Woźniak: Ws. polityki energetycznej nie może być rozbieżności

Polska Agencja Prasowa SA
opublikowano: 2006-04-28 20:45

Minister gospodarki Piotr Woźniak uważa, że w obszarze polityki energetycznej nie może być żadnych rozbieżności, niezależnie od umowy koalicyjnej i rozkładu sił, ponieważ dotyczy to bezpośrednio bezpieczeństwa Polski. Z polityki energetycznej mamy politykę bezpieczeństwa - mówi minister w rozmowie z PAP. Poniżej pełny tekst wywiadu.

Minister gospodarki Piotr Woźniak uważa, że w obszarze polityki energetycznej nie może być żadnych rozbieżności, niezależnie od umowy koalicyjnej i rozkładu sił, ponieważ dotyczy to bezpośrednio bezpieczeństwa Polski. Z polityki energetycznej mamy politykę bezpieczeństwa - mówi minister w rozmowie z PAP. Poniżej pełny tekst wywiadu.

PAP: O stanowisko ministra gospodarki toczyły się boje koalicyjne. Czy premier Kazimierz Marcinkiewicz rozmawiał z panem o tym, że będzie pan musiał opuścić stanowisko?

P.Woźniak: Rozmawiał. Liczyłem się z tym od początku. Niezależnie od osoby na stanowisku ministra gospodarki trzeba prowadzić bezpieczną dla Polski politykę energetyczną, co zostało zaczęte podczas rządów AWS, a potem zdemontowane przez postkomunistów. Mieliśmy już efekt tego demontażu, gdy na przełomie roku sprawdziły się najczarniejsze scenariusze (w styczniu rosyjski Gazprom w wyniku konfliktu z Ukrainą ograniczył dostawy gazu do Europy, w tym do Polski - PAP). Polska nie może żyć w takim zagrożeniu. Dlatego jedna rzecz musi pozostać niezmienna, niezależnie od umowy koalicyjnej i rozkładu sił: polityka energetyczna. Z prostej polityki energetycznej zrobiła nam się polityka bezpieczeństwa, dlatego w tym obszarze nie może być żadnych rozbieżności.

PAP: Zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego jest jednym z priorytetów rządu Marcinkiewicza. Czy po siedmiu miesiącach od czasu objęcia przez pana stanowiska szefa resortu gospodarki, Polska jest bezpieczniejsza pod względem energetycznym?

PW: Do osiągnięcia celu jest jeszcze daleko i dlatego właśnie uważam, że polityka energetyczna nie może ulec zmianie. Mamy dobre pozycje wyjściowe do negocjacji we wszystkich tych obszarach. Dotyczy to zarówno tego, co jest ważne, ale nieco mniej wrażliwe, zróżnicowania źródeł i dostaw ropy naftowej, ale też co jest ważniejsze - źródeł gazu. Cały czas toczą się rozmowy - w ostatnich dniach np. ze stroną kazachską. Praktycznie każda podróż zagraniczna kierownictwa resortu w mniejszym lub większym stopniu uwzględnia tematykę dywersyfikacji dostaw.  W tym tygodniu uczestniczyłem w X Międzynarodowym Forum Energetycznym w Doha (Katar), na którym spotkały się kraje importujące i eksportujące ropę i gaz oraz organizacje zrzeszające te kraje, takie jak OPEC i Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE). Wykorzystaliśmy tę okazję do potwierdzenia ścieżki przystąpienia do MAE. Mamy nadzieję przyjąć wszystkie procedury jeszcze w tym roku, co byłoby dużym sukcesem w dziedzinie bezpieczeństwa dostaw ropy naftowej.

PAP: Jeździł pan do Kazachstanu, ostatnio spędził pan kilka dni w Azerbejdżanie. Czy mamy szanse na to, że z tamtego kierunku popłynie do nas gaz lub ropa?

PW: Odwrotnie do priorytetów, które sobie zakładamy: szybciej ropa niż gaz. Z różnych powodów. Rynek ropy jest trudny, ale skłonność do rozmów jest dużo większa. Ropa daje się transportować na trzy sposoby, gaz tylko na dwa (siecią rurociągów lub transportem morskim - gaz skroplony), przy czym gaz skroplony (LNG) jest obarczony jeszcze dodatkowymi trudnościami - i handlowymi, i technicznymi. Poza tym w Polsce praktycznie nie mamy przemysłu LNG. Z gazem sieciowym problem jest znany - musimy mieć dostęp do złóż (innych niż rosyjskie - PAP). Inaczej nie będziemy bezpieczni.

PAP: Gazprom parę dni temu zagroził UE, że jeśli nie zaprzestanie ona prób "hamowania jego ambicji w regionie", to koncern może sprzedawać gaz do krajów Azji i Ameryki Północnej. Pana zdaniem to realna groźba?

PW: To nie jest groźba, lecz stwierdzenie faktu. W internecie istnieje ogólnie dostępny dokument, w którym zapisano cele strategii energetycznej Rosji. W tym dokumencie przed sektorem gazowym postawiono zadanie "zabezpieczenia interesów politycznych Federacji Rosyjskiej w Europie Zachodniej". Rosyjskie złoża ropy i gazu przesuwają się - patrząc z naszej pozycji - coraz bardziej na wschód. Te zachodnie są coraz mniej dostępne i coraz droższe. Na wschodzie są te łatwiej dostępne i większe. Obszarem najbardziej ropo- i gazonośnym jest rejon kaspijski i Syberia. Zarówno źródła jak i popyt koncentrują się coraz bardziej na wschodzie. Chiny są importerem gigantycznych ilości nośników energii, a same wydobywają np. 2 mld ton węgla rocznie. Tymczasem cała Europa wydobywa 180 mln ton. Europa nie jest w komfortowej sytuacji. Paliwa - ropa i gaz - stają się coraz trudniej dostępne i dlatego coraz częściej są przedmiotem oddziaływań polityki. Jak się z tym uporać - to jest prawdziwe wyzwanie XXI wieku. Dlatego Europa powinna szczególnie dbać o swoje bezpieczeństwo energetyczne. Kierunki, które przyjęła UE, są słuszne: przede wszystkim oszczędność energetyczna, zarządzanie popytem i odnawialne źródła energii.

