Wyższa akcyza na alkohol to nie wszystko. „Małpki są kolejnym tematem, nad którym pracujemy"

Marek ChądzyńskiMarek Chądzyński
opublikowano: 2025-11-13 20:00

Nie każdą zmianę w podatkach trzeba uchwalać z dużym wyprzedzeniem. Odpowiednio długie vacatio legis jest potrzebne tam, gdzie nowe przepisy oznaczają zmianę sposobu rozliczania podatków. Sama podwyżka stawki, jak w przypadku CIT dla banków, do takich nie należy, ocenia Jarosław Neneman, wiceminister finansów.

Z tego tekstu dowiesz się:

  • czy Ministerstwo Finansów ma plan awaryjny w przypadku prezydenckiego weta do podwyżki akcyzy na alkohol i opłaty cukrowej
  • które zmiany podatkowe będą wprowadzane z 6-miesięczny vacatio legis
  • jakie działania uszczelniające system podatkowy planuje MF
  • jakimi obszarami w walce z szarą strefą zamierza zająć się rząd
  • czy MF pracuje nad podatkiem cyfrowym
  • jak ministerstwo ocenia pomysł opodatkowania trzeciego i kolejnego mieszkania
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Czy Ministerstwo Finansów ma plan awaryjny na wypadek prezydenckiego weta do podwyżek akcyzy na alkohol, podatku od wygranych i opłaty cukrowej? Weto w tym wypadku oznaczałoby ubytek rzędu 3,5 mld zł w przyszłorocznych dochodach.

Zobaczymy, czy będzie weto. Projekt akcyzowy i projekt opłaty cukrowej wyszły już z Sejmu i Senat będzie nad nimi pracował pod koniec miesiąca, jeśli nie zgłosi poprawek, pan prezydent dostanie ustawy do podpisania przed końcem listopada. Zwracam uwagę, że proponowana przez nas podwyżka akcyzy na alkohol jest niewiele wyższa pod zaplanowanych i zapisanych w ustawie już wcześniej. I raczej uderzy obywateli mocno po kieszeni. To jest element polityki rządu, uwzględniającej, że wzrost cen alkoholu nie nadąża za wzrostem dochodów. Oznacza to, że za średni dochód do dyspozycji z roku na rok możemy kupić coraz więcej alkoholu.

Nawet jednak zakładając, że prezydent podpisze ustawę – choć jego otoczenie mówi jasno, że ją zawetuje – nowe przepisy zobaczymy na krótko przed ich wejściem w życie. Nie za późno?

Z orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego wynika, że do końca listopada w Dzienniku Ustaw muszą być ogłoszone niekorzystne dla podatników zmiany w podatkach dochodowych. Zmiany w pozostałych podatkach mogą być publikowane później.

A co z obiecywanym jeszcze w kampanii wyborczej odpowiednio długim vacatio legis?

Odpowiednio długie vacatio legis, na przykład sześciomiesięczne, jest potrzebne tam, gdzie zmiana oznacza konieczność jakichś dostosowań pod stronie podatników. Jeśli po podwyżce akcyzy butelka piwa podrożeje o 16 groszy, może będzie to zła wiadomość dla browarów, ale nie będą one musiały w związku z tym przemodelować swoich procesów księgowych. Producenci alkoholu nie będą musieli zmieniać żadnych zasad sprawozdawczości ani metod rozliczenia podatków.

Dłuższe vacatio legis zastosujemy przy części zmian w opłacie cukrowej. Dzielimy je na dwa etapy. Pierwszy to podwyżka samej opłaty - i to chcemy wprowadzić szybko. Drugi to zmiana technik poboru, eliminacja ewidentnych luk w ustawie, doprecyzowanie przepisów i poszerzenie zakresu opodatkowania. Ta część będzie miała, tak jak zapowiedziano, półroczne vacatio legis.

Prezydent dostał już do podpisu ustawę podwyższającą CIT dla banków – w przyszłym roku miałyby one płacić 30-procentowy podatek. Dlaczego rząd zdecydował się na taką formułę, a nie np. opodatkowanie nadzwyczajnych zysków?

