Za Pirenejami chętnie łykają polskie pigułki

Alina Treptow
opublikowano: 2015-03-16 00:00

Hiszpania jest największym importerem polskich farmaceutyków — w ciągu dziewięciu miesięcy 2014 r. wydała na nie 1,37 mld zł, prześcigając Niemcy i Rosję

Ubiegłoroczne przetasowania na eksportowym rynku leków zaskoczyły wszystkich — ekspertów, producentów i branżowe organizacje. Największą niespodziankę sprawili Hiszpanie, którzy w ciągu trzech kwartałów 2014 r. kupili w Polsce o 80 proc. więcej leków niż… w całym 2013 r. Według danych GUS, w ciągu dziewięciu miesięcy do Hiszpanii trafiły nasze farmaceutyki warte 1,37 mld zł, czyniąc kraj z południa Europy ich największym odbiorcą. Żółtą koszulkę lidera oddały Niemcy, które zmniejszyły import leków z Polski aż o połowę (patrz: wykres).

Zagadkowa roszada

— Pierwsze słyszę — mówi Zdzisław Sabiłło, prezes firmy konsultingowej Pharma Business Administration.

— Nie mam pojęcia, skąd ta zmiana — rozkłada ręce Michał Pilkiewicz, dyrektor ds. relacji ze środkowoeuropejskimi partnerami w firmie badawczej IMS Health. Zaskoczony jest również Krzysztof Berndt, prezes Polfy Tarchomin.

— Taki wzrost na rynku hiszpańskim? Nie słyszałem o tym wcześniej i mogę jedynie zgadywać, co jest przyczyną. Może w statystykach uwzględniono wywóz leków

Największą niespodziankę sprawili Hiszpanie, którzy w ciągu trzech kwartałów 2014 r. kupili w Polsce o 80 proc. więcej leków niż… w całym 2013 r. w ramach eksportu równoległego — zastanawia się Krzysztof Berndt. Polska ma jedne z tańszych leków w Europie, więc dystrybutorzy kupują farmaceutyki przeznaczone na polski rynek i wywożą je do innych krajów UE. Podobną hipotezę stawia Zdzisław Sabiłło. Ma też inną teorię.

— Choć kryzys w Hiszpanii się skończył, nadal jest presja na oszczędności, a polskie farmaceutyki mogą się pochwalić dobrą jakością przy niskich cenach — uważa ekspert.

Za dużą dynamikę eksportu nie odpowiadają raczej producenci z polskim kapitałem. Choć Adamed uaktywnił się na tamtejszym kierunku, skala jego działalności jest na razie niewielka. Ojcem eksportowego sukcesu nie jest też raczej Jerzy Starak, właściciel Polpharmy, największej krajowej firmy farmaceutycznej. Magdalena Rzeszotalska, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej w Polpharmie, informuje, że średnia miesięczna wartość sprzedaży spółki do Hiszpanii wynosi około 300 tys. zł. Zdaniem Michała Pilkiewicza, źródłem hiszpańskiej hossy może być polityka dużych koncernów farmaceutycznych. Ich polskie fabryki produkują leki nie tylko na lokalny rynek, ale też światowy.

— Zamknięcie kilku linii produkcyjnych dedykowanych niemieckiemu rynkowi mogło spowodować spadek eksportu za Odrę, a otwarcie nowych — z myślą o rynku hiszpańskim — zwiększenie eksportu w tym kierunku. To oczywiście tylko teoria. Trudno będzie dociec, kto konkretne stoi za tymi zwyżkami — uważa Michał Pilkiewicz.

Rubel i dyplomacja

O ile zmiany w eksporcie do Hiszpanii i Niemiec są dla przedstawicieli branży trudne do wyjaśnienia, to w przypadku Rosji, do której eksport znacząco spadł, sytuacja jest klarowna. Zdaniem Zdzisława Sabiłły, spadek wartości rubla spowodował, że polskie farmaceutyki przestały być konkurencyjne. Inni rozmówcy zwracają też uwagę na kwestie polityczne.

— Stosunki na linii Polska — Rosja przekładają się, niestety, na sytuację przedsiębiorców. Pojawiły się dodatkowe obostrzenia, kłopoty z dokumentami, z którymi nigdy wcześniej nie mieliśmy problemów, nasze towary są przetrzymywane na granicy etc. Odczuwamy te restrykcje szczególnie mocno, bo jesteśmy spółką państwową — mówi Krzysztof Berndt. © Ⓟ