PAP: Nie oszukujmy się, że to zapewni nam bezpieczeństwo energetyczne...

PW: Oczywiście, że nie. Przed nami są jeszcze długie lata, kiedy będziemy korzystać z surowców kopalnych.

PAP: Europa odrzuciła polską propozycję "paktu muszkieterów" (rząd polski wystąpił z inicjatywą europejskiego paktu energetycznego, który zakładał stworzenie nowego mechanizmu bezpieczeństwa energetycznego, opartego na trzech głównych punktach: dywersyfikacji dostaw, możliwości tworzenia rezerw oraz wzroście wymiany energetycznej między państwami europejskimi - PAP) i przyjęła tzw. Zieloną Księgę. Zgodnie z tym założeniem, w sprawie energii Unia będzie mówić jednym głosem, rynek energetyczny będzie w UE w pełni zintegrowany, a w razie kryzysu kraje członkowskie powinny sobie "solidarnie" pomagać, dzieląc się zapasami gazu. Nacisk ma być położony na odnawialne źródła energii i energooszczędność. Czy to zapewni Europie bezpieczeństwo energetyczne?

PW: To jest raczej rodzaj manifestu, niż konkretne rozwiązanie.

PAP: Polska propozycja była lepsza?

PW: O, tak. Mówiliśmy przede wszystkim o bezpieczeństwie dostaw. Ale przeciwnicy tego pomysłu nazwali go "drugim NATO" i to przeszkodziło w jego realizacji.

PAP: Takiego określenia używał m.in. Piotr Naimski, wiceszef resortu gospodarki odpowiedzialny za bezpieczeństwo energetyczne.

PW: Nie używał określenia "drugie NATO", mówił: "na zasadach takich, jak w NATO". Chcieliśmy wprowadzić mechanizm solidarności i gdyby udało się nam to "sprzedać", może pod inną nazwą, to pewnie znakomicie by się to przydało. Próbowaliśmy wprowadzić - zresztą częściowo to się znalazło w przyjętych dokumentach - mechanizm pomocowy i tylko na wypadek kryzysu.

PAP: Tymczasem zamiast zasady solidarności mamy Gazociąg Północny (który ma połączyć Rosję z Niemcami) omijający Polskę. Czy jeszcze możemy jakoś poprawić naszą pozycję?

PW: W pojedynkę, nie. Podkreślam jednak, że Gazociąg Północny to jest cały czas jeszcze projekt. Dopóki na Bałtyku fizycznie nic nie zacznie się dziać, decyzja nie jest do końca podjęta. Inwestycje, które się w Rosji rozpoczęły, to - moim zdaniem - inwestycje, które i tak musiałyby zostać rozpoczęte. Oczywiście nie zmienia to faktu, że w polskich planach dywersyfikacji ten gazociąg na pewno nam nie pomoże. W grudniu ubiegłego roku wysłaliśmy list do Dyrekcji Generalnej ds. energetyki Komisji Europejskiej, w którym prosiliśmy o odpowiedź, jak Komisja Europejska będzie monitorować tę inwestycję. Czy gazociąg będzie podlegał tym samym rygorom i zasadom, co wszystkie inne linie przesyłowe w Europie. Odpowiedź jest niezbyt konkretna, co zapewne wynika z braku informacji, których KE prawdopodobnie jeszcze nie ma. Chcę zauważyć, że w 2007 roku zostaną w UE otwarte wszystkie rynki energetyczne. Oznacza to, że w życie wejdzie zasada dostępu strony trzeciej do rurociągów przesyłowych i sieci energetycznej. Dlatego zapytaliśmy, czy Gazociąg Północny będzie podlegał tym samym zasadom. Na to pytanie odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

PAP: Co z przedłużeniem do Płocka rurociągu Odessa-Brody?

PW: Ten projekt - mimo rożnych przeszkód - dobrze rokuje. Jesteśmy przygotowani na inwestycje między Brodami a Płockiem, ale musimy mieć do tego ukraińskiego partnera. Ten projekt zmienia architekturę dostaw ropy w naszym rejonie. Surowiec do rurociągu miałby pochodzić z rejonów, które bardzo chcą sprzedawać ropę do Europy Środkowej i Europy w tym: z Kazachstanu, Azerbejdżanu. Inwestycja jest dla tych dostawców na tyle atrakcyjna, że w końcu się z nimi porozumiemy na takich warunkach, że będzie można ruszyć z tym projektem.

PAP: Rozmowy gospodarcze w Kazachstanie i Azerbejdżanie nie dotyczyły jedynie ropy i gazu...

PW: Rzeczywiście były szersze. Azerbejdżan chce np. stworzyć nowoczesną infrastrukturę drogową, przemysł spożywczy, przetwórczy, budownictwo. To szansa dla naszych firm, tym bardziej, że Polacy są w Azerbejdżanie wspaniale postrzegani; w Baku do tej pory stoją budynki zbudowane przez Polaków, na starych mapach geologicznych są polskie nazwiska. Ludzie - zresztą w Kazachstanie też - są do nas bardzo przyjaźnie nastawieni.

Rozmawiała Małgorzata Dragan