Przy 10-procentowym w skali tego roku osłabieniu do dolara złoty wcale nie wyróżnia się szczególnie na niekorzyść na tle innych walut z szeroko rozumianych rynków wschodzących. Brazylijski real i południowoafrykański rand solidarnie straciły po 26 proc., a indeks walut z tej grupy — choć od dołka sprzed miesiąca odbił o prawie 1 proc. — to od początku roku wciąż jest na ponad 6-procentowym minusie.
Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers, zwraca uwagę na mizerną skalę odbicia kursów walut przy znacznej poprawie koniunktury na światowych rynkach akcji.
„W sytuacji poprawy koniunktury rynkowej waluty rynków wschodzących, w tym złoty, powinny zyskiwać, zaś dolar tracić. Tak się jednak nie dzieje” — zauważa specjalista w komentarzu rynkowym Jego zdaniem jedną z przyczyn tego jest fakt, że pandemia COVID-19 jest cały czas daleka od opanowania w wielu istotnych gospodarkach wschodzących, jak chociażby Meksyk czy Brazylia.
Tymczasem w wielu krajach rozwiniętych sytuacja zaczęła się poprawiać. Kluczem może być jednak coś innego, ocenia Przemysław Kwiecień.
„Kraje rozwinięte, nie polegając na zagranicznych oszczędnościach, mają możliwości finansowania ogromnych pakietów pomocowych, podczas gdy w przypadku krajów rozwijających się jest to o wiele trudniejsze” — zauważa ekonomista.
Jako przykład podaje Meksyk, któremu obniżono rating. Rosną obawy o to, że któryś z większych rynków wschodzących mógłby mieć problemy z regulowaniem zobowiązań, a to samo tyczy się przedsiębiorstw z rynków wschodzących, przyznaje Przemysław Kwiecień.
„Takie obawy ciążą wszystkim ważniejszym walutom rynków wschodzących i złoty nie jest tu wyjątkiem” — zaznacza specjalista X-Trade Brokers.
Zła wiadomość
Ścisłe powiązanie zachowania złotego i innych walut z rynków wschodzących może nie być dobrą informacją, bo zdaniem Piotra Matysa, stratega Rabobanku, od dna załamania na tych rynkach dzielić inwestorów mogą jeszcze nawet dwa miesiące. O ile w warunkach kryzysu to wystarczająco dużo czasu na znaczne pogłębienie strat, o tyle warto przyjrzeć się temu, które waluty mają największe szanse, by od tej pory zachowywać się lepiej na tle pozostałych.
Pewnych wskazówek na ten temat dostarcza ostatnia analiza agencji Bloomberg, która opiera się na zachowaniu walut rynków wschodzących w kryzysie finansowym. W pierwszej fazie zawirowań lat 2008-09 najmocniej traciły waluty tych gospodarek wschodzących, które wykazywały się najgorszym stanem rachunku obrotów bieżących. To dość intuicyjne, bo przy nagłym wyschnięciu dostępu do finansowania z rynków najbardziej ucierpieć musiały te gospodarki, które były od niego najmocniej uzależnione. Jednak w drugiej fazie, liczonej od 27 października 2008 r. (czyli półtora miesiąca po szoku, jakim był upadek banku Lehman Brothers), uzależnienie zachowania kursów od tego czynnika mocno spadło. Obliczana przez agencję Bloomberg korelacja między kursem a saldem rachunku bieżącego zmniejszyła się z 77 do zaledwie 22 proc.
Odmienny scenariusz
Czynnikiem, który w drugiej fazie kryzysu najsilniej wpływał na zachowanie rynku, były wyceny poszczególnych walut. Im bardziej niedowartościowany był dany środek płatniczy, tym mniejszy miał potencjał pogłębienia przeceny. Powtórzenie takiego scenariusza oznaczałoby, że największy potencjał odbicia mają obecnie waluty latynoamerykańskie oraz rand południowoafrykański, a najmniejszy — pochodzące z Azji tajwański dolar i filipińskie peso.
Jednak zdaniem ekspertów instytucji finansowych tym razem scenariusz może być odmienny niż w latach 2008-09. Waga Chin w globalnej gospodarce jest większa niż przed nieco ponad dekadą, zauważa Satoru Matsumoto, zarządzający funduszami w Asset Management One. Jego zdaniem na plus w grupie walut rynków wschodzących będą się wyróżniały rosyjski rubel, indyjska rupia i peso meksykańskie, a najsłabsze perspektywy mają przed sobą brazylijski real i południowoafrykański rand. Z tym, żeby do obecnego kryzysu nie przykładać wzorca sprzed ponad dekady, zgadza się Omar Slim, zarządzający PineBridge Investments. Jego zdaniem skutki obecnego kryzysu dla rynków wschodzących mogą być bardziej trwałe niż te związane z kryzysem finansowym, ponieważ pandemia COVID-19 zapewne będzie się przedłużać.
„Bez zdecydowanego przełomu w medycynie zakłócenia gospodarcze utrzymają się w różnych formach i intensywności. Nastawienie inwestorów do ryzyka będzie się nadal poprawiać, a dostępność finansowania ulegnie normalizacji, jednak obraz świata po pandemii nie jest jeszcze jasny” — ocenia specjalista, wskazując, że zachowanie poszczególnych walut i aktywów z innych klas będzie ściśle uzależnione od zmian w ich fundamentach.