Złoto – fenomen i ostoja życia gospodarczego

Wojciech Szymon Kowalski, "miesięcznik Kapitałowy"
opublikowano: 2009-12-20 15:44

Trend zwyżkowy na rynku kruszcu trwa w najlepsze, a ścieżka do osiągnięcia stabilizacji cenowej w najbliższym czasie wiedzie przez ustanowienie realnego rekordu. Wątpliwe jednak, by w przyszłej dekadzie cena złota była trwale liczona w tysiącach dolarów.

W poniedziałek 15 września 2008 r., czyli w dniu w którym ogłoszono upadłość Lehman Brothers, londyńska cena złota na popołudniowym fixingu wynosiła 775 dolarów. Przez następne tygodnie rynek złota w Londynie, będący od momentu jego powstania (w 1919 r.) najbardziej prestiżowym miejscem notowań, a zarazem kruszcowym benchmarkiem, cechował się dużą zmiennością. Reagując przemiennie na niepokojące wieści ze świata, wahając się pomiędzy wrześniem a grudniem 2008 r. w przedziale 760 – 830 dolarów. Z kalendarium tamtych wydarzeń warto jednak szczególnie zapamiętać wczesne piątkowe popołudnie 24 października, wartość uncji na London Gold Fixing Market Ltd. wyznaczona została wówczas na poziomie 712,50 USD/oz. Potem była już tylko wyższa. Tego dnia rozpoczął się więc nowy, obecny trend, który wywindował ceny ,,żółtego metalu” do poziomu przekraczającego 1200 USD/oz.

,,Efekt Nixona”

Nie sposób zrozumieć podłoża aktualnych tendencji cenowych się nie cofając się o kilka dekad wstecz, do przełomowych wydarzeń 1971 r. Kiedy w wyniku narastających problemów z amerykańskim deficytem budżetowych i handlowym, oraz towarzyszącej im powszechnej ucieczce od dolara, zwłaszcza na rzecz marki RFN, ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Richard Nixon podjął decyzję o zaprzestaniu obowiązującej od 1949 r. (na mocy układu z Bretton Woods), wymienialności dolarów amerykańskich na złoto. Dla kruszcu nastała nowa, iście ,,złota era”. W latach 1971 – 1979, dekadzie kryzysu naftowego oraz wysokiej inflacji w krajach Zachodu, średnioroczne ceny uncji złota wzrosły z ok. 41 do 307 dolarów, czyli siedmioipółkrotnie. Apogeum tej bezprecedensowej progresji przypadło na rok 1980, w którym przeciętna cena ,,żółtego metalu” uległa podwojeniu do 614,6 USD/oz. Najwyższy zaś poziom notowań w wysokości 850 USD/oz miał miejsce popołudniu 21 stycznia 1980 r., tj. nazajutrz po wkroczeniu wojsk sowieckich do Afganistanu.

Przez dwa następne dziesięciolecia średnioroczna cena uncji złota w Londynie kształtowała się pomiędzy 460 – 280 USD/oz. Odwróceniu trendu po 1980 r. towarzyszył m.in. ponowny wzrost zaufania do potencjału amerykańskiej gospodarki, przypadający na okres tzw. ,,reaganomiki”, a także zwycięskie dla Zachodu zakończenie ,,zimnej wojny”. Tendencje te zostały ugruntowane w latach 90., gdy po upadku Muru Berlińskiego upowszechniło się na świecie przekonanie o ,,końcu historii”.

Podaż i popyt

Współczesne obserwacje rynków finansowo-towarowych wskazują na zdecydowane przechodzenie od koncentracji na czynnikach do koncentracji na zbiegu (koincydencji) czynników. Złoto – ze względu na swe walory i zastosowanie cechuje się stałym popytem i podażą ze strony finansowych i niefinansowych podmiotów gospodarczych, w tym również gospodarstw domowych. W wyniku rozwoju i upowszechnia się rożnych zinstytucjonalizowanych (i nie tylko) płaszczyzn obrotu kruszcem, trudno znaleźć inny rodzaj aktywów legitymujących się równie szerokim wymiarem społecznym, kulturowym i geograficznym.