Były też inne pomysły, na przykład opodatkowania dochodów z oprocentowania rezerwy obowiązkowej, którą banki komercyjne muszą utrzymywać w Narodowym Banku Polskim. Ale było z tym kilka problemów - choćby taki, że NBP może zmienić swoją politykę co do oprocentowania rezerwy i wtedy cały plan spaliłby na panewce. Dodatkowo wprowadzenie takiego podatku trzeba by konsultować z instytucjami europejskimi, czy to Europejskim bankiem Centralnym, czy Komisją Europejską. A przede wszystkim byłby to podatek nowy, którego podatnicy musieliby się nauczyć, podobnie zresztą jak podatek od nadzwyczajnych zysków.

Wybraliśmy najprostszą drogę, czyli podniesienie stawki podatku dochodowego. Banki, które dużo zarabiają, zapłacą więcej podatku, kropka. Docelowo duże banki będą płaciły o cztery punkty procentowe więcej niż pozostali podatnicy CIT, mniejsze banki, spółdzielcze, o dwa punkty procentowe więcej. Dodatkowo połączyliśmy to z obniżką podatku od instytucji finansowych. I podkreślam: nie jesteśmy jedynym krajem w Europie, który nakłada na banki wyższe obciążenia. Zdecydowaliśmy się na wariant podwyżki stawek, bo jest prosty i zrozumiały zarówno dla administracji skarbowej, jak i dla podatników.

Ale dla niektórych prawników, m.in. z Biura Legislacyjnego Senatu, jest on niezgodny z konstytucją. Co będzie, jeśli prezydent w trybie prewencyjnym skieruje ustawę do Trybunału Konstytucyjnego? To byłby kolejny duży ubytek w dochodach przyszłorocznego budżetu, około 6,5 mld zł…

…które można by przeznaczyć na różne szczytne cele, np. finansowanie wydatków obronnych. Obawy o zgodność z konstytucją opierają się na stwierdzeniu, że taka zmiana podatku - czyli podwyżka dla wybranej kategorii przedsiębiorców - dyskryminuje tych przedsiębiorców. Zdecydowanie się z tym nie zgadzamy. I mamy mocne argumenty. Banki są specyficzną grupą przedsiębiorców. Mają dużo uprawnień, których nie mają inni, i działają na rynku, do którego dostęp jest utrudniony. Nie każdy może z dnia na dzień założyć i poprowadzić bank. Banki korzystają z tego, że działają na rynku silnie regulowanym, z tej regulacji płyną dla nich pewne benefity. Poza tym nie płacą VAT-u, to też jest argument. Co prawda nakłada się na nie inne obciążenia, ale summa summarum i w Polsce, i w innych krajach jest przestrzeń, żeby banki więcej dokładały do wspólnej kasy.

Zwracam też uwagę, że zarówno Rządowe Centrum Legislacji, jak i Biuro Legislacyjne Sejmu nie podnosiły wątpliwości konstytucyjnych wobec projektu tej ustawy.

Czy da się jeszcze z powodzeniem uszczelniać system podatkowy?

Myślę, że tak - zwłaszcza że od przyszłego roku wchodzi Krajowy System e-Faktur. Co prawda rok 2026 będzie rozruchowy, pełną funkcjonalność system osiągnie w 2027 i wtedy zaczną obowiązywać sankcje, ale docelowo to będzie bardzo dobre narzędzie analityczne dla Krajowej Administracji Skarbowej.

A dużo da się uzyskać z takiego uszczelniania? Bo gdy zapytać ludzi prezydenta, jak chcą pogodzić plany obniżek podatków z wetem do zmian zwiększających dochody, odpowiadają, że dzięki ograniczeniu luki w VAT da się pozyskać ponad 40 mld zł.

Po pierwsze, nie da się zlikwidować zupełnie luki w VAT. Po drugie, to nie są wcale takie łatwe pieniądze. Mieliśmy już 10 lat temu falę uszczelnień VAT, wydawało się, że system jest dość szczelny, a cały czas znajdujemy coś nowego. Ciągle pracujemy nad nowymi uszczelnieniami. Być może potrzebna jest kolejna fala legislacyjna czy organizacyjna po stronie KAS. Na pewno jednak nie ma mowy o kwotach, jakie podaje pan prezydent i jego otoczenie. Bardzo łatwo się mówi o uszczelnieniu systemu, bo w odbiorze społecznym to nie boli, przynajmniej teoretycznie.

