Żelazna kurtyna wciąż dzieli inwestorów giełdowych

Gabriel ChrostowskiGabriel Chrostowski
opublikowano: 2024-11-25 20:00

Mieszkańcy byłego NRD (Niemcy wschodnie) znacznie rzadziej inwestują w akcje niż mieszkańcy byłego RFN (Niemcy zachodnie). Okazuje się, że doświadczenie życia w komunizmie zniechęca do aktywnego uczestnictwa na rynku kapitałowym ze względu na zakorzenioną nieufność wobec systemu kapitalistycznego. Może ta obserwacja do pewnego stopnia wyjaśnia słabość polskiej giełdy?

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Żelazna kurtyna przestała istnieć dekady temu, ale pozostałości po systemie komunistycznym wciąż odciskają swoje piętno na społeczeństwach Europy Środkowej i Zachodniej. Antykapitalistyczne idee na tyle zakorzeniły się w społeczeństwach postkomunistycznych, że wciąż determinują zachowania firm i gospodarstw domowych, co przekłada się na dynamizm gospodarczy. Dobrym przykładem jest rynek kapitałowy, czyli bardzo ważna część ekonomicznej układanki w krajach rozwiniętych.

Inspirujące badanie zatytułowane „The Long-Lasting Effects of Experiencing Communism on Attitudes Towards Financial Markets” pokazuje, że życie pod socjalistyczną doktryną wpajającą antykapitalistyczną propagandę do pewnego stopnia wyjaśnia, dlaczego mieszkańcy Niemiec wschodnich są obecnie mniej aktywni na giełdzie w porównaniu do mieszkańców Niemiec zachodnich. Różnica w posiadaniu akcji, funduszy akcyjnych i ETF-ów wynosi prawie 30 proc.

O ile dwie trzecie tej luki wynika z czynników ekonomicznych (np. dochody i zatrudnienie) oraz społecznych (np. wykształcenie), o tyle jedna trzecia pozostaje niewyjaśniona. Po przeanalizowaniu danych ankietowych, bankowych i brokerskich okazuje się, że ta jedna trzecia związana jest z wysoką ekspozycją na prosocjalistyczną i zarazem antykapitalistyczną ideologię we wschodnioniemieckim społeczeństwie. Aż 65 proc. ankietowanych mieszkańców byłego NRD uważa, że socjalizm jest lepszy od kapitalizmu, a 50 proc. zgadza się ze stwierdzeniem, iż rynek akcji nie jest dla nich. Model empiryczny pokazuje, że ta niechęć do giełdy i kapitalizmu przekłada się na mniejszą skłonność do inwestowania w akcje.

Pojawia się fundamentalne pytanie: czy to, że Polska na kilkadziesiąt lat ugrzęzła w gospodarce centralnie planowanej, sprawia, że tak trudno jest nam teraz rozwinąć rynek kapitałowy? W Polsce mogą działać przecież te same mechanizmy co we wschodnich Niemczech. Polacy mało inwestują w akcje, bo czują pewną niechęć do kapitalistycznego ustroju, np. nie tylko wskutek wpajanej propagandy w czasach PRL, ale też przez pryzmat niewielkich korzyści - a nawet kosztów - z transformacji gospodarczej. Uwagę przykuwa fakt, że generalnie we wszystkich krajach postkomunistycznych, dla których istnieją takie dane, rynek kapitałowy jest mały, jeśli porównać kapitalizację giełdy do PKB na mieszkańca. Czyli za wzrostem gospodarczym, bogaceniem się narodu, poprawą dobrobytu społeczeństwa nie idzie rozwój giełdy.

Może rynek kapitałowy to obszar, który najwolniej dostosowuje się do zmiany, bo jest najsilniej powiązany z mentalnością zakorzenioną w społeczeństwie? Może po prostu w krajach postkomunistycznych społeczeństwo potrzebuje czasu, aby w pełni przekonać się do kapitalizmu i personifikacji tego systemu, czyli giełdy?

To by napawało optymizmem - część trudności na polskim rynku kapitałowym ustąpi naturalnie, a likwidacja barier ekonomicznych i prawnych pozwoliłaby giełdzie wejść na wyższy poziom rozwoju.