Warszawa powinna zacząć eliminację przyczyn smogu od budynków, które są jej własnością — apelują aktywiści z Warszawy bez Smogu.
Mieszkańcy Warszawy złożyli zaledwie 399 podań o dopłatę do wymiany kopciuchów na czyste źródło ogrzewania.
Dla porównania: w trzykrotnie mniejszym Krakowie w 2016 r. takich wniosków wpłynęło około 7 tys. Według aktywistów tak mała liczba wniosków świadczy nie tylko o niechęci mieszkańców Warszawy do wymiany kotłów, ale również o słabym nagłośnieniu akcji i krótkim czasie, w którym można było je składać. Dlatego apelują do władz stolicy o jak najszybszą likwidację kopciuchów, które należą do zasobów komunalnych.
Aktywiści po otrzymaniu informacji z dzielnicowych zarządów gospodarki nieruchomościami podali, że w zasobach miasta jest co najmniej 1,7 tys. kopciuchów. Liczba ta nie obejmuje danych z Pragi Północ, która jako jedyna nie jest w stanie podać liczby najgorszych kotłów na swoim terenie, a jest tam ponad 6 tys. lokali komunalnych niepodłączonych do sieci ciepłowniczej.
Najgorzej jest w dzielnicy Wawer, w której znajduje się około 40 proc. wszystkich komunalnych kopciuchów. Z badań jakości powietrza, przeprowadzonych przez działaczy Warszawy bez Smogu, wynika, że powietrze w tej dzielnicy w okresie grzewczym jest dużo gorsze niż w rejonach miasta, gdzie znajdują się stacje monitoringu powietrza.
15 260 to łączna liczba warszawskich kopciuchów według szacunków Biura Infrastruktury UM Warszawa. To dużo mniej niż w Krakowie, gdzie liczba ta sięga około 40 tysięcy.
— Mieszkam w Wawrze i każdej zimy widzę kłęby dymu, wydobywające się z domów w mojej dzielnicy. Z naszych pomiarów wynika, że podobna sytuacja występuje także na Targówku, we Włochach, a nawet w Wilanowie i na Mokotowie — mówi Monika Daniluk, aktywistka z Warszawy bez Smogu. Piotr Siergiej z tej samej organizacji dodaje:
— Nie możemy czekać na następną zimę. To, że oddychamy teraz czystszym powietrzem, nie powinno nas uspokajać. Smog na pewno wróci, jeśli miasto nie weźmie się do pracy.
Podpis: Barbara Warpechowska