Trzy duże oferty kuszą inwestorów
Trudno zapamiętać nazwy i profile biznesowe — tak o firmach zza wschodniej granicy mówią zarządzający.
Trzy spółki ze Wschodu ruszyły w tym tygodniu z ofertami publicznymi. Chcą je zamknąć w lipcu. Dwie mają profil rolniczy, dwie są z Ukrainy, nazwy dwóch zaczynają się literą "V". Można się pogubić. A każda z nich chce sprzedać akcje za kilkaset milionów złotych.
Zagubieni w natłoku
Gubią się nie tylko dziennikarze, ale również zarządzający.
— Jesteśmy zasypywani ofertami, szczególnie spółek ukraińskich i rosyjskich, które zwietrzyły szansę na zdobycie kapitału. Jest ich tyle, że zaczynamy mieć problemy z ich rozróżnieniem. Tym bardziej że niemal wszystkie są z jednego sektora — mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
— Wiele spółek ze Wschodu promuje oferty. Telefonów jest tyle, że trudno spamiętać ich nazwy i profile działalności —wtóruje mu Katarzyna Dąbrowska, zarządzająca funduszami Arka BZ WBK.
Natłok spółek może się przełożyć na cenę.
— Można odnieść wrażenie, że to niekoniecznie są najlepsze biznesy. Raczej decydują się na wejście na giełdę dlatego, że jest ku temu dobry klimat. Myślą, że polscy inwestorzy dają kapitał za darmo — komentuje Katarzyna Dąbrowska.
Przypomina, że dopływ pieniędzy do OFE i TFI jest ograniczony. A jesienią spodziewana jest oferta publiczna PKO BP, szacowana na 10 mld zł.
Kluczem będzie cena
Szczególny natłok widać w segmencie spożywczym. Na giełdzie notowanych jest już siedem ukraińskich firm z sektora, a dziś debiutuje litewski Agrowill. Kolejnym chętnym może być nieco trudniej.
— Spółkom ze Wschodu będzie coraz trudniej się sprzedać. Będą musiały schodzić z ceną poniżej dolnych widełek, a jeśli nie, to oferta się nie powiedzie. Inaczej byłoby sześć miesięcy temu, gdy nastawienie do sektora surowców rolnych było dużo lepsze. Teraz sentyment nie jest już taki dobry —mówi Sebastian Buczek.
Podobnego zdania jest Adam Kaptur, analityk Millennium DM. Zwraca uwagę, że hossa na rynku zbóż ma się ku końcowi, więc wyniki spółek rolniczych mogą na tym ucierpieć.
— Dlatego nie można mieć pewności, że ViOil i Valinor sprzedadzą się po maksymalnej cenie z widełek. Ponadto obie spółki są duże, przeprowadzają duże oferty, na dodatek w tym samym czasie. Ale w jakimś stopniu się odróżniają. Już choćby tym, że Valimor jest rosyjski, a ViOil, jako producent oleju słonecznikowego, jest bardziej odporny na ewentualną korektę na rynku zbóż —uważa Adam Kaptur.
Pewności nie może mieć też węglowe Coal Energy, choć działa w niedoreprezentowanej branży.
— Nie przyglądałem się tej spółce, ale warszawska GPW nie cierpi na nadmiar firm z branży surowcowej. W portfelach jest miejsce na kolejne — uważa Marcin Gątarz, analityk UniCredit CAIB.
Przedstawiciele Domu Maklerskiego BZ WBK, który pełni funkcję oferującego akcje Valinoru i Coal Energy, zachowują optymizm.
— Wszystko jest kwestią ceny. To dobre firmy — mówi Filip Paszke, członek zarządu Domu Maklerskiego BZ WBK.
440
mln zł Taką wartość może mieć oferta ViOil, ukraińskiego piątego producenta i trzeciego eksportera oleju słonecznikowego. Cena emisyjna będzie pochodzić z przedziału 15-19,5 zł. Zapisy dla inwestorów indywidualnych trwają od 7 do 12 lipca.
643
mln zł Taka ma być minimalna wartość oferty rosyjskiego Valinoru, który pozycjonuje się jako potencjalnie największy bank ziemi na GPW. Cena maksymalna to 39,5 zł za akcję. Zapisy dla inwestorów indywidualnych przewidziano na 8-14 lipca.
360
mln zł Tyle pieniędzy chce pozyskać Coal Energy, trzeci na Ukrainie prywatny producent węgla kamiennego. Maksymalna cena emisyjna to 32 zł. Zapisy potrwają od 18 do 21 lipca.