniądze są też jej potrzebne na uregulowanie zobowiązań wobec ZUS, które sięgają 60 mln zł, oraz wobec skarbówki.
Do końca maja miała również wykupić obligacje, ale dwa tygodnie temu osiągnęła wstępne porozumienie z ich posiadaczami, zgodnie z którym papiery za 30 proc. ich ceny odkupi „międzynarodowy inwestor”. Po osiągnięciu wstępnego porozumienia z obligatariuszami, a także po uzyskaniu deklaracji czterech znaczących akcjonariuszy, że ze sporym dyskontem sprzedadzą walory „międzynarodowemu inwestorowi”, Work Service pracuje teraz nad porozumieniem z bankami.
— Naszym planem jest, żeby w wyniku konsensusu wszystkich stron udało nam się bardzo szybko wyjść na prostą i, co szczególnie ważne, spłacić w całości wszelkie zaległe zobowiązania wobec ZUS oraz mniejsze zobowiązania handlowe i publiczno-prawne. Największym beneficjentem planowanej transakcji będzie skarb państwa — mówi Iwona Szmitkowska.
Urabianie banków
Dlaczego banki miałyby zgodzić się na cięcie zadłużenia? Nasi rozmówcy twierdzą,że dla świętego spokoju i dobrych relacji z państwem.
— Banki odzyskały już dużą część pieniędzy rok temu, a na cięcia zgodzili się już obligatariusze. Teraz w praktyce wszyscy składają się na to, by uregulować zobowiązania wobec skarbu państwa i stworzyć warunki do wejścia inwestora. Bankom może zależeć na tym, by dobrze żyć z państwem i nie wywracać spółki, która może mu spłacić zobowiązania — twierdzi źródło zbliżone do spółki.
Pierwotny scenariusz był jednak inny. Zakładał, że Work Service sprzeda w 2019 r. zależne spółki za granicą. Na łamach „PB” Maciej Witucki rok temu mówił, że do spłaty długów wystarczą pieniądze ze sprzedaży rentownego węgierskiego biznesu, działającego pod szyldem Prohuman. Work Service ma też spółki zależne na Słowacji, w Czechach i w Niemczech, na tym ostatnim rynku notując bolesne straty. Kupiec na spółkę węgierską wciąż jest poszukiwany, ale Work Service nie przesądza teraz, że sprzeda cokolwiek.
— Nie mamy w tym zakresie finalnych ustaleń, ale w przypadku pozyskania inwestora raczej nie będziemy musieli kontynuować procesu sprzedaży spółek zagranicznych — mówi Iwona Szmitkowska.
Intensywne rozmowy
Work Service zapewnia, że potencjalny inwestor jest poważny i niewiele brakuje do osiągnięcia z nim porozumienia.
— Już w grudniu byliśmy blisko w rozmowach, ale wspólnie ustaliliśmy, że zanim podpiszemy jakiekolwiek umowy, musimy uzyskać wsparcie kluczowych interesariuszy dla ewentualnej transakcji. Według aktualnych planów chcemy zakończyć główne negocjacje w ciągu mniej niż miesiąca, może szybciej. Mam nadzieję, że niedługo uzyskamy wstępną zgodę konsorcjum banków na transakcję. W tej sprawie niemal codziennie toczą się rozmowy — zapewnia Iwona Szmitkowska.
Tymczasem na warszawskiej giełdzie kurs Work Service’u w ostatnim tygodniu osiągnął historyczne minimum. Stało się to po tym, jak wstępne porozumienie z inwestorem osiągnęło czterech kluczowych akcjonariuszy, posiadających wspólnie 56 proc. akcji. To fundusz PineBridge, założyciele spółki Tomasz Misiak i Tomasz Hanczarek oraz brytyjski ProLogics.
Mają oni sprzedać inwestorowi swoje akcje po cenie zaledwie 0,3 zł za walor. Według naszych źródeł zgodzili się na tak niską cenę m.in. z powodu tego, że część akcji jest zabezpieczeniem kredytów, a także — w przypadku ProLogics — ze względu na nierozwiązany spór w sprawie płatności za rosyjską spółkę, za którą Brytyjczycy mieli zapłacić Work Service’owi, ale wciąż tego nie zrobili. Po sprzedaży pakietu inwestorowi roszczenia wobec ProLogics mają być „załatwione bez sądu”.
Przed dokonaniem takiej transakcji inwestor, o ile faktycznie jest „dużym międzynarodowym graczem branżowym”, musiałby uzyskać zgodę urzędu antymonopolowego. W związku z przekroczeniem ustawowych progów musiałby też ogłosić wezwanie na co najmniej dodatkowe 10 proc. akcji z ceną — zgodnie z prawem — nie niższą niż średnia sześciomiesięczna na giełdzie.