Obie zostały pierwotnie uchwalone 13 stycznia, Senat zajął stanowisko już 20 stycznia. Ustawa o cenowej ochronie odbiorców paliw gazowych została wniesiona przez Radę Ministrów ze statusem projektu pilnego (wtedy Senat ma na uchwałę tylko 14 dni), natomiast ustawa o obniżeniu VAT to również produkt rządowy, ale wniesiony w trybie oszukańczym jako projekt pseudoposelski, z podpięciem jednej z list podpisanych przez posłów PiS in blanco (wobec takiego projektu Senat miał standardowo 30 dni). Faktycznie obie są pilne, dlatego Sejm głosował nad nimi od razu w środę, a nie dopiero w czwartek po południu. Andrzej Duda podpisał obie natychmiast, już w środę wieczorem.
Ze względu na wezbranie fali covidowej Sejm powrócił do hybrydowej formuły obrad. System głosowania zdalnego zadziałał sprawnie, dlatego uczestniczyło 459, a momentami nawet 460 posłów, czyli komplet. Przy takiej frekwencji – nieosiągalnej w trybie stacjonarnym – głosowania stały się wiarygodnym pomiarem aktualnego rozkładu sił politycznych. Wyniki na sejmowej tablicy – nie jakiś pojedynczy, lecz cały ciąg – potwierdziły, że PiS wciąż utrzymuje minimalną, lecz pewną większość. Arytmetycznie to mniej więcej 232/233 do 228/227, czyli 4-6 mandatów przewagi nad skumulowaną opozycją oraz 1-2 głosy zapasu nad progiem bezwzględnej większości składu izby. To okoliczność bardzo ważna w kontekście dywagacji o ewentualnych przyspieszonych wyborach. Jeśli władcy nagle nie odpalą sami pod sobą jakiejś miny, to obecny układ dotoczy się do jesieni 2023 r. Sam klub PiS faktycznie jest już mniejszościowy, ale rząd trwa dzięki kilku wasalom – interesownym kukizowcom oraz niezrzeszonym.
Wszystkie nieakceptowane przez rząd poprawki Senatu oczywiście przepadły. Co prawda w ustawie gazowej niektóre zostały przyjęte, ale wyłącznie takiego typu: poprawia się sformułowanie „wniosek o rekompensatę” na „wniosek o wypłatę rekompensaty”, zapis „w zdaniu poprzednim” na „w zdaniu drugim”, etc. Legislacyjnie i językowo to oczywiście ważne, świadczy o generalnym niechlujstwie autorów projektów oraz Sejmu. Trudno jednak uniknąć wniosku, że państwową paranoją jest okoliczność, iż w atmosferze wojny między Sejmem a Senatem w kadencji 2019-23 – cały wkład drugiej izby w finalną treść aktów ogłaszanych w Dzienniku Ustaw ogranicza się tylko do literówek i przecinków.
Wśród odrzuconych poprawek do ustawy o VAT jedna miała charakter absolutnie niefiskalny. Senat chciał skreślić obowiązek umieszczania przy każdej kasie sklepu czy stacji benzynowej czytelnej informacji, że od 1 lutego do 31 lipca (epizodyczna ustawa obejmuje na razie pół roku) sprzedaż towarów objęta jest obniżonym VAT – dla artykułów spożywczych i rolnych do 0 proc., zaś dla paliw do 8 proc. Dostawcy gazu mają to wpisać do faktur. Po automatycznym podpisaniu przez Andrzeja Dudę ustawa zostanie na weekend ogłoszona i wtedy minister finansów opublikuje wzór obowiązkowej informacji. Będzie dawała klientom po oczach, albowiem celem ustawy jest wymuszenie obniżek cen właśnie o VAT, bez względu na ich składniki kosztowe. Dla wyłapywania i piętnowania nieobniżających cen spekulantów siły wszelkich inspekcji państwowych są niewystarczające. Istnieje jednak sprawdzony w PRL model funkcjonującej w latach 1984-89 tzw. Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej, czyli IRCh-y, której kadrami byli aktywiści PZPR, milicyjni i wojskowi emeryci, etc. Obecni władcy wymyślili formę bardziej powszechną – dzięki kasowym ogłoszeniom IRCh-ą tropiącą VAT ma stać się całe społeczeństwo.
