Twórcą DrnkPay jest brytyjska firma konsultingowa iBe TSE. W informacjach przekazanych prasie argumentuje, że potrzeba stworzenia tego rodzaju aplikacji wyszła w badaniach, jakie przeprowadzili wśród młodych Brytyjczyków: połowa z nich przyznała, że żałuje decyzji zakupowych, jakie podjęli po spożyciu alkoholu.



Badania dostarczyły również przykładów dziwnych zakupów, jakich dokonali ankietowani w stanie upojenia. Płacili za lekcje latania, członkostwo w klubie wioślarskim, 30 par klapek a nawet żywe kurczęta.
– Ponieważ nieprzemyślane zakupy po alkoholu to problem tak wielu osób postanowiliśmy zaprzęc do jego rozwiązania najnowsze technologie – mówi Francesco Scarnera, prezes iBe TSE.
– Gdy osiągniesz nałożony przez samego siebie limit spożycia alkoholu, aplikacja wykryje to i zablokuje ci na 12 godzin możliwość płacenia kartą kredytową za wszystko, lub tylko za wybrane rodzaje usług należące do słabych punktów posiadacza – wyjaśnia pomysłodawca.
Aplikacja działa na zasadzie wbudowanego alkomatu. Aby ułatwić dyskrecję takiej samokontroli - nie każdy bez oporów dmuchnie publicznie do smartfona - wraz z zakupem aplikacji można zamówić również bransoletkę z wbudowanym czujnikiem. Można ją również ustawić na blokadę liczby opłacanych drinków – wszystko zależy od preferencji użytkownika.
Ma ponadto funkcję „Pomóż mi”, po aktywowaniu której telefon wykonuje alarmowe połączenie z wybraną korporacją taksówkową, aby zabrała użytkownika do domu. IBe TSE prowadzi obecnie rozmowy z kilkoma bankami, aby aplikacja ta była darmowa dla ich klientów.