Struktura cenowa złota jest z jednej strony naturalną pochodną popytu i podaży, na które nakłada się szereg różnych czynników politycznych, społecznych ekonomicznych oraz kulturowych i sezonowych, z drugiej zaś strony – pozostaje pod wpływem określonych, ,,technicznych” korelacji, z innymi kategoriami finansowymi (walutowymi) i towarowymi, w tym zwłaszcza z ropą naftową. Szczególne relacje kruszcu z ,,czarnym złotem” są na tyle koherentne, iż często mówi się o ich morficznym charakterze.

Stronę podażową w największym stopniu reprezentują przedsiębiorstwa wydobywcze. Stanowią one średnio 60 – 65 proc. dostaw. Pozostała część, mniej więcej po połowie, pochodzi ze źródeł wtórnych, uzyskiwanych poprzez skup złomu, recykling, rafinację oraz od redukujących swe zapasy instytucji finansowych, głównie banków centralnych. W ujęciu geograficznym wśród największych producentów kruszcu na przestrzeni ostatnich kilku lat znajdowały się takie kraje jak: Republika Południowej Afryki (14 proc.), Stany Zjednoczone (11 proc), Australia (10 proc), Chiny (9-10 proc) oraz Rosja (7 proc) i Peru (7 proc).

Według Światowej Rady Złota (WGC, ang. World Gold Council), wielkość rocznych obrotów w latach 2006 – 2008 kształtowała się na poziomie 3,5 – 3,8 tys. ton. Są to dane zidentyfikowane przez WGC, w rzeczywistości jednak obroty na rynku złota nie uwzględniają transakcji banków centralnych, całościowe dane są więc zapewne o ok. 15 – 20 proc. wyższe.

W zakresie realnego popytu dominuje tzw. realna sfera gospodarki, czyli przemysł jubilerski wraz ze stomatologią), w zależności od globalnej koniunktury stanowiąca w sumie ok. 70 - 80 proc. ogólnego zapotrzebowania na kruszec, pozostałe 20 – 30 proc. przypada na sferę inwestycyjną.

W ujęciu branżowym największe zapotrzebowanie na złoto wykazuje sektor jubilerski. W latach 2006 – 2008 zagregowana wielkość rocznego popytu jubilerów wynosiła 2,2 – 2,4 tys. ton, przekładając się na kwoty rzędu 43 – 53 mld USD, i udziały w globalnym rynku zakupów na poziomie 60 – 70 proc. Z kolei spośród przemysłowego wykorzystania złota największe potrzeby zgłasza branża elektroniczna (podzespoły, części, nośniki danych itp.). W minionych trzech latach jej średnioroczne zakupy zawierały się w granicach 300 – 310 ton (w ujęciu kwotowym jest to  ok. 6 – 8 mld USD), co stanowiło ok. 9 proc. całościowego popytu. Pozostały popyt industrialny generowany jest przez gałęzie przemysłu związane głównie branżą samochodową, lotnictwem i astronautyką oraz budownictwem. Roczne potrzeby tych dziedzin wytwórczości szacowane były w ostatnich latach na ok. 90 – 93 tony (kwotowo  1,8 – 2,5 mld USD), czyli niespełna 3 proc. popytu ogółem. Ciągle istotnym odbiorcą złota jest branża dentystyczna, jej średnioroczny skumulowane zakupy to 55 – 60 ton, (za ok. 1,2 mld USD), co oznacza 2 proc. udziału w wielkości popytu ogółem.

W celach inwestycyjnych nabywanie złota, odbywa się w dwóch płaszczyznach. Dotychczas w największym stopniu wiązało się to z celami tezauryzacyjnymi tzn. sztabkami, numizmatyką, a także potrzebami związanymi z biciem odznaczeń i medali. Ten rodzaj działalności podwoił w ostatnich latach swoje zapotrzebowanie z ok. 400 ton w 2006 r. do ok. 860 w 2008 r., zwiększając przy tym łączną wartość transakcji z ok. 9,5 mld USD do 23,6 mln USD. W rezultacie udział tej części rynku w obrotach złotem wzrósł w wyszczególnionym okresie z 12 proc. do ok. 23 proc. (po trzech kwartałach 2009 r. wynosi on 19 proc.).