A inne działania uszczelniające? Co z cenami transferowymi, dzięki którym łatwo uniknąć podatku CIT? Polscy przedsiębiorcy często podnoszą, że płacą rzetelnie duży podatek dochodowy, a ich zagraniczna konkurencja nie.

Przedsiębiorcy dość wybiórczo podchodzą do tematu. Nie chcę podawać nazw firm, ale czasami te, które najgłośniej krzyczą – gdy popatrzeć na przykład na relację ich dochodów do obrotów – niespecjalnie różnią się od obiektów ich krytyki. Mniej więcej pół roku temu minister finansów i szef KAS ogłosili powołanie centrum kompetencyjnego w Izbie Administracji Skarbowej w Krakowie, które ma przyglądać się tematowi cen transferowych i dużym podmiotom, które niekoniecznie płacą tyle podatków, ile powinny.

Takich zespołów mamy już kilka. Co na przykład z urobkiem międzyresortowego zespołu ds. szarej strefy? Są już jakieś efekty?

Spokojnie, powołanie zespołu nie miało dać szybko dużych efektów. To była odpowiedź na problemy z koordynacją działań wymierzonych w szarą strefę na poziomie rządu. Każdy minister patrzy na sprawę przez pryzmat swojego resortu. I coś, co może być dobre dla jednego ministra, bo poprawia sytuację jakiejś grupy, do której kieruje swoje rozwiązanie, może być niekorzystne z punktu widzenia szczelności całego systemu. Pożytek z powołania tego zespołu jest taki, że próbujemy na sprawę spojrzeć trochę szerzej, mamy bieżącą wymianę informacji i danych między instytucjami publicznymi. To może nie jest bardzo atrakcyjne z punktu widzenia mediów czy opinii publicznej. Pan wolałby pewnie, żeby zespół zajął się bezpośrednim ściganiem oszustów, z dużymi sukcesami.

Ale przecież zapowiedź takiego konkretnego uderzenia z dużymi efektami znajduje się w oficjalnym rządowym dokumencie, czyli w „Informacji o działaniach podjętych przez Polskę w celu realizacji zalecenia Rady w ramach procedury nadmiernego deficytu”. Działalność zespołu w przyszłym roku ma ograniczyć nielegalne zatrudnienie w branży budowlanej o 30 proc., co powinno zapewnić dodatkowy dochód finansom publicznym w wysokości prawie 1,2 mld zł.

To jest zadanie specjalnej grupy, która została do tego powołana. I nie będzie to jeden prosty ruch, ale cały zestaw działań, bo szara strefa w budownictwie nie ogranicza się tylko do niewystawiania faktur i paragonów za sprzedane usługi. Dyskutujemy o powołaniu innych takich grup, które zajęłyby się na przykład szeroko rozumianymi usługami w branży auto-moto czy pośrednictwem pracy. Natomiast zalety szybkiej wymiany informacji na poziomie całego międzyresortowego zespołu są niepodważalne. I o to głównie chodziło przy jego powołaniu.

Jakie jeszcze działania uszczelniające zaproponuje Ministerstwo Finansów?

Przedstawiliśmy już kilka obszarów takich działań. Na przykład zmiany w estońskim CIT czy IP Boksie. Największą zaletą estońskiego CIT powinno być to, że płaci się podatek dopiero w momencie konsumpcji zysku. Tak długo, jak zysk się akumuluje, nie ma podatku. Do tego dochodzą jeszcze pewne ułatwienia w sprawozdawczości, dużym plusem jest też stosowanie preferencyjnej stawki podatku. I na tym lista plusów powinna się kończyć, tymczasem w obecnym stanie prawnym mamy rozwiązania, które powodują, że korzyści z estońskiego CIT są za duże, wychodzą poza to, co ustawodawca chciał osiągnąć.

MF proponuje, żeby każdą transakcję między spółką a podmiotem powiązanym, na przykład wspólnikiem, potraktować jak wypłatę zysku, co oczywiście oznaczałoby zapłatę podatku. Czy to nie ograniczy możliwości korzystania z estońskiego CIT?

