Czerwiec 2005 r. Stadion Uniwersytetu Stanforda. Około 23 tys. studentów słucha z rozdziawionymi ustami ubranego w akademicką togę Steve’a Jobsa, który – nawiązując do swoich życiowych doświadczeń – daje im taką radę: „Musicie dowiedzieć się, co kochacie… Wspaniałą pracę można znaleźć tylko wtedy, gdy się kocha to, co się robi. Jeśli takiej jeszcze nie znaleźliście, szukajcie dalej i nie ustawajcie”.
W komunikacie o wydarzeniu dział prasowy uczelni pisze, że „Jobs namawiał absolwentów, by starali się realizować swoje marzenia”. Niedługo potem ukazują się na YouTubie filmy z wystąpieniem założyciela Apple’a – mają miliony odsłon i tysiące komentarzy. „Najważniejsze to znaleźć swój cel, podążać za swoją pasją” – entuzjazmuje się jeden z internautów. Inny stwierdza, że „pasja to lokomotywa naszego życia”. Jeszcze inny zagrzewa do wytrwałości: „»Nie ustawajcie«. Amen”.

Marzenia a proza życia
Steve Jobs do dziś inspiruje rzeszę mówców motywacyjnych, coachów i trenerów umiejętności miękkich, którzy rozwijają jego teorię pasji, głosząc, że typowa „praca w boksie” jest formą opresji i trzeba jak najszybciej zerwać z „życiem w krawacie i kieracie”. Zalecają pójście na swoje, za bohaterów nowej gospodarki uważają zaś tych, którzy po złożeniu wypowiedzenia w korpo wyprowadzają się na wieś i zajmują rolnictwem ekologicznym. Jedynym problemem jest rzekomo nasze tchórzostwo.
Skąd wziąć odwagę, by porwać się na ambitne przedsięwzięcie? – pytają guru rozwoju osobistego. Może jednak lepiej byłoby zapytać: skąd wziąć pewność, że nasz zawodowy skok na główkę nie skończy się tragedią?
Fajnie myśleć, że możliwość wyboru jest powszechna – że możemy zdecydować, czy chcemy być baletnicą, czy gwiazdą sportu, cieślą czy pisarzem, nauczycielem czy kreatorem mody (...) Często jedynym wyborem jest mieć pracę lub jej nie mieć.
Zacznijmy od tego, że popularna maksyma „kieruj się swoją pasją“ powstała w odpowiedzi na realny problem, który polega na tym, że mało kto z nas lubi i wkłada serce w swoją pracę. Aż 87 proc. ankietowanych przez Instytut Gallupa jest w różnym stopniu niezaangażowanych w to, co robi. Część osób należących do tej smutnej większości nawet nie próbuje zmienić nastawienia do swych obowiązków w biurze. Ale nie wszyscy. Niektórzy potrzebują nadziei, której ochoczo dostarczają im zawodowi doradcy.
– Są jednostki o większych ambicjach, do których żywo przemawia wizja pracy jako wyzwania, przygody, kariery. I to one czasem wskakują na głęboką wodę bez koła ratunkowego, którym są etat, ubezpieczenie i pensja wpadająca co miesiąc na konto – zwraca uwagę Aleksandra Knecht, psycholog organizacji.
Idealizm, odwaga. A gdzie instynkt samozachowawczy? Podążanie za marzeniami może wpędzić nas w bezrobocie, bankructwo i biedę – ostrzega Cal Newport, profesor na wydziale informatyki Uniwersytetu Georgetown. W swojej bestsellerowej książce „Moja praca, moja pasja” przedstawia historię Lisy Feuer, która w wieku 38 lat rzuciła posadę w marketingu i reklamie, bo nie chciała być dłużej „trybikiem w machinie korporacyjnej”. Uznała, że skoro jej mąż prowadził firmę, nie może to być trudne. Wzięła 4 tys. dolarów pożyczki pod hipotekę domu, zapisała się na miesięczne szkolenie dla instruktorów jogi i po zdobyciu odpowiedniego dyplomu założyła studio Karma Kids Yoga oferujące ćwiczenia dla dzieci i kobiet w ciąży. „Kocham to, co robię” – powiedziała dziennikarzowi, który pisał o niej artykuł.