Podobne tendencje popytowe nastąpiły w segmencie komercyjnych instytucji finansowych, gdzie nabywanie kruszcu wiąże się z oferowaniem produktów inwestycyjnych opartych na złocie, tzw. instrumentów strukturyzowanych typu: Commodity ETCs Gold ETCs itp. Od roku 2006 do 2008 popyt dyktowany takimi potrzebami wzrósł z 260 ton (tj. 4,9 mld USD) do 320 ton, (tj. ok. 8,8 mld USD). Dzięki prawdziwej erupcji zakupów w I kwartale 2009 r., gdy wyniosły one aż 465 ton (w ujęciu kwotowym to ok. 13,6 mld USD), po dziewięciu miesiącach bieżącego roku udział w globalnych obrotach segmentu związanego z tą grupą instrumentów inwestycyjnych wynosi 22 proc., w porównaniu z 8 proc. w latach ubiegłych. Obserwacja zrealizowanego popytu w dwóch następnych kwartałach tego roku, wynoszących odpowiednio: 56,7 ton (1,7 mld USD) i 41,4 ton (tj. 1,3 mld USD) wskazuje na wyraźny, zdecydowany powrót do wielkości ,,standardowo” przypisanych dla tej grupy zakupowej.

Szaleństwo cen złota osobliwie konweniuje z 10 rocznicą decyzji zachodnioeuropejskich banków centralnych – m.in. Szwajcarii, Francji, Holandii, Hiszpanii i Portugalii – które to gremialnie poszły za przykładem Wielkiej Brytanii, gdy w 1999 r., czyli w szczytowej fazie antykruszcowych nastrojów (280 USD/oz), postanowiła ograniczyć posiadane rezerwy kruszcu. W połowie 2009 r. szacowano, że instytucje emisyjne z tytułu ówczesnych decyzji o redukcji zapasów mogły uzyskać ok. 56 mld USD, co po uwzględnieniu przypuszczalnego zysku z inwestycji przyniosło im dochód rzędu ok. 12 mld USD. Przy poziomach cen trzykrotnie wyższych niż w ubiegłej dekadzie, utracony zysk ostrożnie oszacowano na ok. 40 mld USD. Symptomem odwrotnego obecnie podejścia są informacje o transakcjach banków centralnych (m.in. Indii i Rosji), które jesienią br. zaczęły sukcesywnie powiększać swoje zapasy złota.

,,Cykl etnograficzny”

Na kształtowanie się cen złota w ciągu roku poważny wpływ wywierają czynniki sezonowe. Cykl uaktywnienia się impulsów o podłożu kalendarzowo – etnograficznym rozpoczyna się jesienią w Indiach. Po podliczeniu zysków i strat spowodowanych letnimi monsunami nastaje okres zaślubin. Według reguł obowiązujących w tym kraju – zgłaszającym ok. 1/5 światowego popytu na kruszec - złoto i wyroby jubilerskie stanowią formę swoistej polisy majątkowej dla pani młodej.

W przypadku ewentualnego rozwodu wolno jej będzie zabrać ze sobą tylko to, co dosłownie wniosła na sobie w momencie zawierania małżeństwa. Okres ten zbiega się z nie mniej istotnymi dla rynku złota wydarzeniami w świecie muzułmańskim. Zakończenie ramadanu przypadającego na dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego (w tym roku 19 września) wiąże się z boomem zakupów dóbr luksusowych. Poczesne miejsce wśród podarków znajduje biżuteria i wyroby ze złota. Udział samych tylko państw leżących nad Zatoką Perską w globalnym popycie szacować można w skali roku na co najmniej 12 – 14 proc.