Proponujemy kilka zmian, ale z pewnością naszym celem nie jest wyrzucenie całej idei do kosza. Zresztą prace są w toku, jesteśmy na etapie konsultacji i te zmiany nie zostaną przeprowadzone w tym roku. To się powinno stać w roku przyszłym.

Natomiast już w tym roku przeprowadziliśmy zmiany w fundacjach rodzinnych. Na początku było bardzo dużo emocji, dialog ze stroną społeczną zajął nam trochę czasu, ale ostateczny kształt udało się uzgodnić. Mam na myśli instytucje czy też osoby, które stoją za główną ideą fundacji rodzinnych rozumianych jako sposób na zachowanie i transfer majątku firmy w przypadku braku sukcesji, a nie te, dla których fundacja rodzinna stała się nowym sposobem optymalizacji podatkowej. Ustawa wyszła z parlamentu i czeka na podpis prezydenta.

Efekt uszczelnienia fundacji rodzinnych to niecałe 200 mln zł w przyszłym roku. Niewiele.

Ale takich drobnych zmian jest dużo. Poza tymi, które wymieniłem, jest choćby podwyżka stawki VAT na bezalkoholowe odpowiedniki napojów alkoholowych. Mówimy o napojach z co najmniej 20-procentową domieszką soków. Tego typu produkty, podobnie jak energetyki z domieszką soków, są dziś opodatkowane niższą preferencyjną stawką. I z naszej pespektywy jest to nadużywane. Nie ma żadnego społecznego uzasadnienia, żeby napój energetyzujący z domieszką soków korzystał z niższej stawki VAT.

A co z opłatą od tzw. małpek, czyli alkoholu sprzedawanego w butelkach o małej pojemności? Tu Ministerstwo Finansów zachowuje dużą wstrzemięźliwość, choć niektórzy politycy i eksperci od zdrowia publicznego wskazują na wysoką szkodliwość sprzedaży małpek.

Trwają jeszcze analizy w tej sprawie. Wkrótce zapadną decyzje.

Ale jakie decyzje? O ile podnieść opłatę? Bo poparcie w Sejmie dla takiej zmiany pewnie byłoby duże.

Gdybyśmy policzyli, ile projektów ustaw w ostatnim czasie przygotował minister finansów, liczba okazałaby się pewnie rekordowa. Częściowo to efekt deregulacji, każda zmiana jest osobną ustawą. Nie na wszystko wystarczyło czasu, zajmujemy się tematami po kolei. Teraz na tapecie mamy akcyzę od alkoholu i opłatę cukrową, obie są już w Senacie. Małpki są kolejnym tematem, nad którym pracujemy.

A propos deregulacji - o sześciomiesięcznym vacatio legis już powiedzieliśmy, trudno je znaleźć w ostatnich projektach. A propozycja zmian w zakresie przedawnienia spraw podatkowych zamiast zachwytu wzbudziła wiele krytyki.

Jak mówiłem, odpowiednie vacatio legis jest tam, gdzie jest ono naprawdę potrzebne. Czy podwyżka CIT dla banków wymaga 6-miesięcznego vacatio legis? Dla banków może ona oznaczać pewną zmianę strumienia dochodów netto, ale technicznie w sposobie płacenia podatków po stronie banków nic się nie zmienia. Podobnie jest z podwyżką stawki akcyzy na alkohol i opłatą cukrową. Natomiast zmiany uszczelniające, jak w estońskim CIT i IP Boksie, zostaną wprowadzone z zachowaniem półrocznego vacatio legis.

A przedawnienie? Przedsiębiorcy zarzucają Ministerstwu Finansów, że deregulacja w jego wydaniu otwiera drogę do ścigania podatników bez przedawnienia.

Dużo jest przekłamań w takich opiniach. Od wielu lat toczy się dyskusja, czy aby fiskus nie wszczyna postępowań z Kodeksu karnego skarbowego tylko po to, żeby zatrzymać bieg przedawnienia w sprawach podatkowych. Zdarzały się przypadki, w których to wszczęcie miało charakter instrumentalny, służyło tylko i wyłącznie temu, żeby sprawa się nie przedawniła. Ale to z biegiem czasu się zmieniało, administracja skarbowa odeszła od takich praktyk, w statystykach sądowych widzimy, że takich spraw, w których sąd rozstrzygnął, że wszczęcie postępowania było instrumentalne, jest coraz mniej. Mimo to w odbiorze społecznym fiskus nadal sięga po ten instrument – więc zaproponowaliśmy rozwiązanie najdalej idące, czyli wykreślenie przepisu o zawieszeniu biegu przedawnienia po wszczęciu postepowania. Innymi słowy, po pięciu latach sprawa podatkowa się przedawni i koniec.

