Zmiany na giełdzie

Materiał partnera: Stowarzyszenie Inwestorów Giełdowych
opublikowano: 2014-09-25 00:00

Zarządzający giełdą potrafią jednocześnie podejmować dobre i trochę gorsze decyzje.

Z czymś takim mieliśmy do czynienia 18 września. Rada Giełdy zadecydowała o najwyższej randze dla indeksu WIG20 oraz przywróceniu mWIG40 i sWIG80 z jednoczesną likwidacją tych wskaźników, które miały być ich następcami — WIG50 i WIG250. Ruch ten można ocenić jako dobry, zwłaszcza decyzję, że WIG20 będzie instrumentem bazowym dla pochodnych. Indeksy małych i średnich spółek — mWIG40 i sWIG80 — nieraz udowodniły swoją niezbędność. Natomiast WIG50 i WIG250 tworzyły tylko chaos na rynku i właściwie nie wiadomo, po co je wprowadzono — GPW to przecież nie NYSE, nie ma na parkiecie tysięcy firm, w dodatku giełda warszawska raczej nie rośnie, a w związku z naturalnymi na globalnym rynku procesami konsolidacji traci na znaczeniu, stając się powoli jedną z wielu lokalnych giełd europejskich.

Na co więc indeksy zawierające połowę notowanych na niej spółek?

Jest więc to decyzja dobra, ale są również gorsze. Rada zadecydowała o utrzymaniu do końca 2015 r. sesji w obecnym wymiarze czasowym, z zakończeniem o godz. 17.05. Naprawdę rozumiemy, że maklerzy to też ludzie i chcą wcześniej wrócić do domu. Ale tak postępując, utrwalamy tylko prowincjonalizację polskiego rynku giełdowego. Jeśli już sesja miałaby mieć taką długość, to skorelujmy ją z najważniejszym rynkiem amerykańskim i niech zaczyna się o godz. 10.00, a kończy o 18.00. Wtedy będzie miała sens, bo inwestorzy mogą szybko reagować na to, co się na tamtejszym rynku może dziać. Ale najlepiej byłoby po prostu zmniejszyć jej wymiar czasowy do 6,5 godzin, podobnie do rynku USA (10.30-17.05).

Materiał partnera: Stowarzyszenie Inwestorów Giełdowych