Lisa nie znała się jednak na biznesie i miała za mało atutów, by w nowej branży odnieść sukces. Na domiar złego w 2008 r. przyszła recesja i popyt na jej zajęcia znacząco spadł. Dwa kursy w ogóle nie doszły do skutku. W roku 2009 zarobiła tylko 15 tys. dolarów. Pewnego dnia przyznała się do klęski: „Stoję w kolejce po talony na żywność”.
Skoro rada „podążaj za swoim marzeniem” jest zła, co powinniśmy robić? Teorię pasji wymieńcie na teorię kapitału zawodowego – podpowiada Cal Newport. Oznacza to, że należy posiąść rzadkie i cenne umiejętności, dzięki którym zdobędziemy reputację dobrych fachowców, czym wyróżnimy się na tle konkurencji.

Teoria kapitału zawodowego
Andrzej Mazurowski, specjalista ds. komunikacji i PR, nie słyszał wcześniej o prof. Newporcie, ale podkreśla, że zanim w 2008 r. zmienił profesję, bezwiednie postępował zgodnie z jego teorią. Pracował jako dziennikarz przez 11 lat, z czego cztery ostatnie spędził na szukaniu nowego pomysłu na siebie. W tym czasie rozwijał kompetencje niezbędne do tego, by się odnaleźć w innym zawodzie i branży. Próbował robić różne wartościowe rzeczy i sprawdzać, czy się do nich nadaje. Przy okazji nawiązywał kontakty biznesowe. Dzięki temu wszystkiemu w pewnym momencie poczuł się na tyle pewnie, że porzucił etat w telewizji i rozpoczął działalność na własną rękę.
– Jeszcze w trakcie swojej kariery medialnej dostałem kilka zleceń od Polsko-Hiszpańskiej Izby Gospodarczej. Później sekcja promocji handlu Ambasady Włoskiej w Warszawie powierzyła mi komunikację przy kilku swoich organizowanych z dużym rozmachem imprezach. Miałem naprawdę dobry start – wspomina Andrzej Mazurowski.
Sprawdź program IV cyklu webinarów “Akademia Lidera”, 18 listopada - 15 grudnia >>
Pomogło mu to, że wybrał dziedzinę bliską dziennikarstwu. Podziwia nauczyciela polskiego, którzy został programistą, i księgowego robiącego karierę jako muzyk rockowy. On jednak wolał zajęcie mające wiele punktów stycznych z pracą w mediach.
– To nie przypadek, że przyszli dziennikarze i specjaliści PR uczą się na tych samych kierunkach. Rzeczą łączącą obie grupy jest umiejętność przekazywania informacji. No i bez przerwy współpracujemy ze sobą, spotykamy się na konferencjach. W pewnym sensie operujemy we wspólnym środowisku, choć oczywiście nasze interesy są czasami sprzeczne – uśmiecha się ekspert.
Nie ma wątpliwości, że Lisa Feuer przegrała, bo zdecydowała się na zawodową rewolucję. Ci, którzy stawiają na ewolucję, ryzykują mniej. Komunikacja, PR to naturalna droga dla kogoś, kogo znudziły media. Dodatkowym atutem Andrzeja Mazurowskiego są podyplomowe studia z zarządzania zasobami ludzkimi w warszawskiej Szkole Głównej Handlowej.
– Choć w przeciwieństwie do innych absolwentów nigdy nie pracowałem w kadrach, gruntowna wiedza z dziedziny HR bardzo ułatwiła mi odnalezienie się w świecie gospodarki i biznesu – ujawnia PR-owiec.
Podsumowując: dużo ryzykujecie, skacząc bez przygotowania na głęboką wodę. Jeśli naprawdę zależy wam na satysfakcjonującej karierze, powinniście zbudować kapitał zawodowy, aby móc go później zamienić na pracę marzeń. Pasja kiedyś się pojawi, ale najpierw musicie stawać się coraz lepsi w tym, co robicie. Zdobywajcie rzadkie i cenne umiejętności, co może zająć rok albo dłużej. Zachowajcie cierpliwość. „»Nie ustawajcie«. Amen”.