Złoty rośnie w siłę, a gospodarka stoi

Lesław Kretowicz
opublikowano: 2002-04-30 00:00

Polska waluta rośnie w siłę — dolar znów jest wyceniany poniżej 4 zł. To nie jest dobra wiadomość dla rodzimych eksporterów, tym bardziej że nie widać oznak poprawy koniunktury na świecie i w Polsce. Wysoka, 5,8- -proc. dynamika PKB USA w I kwartale 2002 r., nie jest oznaką odbicia.

Po ubiegłotygodniowej decyzji RPP o redukcji stóp procentowych cena dolara kolejny raz przebiła psychologiczną granicę 4 zł. Analitycy sądzą, że taki kurs może utrzymywać się jeszcze przez kilka tygodni. Tymczasem sytuacja eksporterów pogarsza się z dnia na dzień, a optymistycznych informacji z zagranicznych rynków jak na lekarstwo.

W ubiegły piątek kurs dolara po raz trzeci w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy spadł poniżej 4 zł. Obserwatorzy są zgodni, że jest to efekt czwartkowej decyzji Rady Polityki Pieniężnej. Redukcja najważniejszej dla rynku stopy interwencyjnej zaledwie o 50 punktów bazowych została odebrana przez rynek jako zapowiedź dalszego luzowania polityki pieniężnej. W efekcie inwestorzy, którzy zrealizowali swoje zyski przed posiedzeniem rady, wrócili do Polski i kupują naszą walutę.

— Na wzrost wartości złotego wpłynęła także niska płynność rynku. W świątecznym tygodniu zawieranych jest bardzo niewiele transakcji, więc kilka znaczących przepływów mogło poważnie zawirować rynkiem — dodaje Przemysław Magda, analityk Amerbanku.

Także dzisiejsza informacja o deficycie na rachunku obrotów bieżących w marcu nie powinna wpłynąć na kurs złotego. Zdaniem ekonomistów, może jedynie na jakiś czas wstrzymać trend aprecjacyjny.

Przy utrzymującej się sile złotego nadzieją dla polskich firm jest odbicie w krajach Unii Europejskiej, naszych największych partnerów handlowych. Do krajów Piętnastki trafia około 70 proc. polskiego eksportu, z czego połowa do Niemiec. Jednak perspektywy szybkiej poprawy koniunktury na świecie nie są najlepsze. Zdaniem analityków, ożywienia w Europie Zachodniej najwcześniej można oczekiwać dopiero po wakacjach, a w Polsce pierwsze symptomy poprawy wzrostu gospodarczego mogą pojawić się dopiero w przyszłym roku.

— W ubiegłym roku motorem napędowym polskiej gospodarki był eksport. W 2002 r. taka sytuacja, z powodu globalnego spowolnienia, już się powtórzy — ocenia Jacek Wiśniewski, ekonomista Pekao SA.

Tymczasem optymistycznie wyglądają szacunkowe informacje na temat dynamiki PKB w Stanach Zjednoczonych. Wzrost gospodarczy na poziomie 5,8 proc. w I kwartale jest wynikiem pozytywnym, mieszczącym się powyżej górnej granicy szacunków. Jednak zdaniem ekonomistów jest to zjawisko jednorazowe, nie zaś początek tendencji. Według nich, przyczyną tak znacznego skoku dynamiki wzrostu gospodarczego USA jest utrzymanie spożycia indywidualnego amerykańskiego społeczeństwa przy jednoczesnym zahamowaniu redukcji zapasów. Nie oznacza to więc jednoznacznie pojawienia się trwałego trendu wzrostu produkcji w USA, a jednocześnie wskaźniki optymizmu konsumentów amerykańskich nie wzrastają w tempie uzasadniającym optymistyczne spojrzenie na przyszłość.

— Poprawa dynamiki PKB w USA jest efektem wysokiej konsumpcji, dlatego utrzymanie tego wskaźnika na poziomie bliskim 6 proc. jest niemożliwe. Nie widać wzrostu nakładów inwestycyjnych w przedsiębiorstwach, a znaczenie tego czynnika dla odbicia gospodarczego najmocniej podkreśla szef Fed, Alan Greenspan — tłumaczy Marcin Mrowiec, analityk BPH PBK.

Dodaje, że prawdziwym barometrem sytuacji za oceanem jest rynek akcji, a tam nie widać w ostatnim czasie szczególnego wzrostu aktywności, który mógłby świadczyć o zbliżaniu się lepszych czasów.

Ekonomiści doradzają więc dużą ostrożność w prognozowaniu końca stagnacji. Tym bardziej że ewentualna poprawa nie nastąpi jednocześnie na wszystkich rynkach. Należy pamiętać, że od ewentualnego odbicia w USA do pojawienia się pierwszych symptomów poprawy w Europie minie co najmniej kwartał, a dopiero po kolejnych trzech miesiącach odczuwalne będzie to w Polsce.