Przedwczoraj inwestorzy w USA byli niezbyt przekonani do kontynuacji hossy, a indeksy wahały się w okolicach poziomu z piątkowego zamknięcia. Sesja zakończyła się jednak niewielkim wzrostem, a wsparcia zostały obronione. Pomogły w tym dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym. W stosunku rocznym był to trzeci z kolei wzrost w historii. Poza tym ceny domów wzrosły przez 12 miesięcy o blisko 10 proc. — najwięcej od 15 lat... Zbliża się przesilenie – zawsze na szczytach hossy notuje się takie rekordy.
Wczorajsze dane makro były niezłe i mogły pomóc rynkowi USA. Kolejne przybliżenie wzrostu PKB w trzecim kwartale podniosło prognozę z 3,1 do 4,0 proc. To jednak dane historyczne, a liczy się przyszłość — reakcji rynków więc nie było. Indeks zaufania konsumentów też wzrósł, ale to nie było zaskoczenie. Poza tym wzrost był mniejszy od prognoz. Dzisiejsze dane są jednak ważniejsze, co mogło wczoraj powstrzymywać popyt.
W obrazie rynków europejskich w czasie naszej sesji nie było przełomu. Indeks nastrojów biznesu instytutu Ifo w Niemczech spadł szósty miesiąc z rzędu. Nie ulega wątpliwości, że niemiecki biznes oczekuje ciężkich czasów. Wielkiego wpływu dane na rynek nie miały, ale zwiększyły oczekiwania na obniżkę stóp w przyszłym tygodniu. Jednak słabe informacje z kilku spółek (Vivendi) wywołały dalszą chęć realizacji zysków.
Rada Polityki Pieniężnej ogłosi decyzję w sprawie poziomu stóp procentowych w Polsce. Powinny być obniżone, by zmniejszyć oczekiwania na dalsze cięcia, które wzmacniając złotego szkodzą gospodarce. Jednak wcale nie ma pewności, że taka będzie decyzja rady. W normalnym układzie, bez względu na decyzję, korekta na rynku powinna się przedłużyć. Jeśli bowiem rada nie obniży stóp, to będzie rozczarowanie, a jeśli obniży, to nastąpi realizacja zysków. Ale dane z USA mogą wszystko zmienić.
Dzisiaj rynki zostaną nimi dosłownie zalane. O 14.30 będzie pierwsza fala. Zamówienia na dobra trwałego użytku we wrześniu spadły o 4,9 proc. Teraz rynek oczekuje wzrostu o 3 proc. To są dane bardzo zmienne i często weryfikowane, ale reakcja, na tym poziomie indeksów, może być gwałtowna. Ważne będą również wydatki Amerykanów w październiku (prognoza +0,3 proc.). Im więcej, tym lepiej. O jeden dzień wcześniej niż zwykle (jutro Święto Dziękczynienia) dowiemy się, jak wyglądały zgłoszenia bezrobotnych w zeszłym tygodniu. Liczba poniżej 400 tys. zostanie odebrana pozytywnie. O 15.45 Uniwersytet Michigan poda swój indeks nastroju. Nie oczekuje się zmian w stosunku do pierwszego szacunku w połowie miesiąca (85,0 pkt). O 16.00 rynek otrzyma indeks aktywności gospodarczej w rejonie Chicago (PMI). Oczekiwany jest wzrost do 47,50 pkt. Po podobnym indeksie z Filadelfii nie zdziwi mnie, jeśli przekroczy 50, a to poprawiłoby znacznie nastroje. W końcu o 18.00 zostanie opublikowany raport Fed zwany Beżową Księgą i opisujący stan gospodarki widziany oczyma banku centralnego. Jak widać, danych jest mnóstwo, a ich wpływ na rynek może być znaczny, ale niestety nie da się przewidzieć, jak się ułożą.
Nasz rynek czuł w kościach korektę, więc inwestorzy postanowili nie czekać na euforię i wyprzedaż rozpoczęła się już na początku sesji. Szczególnie ostatnia godzina była niemiła dla byków. W ten sposób płacono również za zbyt wysokie zamknięcie w poniedziałek, bo widać było, że przynajmniej 0,6 proc. było „wyciągnięte” na siłę. To dobrze, że tak się stało. Gdyby nastąpiła euforia zakończona mocną korektą, byłoby znacznie gorzej. Dzisiaj sytuacja zależy od tak wielu czynników (dane w USA i posiedzenie władz monetarnych w Polsce), że nie stawiam prognozy. Trend ma się nadal dobrze, ale wczorajsza świeca ostrzega, że może się kończyć.