No ale z drugiej strony powstaje dylemat: jeśli mamy do czynienia z grupą przestępczą, słynną mafią VAT-owską albo przemytem wyrobów akcyzowych, czy w ich przypadku sprawa też ma się przedawniać po pięciu latach? Zaproponowaliśmy następujące rozwiązanie: jeśli czyn jest zagrożony karą więzienia powyżej trzech lat, czyli jest poważnym przestępstwem, sprawa podatkowa się przedawni, ale czyn karalny nie. I sąd, a nie urzędnik KAS, będzie rozstrzygał, czy przestępstwo było, czy go nie było.

Czy to nie otwiera furtki, dzięki której KAS będzie masowo składał zawiadomienia do prokuratury nawet w sprawach, w których postępowanie podatkowe się przedawniło?

Nie, bo to dotyczy tylko czynów zagrożonych karą powyżej trzech lat więzienia. Rozwiązanie, które proponujemy, obejmie - według naszych szacunków - około 10 proc. spraw, w których bieg przedawnienia został wstrzymany. Czyli naprawdę najpoważniejsze - dotyczące przestępców, a nie przedsiębiorców, którzy pomylili się w rozliczeniu podatkowym.

Czy Ministerstwo Finansów pracuje nad podatkiem cyfrowym?

Dziś w naszym resorcie nie trwają prace nad podatkiem cyfrowym.

A innych propozycji zmian w podatkach też państwo nie konsultują? Pojawił się choćby pomysł wprowadzenia podatku od posiadania trzeciego i kolejnego mieszkania. To dobra propozycja?

Podatek katastralny jako taki nie ma dobrej prasy, a poza tym - powiedzmy sobie szczerze - jego wprowadzenie byłoby przede wszystkim technicznym wyzwaniem. Uruchomienie takiego podatku - abstrahując od ograniczeń społecznych, politycznych, potencjalnego weta prezydenta - byłoby dużym, skomplikowanym procesem. Z tej perspektywy nie jest to rozsądny pomysł. Koszty byłyby nieproporcjonalne do potencjalnych korzyści. Choć sama dyskusja, czy i jak można opodatkować trzecie i kolejne mieszkanie, byłaby ciekawa. Na przykład o tym, jak konfrontować deklaracje obywateli o liczbie posiadanych mieszkań z faktami. Musiałby - prędzej czy później - powstać jakiś publiczny rejestr własności nieruchomości.

Skoro już jesteśmy przy opodatkowaniu nieruchomości: ludzie zajmujący się inwestowaniem na giełdzie często podnoszą, że jest dosyć duży rozjazd na przykład między podatkiem od najmu, czyli dochodu z inwestycji w nieruchomości, a podatkiem Belki, czyli od dochodu z inwestycji kapitałowych. Czy takie uprzywilejowanie dochodów z najmu jest wskazane?

Dziś najem jest opodatkowany stawką ryczałtową 8,5 proc. i 12 proc. Podstawą opodatkowania jest jednak przychód, a nie dochód. To po pierwsze. Po drugie, chciałabym przypomnieć że minister Andrzej Domański przedstawił ostatnio propozycję osobistego konta inwestycyjnego. Nie ukrywam, że chcemy się przyjrzeć opodatkowaniu nieruchomości, ale na razie od strony stosowania ulgi mieszkaniowej. Bo w tej chwili jej zakres jest, naszym zdaniem, zdecydowanie za szeroki. Miała wspierać zakup mieszkania na własne potrzeby po sprzedaniu poprzedniego. Tymczasem to, jak sądy rozumieją mieszkanie na własne potrzeby, trochę odbiega od tego, jak my to rozumiemy. Okazuje się, że można mieć kilka mieszkań na własne potrzeby i obracać nimi, korzystając z ulgi. To chcielibyśmy zmienić.