Jako "umiarkowany sukces" ocenia minister gospodarki Piotr Woźniak rezultat zakończonego w niedzielę w Hongkongu szczytu Światowej Organizacji Handlu (WTO).
"Nie można określić szczytu jako oszałamiającego sukcesu, bowiem jego rezultaty są niezrównoważone" - powiedział minister w poniedziałek dziennikarzom.
Ministrowie krajów członkowskich przyjęli w niedzielę wieczorem w Hongkongu deklarację końcową, która pozwala na kontynuowanie procesu negocjacyjnego w ramach tzw. Rundy Rozwoju z Dauhy. Sednem uzgodnień jest zapowiedź zniesienia przez Unię Europejską subsydiów w eksporcie rolnym do 2013 roku, trzy lata później niżpierwotnie domagała się tzw. G20 - frakcja kierowana przez Indie i Brazylię.
Zaproponowana data była dla Brukseli łatwiejsza do zaakceptowania, bo przypada ona w ostatnim roku realizacjiuchwalonego właśnie unijnego budżetu (2007-13).
Woźniak podkreślił, że sukcesem jest dla Polski zniesienie subsydiów w eksporcie rolnym dopiero w 2013 roku. Jego zdaniem, skrócenie czasu ich obowiązywania o 3 lata byłoby niekorzystne dla polskiego rolnictwa.
"Zależało nam na ochronie rolnictwa, bowiem w ostatnich latach w tym sektorze zostały zainwestowane duże środki, głównie z powodu przygotowań do wstąpienia do Unii Europejskiej i chcemy, by te nakłady zwróciły się inwestorom" - powiedział.
Dodał, że ustalenia szczytu WTO oznaczają, że UE musi "podążać za harmonogramem reformowania swojej polityki rolnej".
Unia Europejska rocznie wydaje na dopłaty do eksportu rolnego 2,7 mld euro, co pozwala jej skutecznie konkurować cenowo z biedniejszymi producentami. Bez jej ustępstwa w postaci wycofania subwencji dla rolnictwa, proces negocjacyjny w Hongkongu zakończyłby się porażką.
Państwa rozwijające z zainteresowaniem przyjęły złożoną podczas szczytu obietnicę uchylenia do 2008 roku ograniczeń celnych i kontyngentów na 97 proc. wytwarzanych przez nie towarów, choć początkowo żądały od krajów bogatych, by dotyczyło to 99,9 proc. ich oferty.
Nie mniej ważna jest amerykańska deklaracja, że USA zaprzestaną w przyszłym roku dotowania eksportu bawełny, sięgającego 4 mld dolarów rocznie. Z punktu widzenia uboższych wytwórców, nie mających szans na dofinansowanie swego eksportu, była to kwota zabójcza na tyle, że interesy wielu plantatorów w Afryce zostałyzrujnowane.