Inny kraj muzułmański, Turcja, to z kolei trzeci światowy rynek zbytu dla złota (ok. 11 proc.), po Indiach i USA (ok. 12 proc.). Zwieńczenie tych trendów następuje zazwyczaj pomiędzy końcem stycznia a końcem lutego, a wynika z rozpoczęcia (ruchomego) nowego roku w Chinach. Chunje, czyli dosłownie ,,Święto Wiosny” jest najważniejszym świętem publicznym i prywatnym w Państwie Środka (mimo wprowadzenia w 1912 r. kalendarza gregoriańskiego). Tradycyjnie trwa ono 15 dni i kończy się ,,Świętem Latarni”. Najbliższy Chiński Nowy Rok rozpocznie się 14 lutego 2010 r. Chiny wraz z Hongkongiem reprezentują siłę popytową zbliżoną poziomem do Turcji.

U schyłku 2009 r. trudno w światowej gospodarce o większa dozę emocji i kakofonię poglądów niż ta, jaka towarzyszy rynkowi złota. Z jednej strony istnieje dość powszechna świadomość spekulacyjnego rajdu, stymulowanego ujemnie skorelowanym dolarem, gdzie podstawową bazą pożyczkową dla wspierającego ten trend carry trading`u jest nader mocno zdeprecjonowany ,,zielony”. Z drugiej zaś, mniej więcej od 2005 r. złoto poszukuje adekwatnych dla siebie pułapów cenowych, odpowiadających nowej strukturze kapitału, konsumpcji i pracy w gospodarce światowej. Fakt ten wzmaga przekonanie, że tendencja aprecjacyjna na kruszcu jest obecnie tak silna (m.in. za sprawą fetysza inflacyjnego, popytu banków centralnych i nadszarpniętego zaufania do globalnego systemu monetarnego), iż realna jest kontynuacja progresji, nawet wówczas, gdyby dolar się istotnie się wzmocnił.

W segmencie surowcowo – towarowym do takich zmian dochodzi mniej więcej raz na pokolenie. Historia w ekonomii jest często tym, czym w naukach empirycznych laboratorium. Doświadczenia z minionych 40 lat pokazują, że średnioroczna wartość uncji może w ciągu dekady zarówno dryfować w ograniczonym przedziale wahań (lata 80. i 90.), jak i zwiększyć się siedmioipółkrotnie (lata 70.). W tej sytuacji należy liczyć się z tym, że ścieżka do osiągnięcia stabilizacji cenowej wiedzie przez ustanowienie realnego rekordu. Jest nim granica ok. 2200 dolarów, gdyż na tyle obecnie szacować należy pamiętne 850 USD za uncję z 21 stycznia 1980 r. Taki scenariusz wydarzeń wpisuje się w jedną z najbardziej śmiałych prognoz sformułowaną wiosną 2009 r. przez analityków Credit Lyonnais Securities, zakładających 3500 USD za uncję na koniec 2010 r.

Ekstremalne sytuacje rynkowe mają na szczęście to do siebie, że zbyt długo nie trwają. Dlatego też mimo wszystko wątpliwym jest, aby cena złota w przyszłej dekadzie była trwale liczona w tysiącach dolarów. Prawdopodobnie tak stać się może, ale w bardziej odległej przyszłości. Gdy świat, jak uważa profesor Thomas Sowell z Instytutu Hoovera Uniwersytetu Stanforda, za dwa, trzy pokolenia powróci do standardu złota, będącego jedynym skutecznym sposobem powstrzymania inflacji. Dotychczas nie wynaleziono bowiem skuteczniejszego sposobu, aby siła nabywcza pieniądza nie była w odwrocie.

Wojciech Szymon Kowalski, główny ekonomista Invest Consulting

Złoto – fenomen i ostoja życia gospodarczegoZłoto – fenomen i ostoja życia gospodarczegoArtykuł pochodzi z najnowszego wydania magazynu „miesięcznik Kapitałowy”, o którym więcej przeczytasz na stronach www.kapitalowy.com.pl