Tak, jak są rzeczy, o których nie śniło się filozofom, tak też na warszawskiej giełdzie są instrumenty finansowe, o których wielu inwestorów nigdy nie słyszało. Należą do nich listy zastawne, które w dobie pogoni za bezpiecznym ulokowaniem pieniędzy na 3-4 proc. mogą być dobrą alternatywą lub uzupełnieniem lokat czy obligacji skarbowych.

Dla cierpliwych…
List zastawny to forma papierów dłużnych, do emitowania których w Polsce są uprawnione tylko banki hipoteczne. Na rynku działają na razie tylko dwie takie instytucje — mBank Hipoteczny i Pekao Bank Hipoteczny, a otwiera właśnie PKO BP. Z racji tego, że zabezpieczeniem emisji są hipoteki kredytowanych nieruchomości, listy zastawne cechują się wysokim poziomem bezpieczeństwa. Obecnie najczęściej emitowane listy mają termin zapadalności 8, 9 albo 10 lat, a nominalna cena jednostki to 1000 zł lub 1000 EUR. Oprocentowanie jest najczęściej zmienne, ale są też emisje ze stałym kuponem.
Kilkadziesiąt serii jest notowanych na GPW, ale obrót nimi jest praktycznie zerowy. Ze względu na długi okres inwestycji oraz stosunkowo niskie ryzyko ten typ papierów jest porównywany do obligacji skarbowych. Oprocentowanie jest jednak wyższe zazwyczaj o kilkadziesiąt do ponad 100 pkt bazowych. Na przykład list zastawny mBanku z terminem wykupu w czerwcu 2018 r. ma zmienny kupon w wysokości 4,03 proc., a jest on wypłacany co pół roku. Czteroletnie obligacje detaliczna skarbu państwa w pierwszym okresie odsetkowym przyniosą 2,8 proc. dochodu.
…i majętnych
Mimo że rynek listów zastawnych w Polsce jest dzisiaj stosunkowo niewielki (łączna wartość listów, notowanych na Catalyst, to 3,8 mld zł, dla porównania — nominał notowanych obligacji korporacyjnych to prawie 60 mld zł), to nierzadko są wykorzystywane przez fundusze obligacji, pieniężne i mieszane. Na koniec czerwca w tego rodzaju papierach dłużnych zarządzający ulokowali łącznie 1,2 mld zł. Najchętniej instrumenty te wykorzystuje Union Investment TFI.
W zarządzanym przez tego powiernika funduszu Unilokata listy zastawne miały ponad 34-procentowy udział w aktywach, a 15 proc. zajmowały w portfelach UniWibid i UniEuribor. Inwestorzy indywidualni mogą kupować listy zastawne także w ramach usług private bankingu, do czego trzeba mieć trochę grubszy portfel. Chętnych na bezpieczny instrument nie brakuje — w lipcu i sierpniu mBank Hipoteczny bez problemów sprzedał dwie serie o 8 i 8,5-letnim terminie wykupu, oprocentowane według stawki WIBOR6M powiększonej o 0,93 pkt proc. Wartość emisji sięgnęła 0,5 mld zł, a zapisy opiewały na dwukrotnie większą kwotę. Potencjał więc jest, ale jak przekonuje Karol Prażmo, dyrektor departamentu skarbu mBanku Hipotecznego, potrzebne są zmiany ustawowe, które doprowadzą do tego, że list zastawny stanie się dla banków znaczącym źródłem finansowania kredytów hipotecznych. Tak jest w innych krajach UE — średnia to 20 proc. W Polsce nie jest to nawet 1 proc., a gros kredytów finansowane jest z krótkoterminowych depozytów.
W rękach ustawodawcy
Są szanse na zmiany, bo w sierpniu Rada Ministrów przyjęła założenia nowelizujące ustawę o listach zastawnych i bankach hipotecznych, a także zapisów kilku innych ustaw. Projektem zajmuje się obecnie Rządowe Centrum Legislacji. Dla polskich inwestorów duże znaczenie będzie miała zmiana pułapu inwestycji w listy dla otwartych funduszy emerytalnych. Na papiery jednego emitenta będą mogły przeznaczyć do 7,5 mld zł. Inwestorzy zagraniczni odczują natomiast likwidację podatku od odsetek u źródła, który istotnie uszczuplał dochody kupujących. Trzecia istotna zmiana to obdarzenie listów zastawnych własnym ratingiem. Obecnie papiery emitowane w Polsce mają rating banku hipotecznego, a ten w świetle przepisów automatycznie dostaje ocenę państwa.
— Aktualnie wyemitowany przez polski bank hipoteczny list zastawny ma co najwyżej rating A-, bo taki ma Polska. Jeśli zmiany zostaną wprowadzone, to możemy spodziewać się oceny AA. Oznacza to, że poziom bezpieczeństwa polskich listów zastawnych zrówna się z ich europejskimi odpowiednikami — mówi Rafał Kozłowski, prezes PKO Banku Hipotecznego. Zarządy kilku banków bacznie obserwują rynek i w razie wprowadzenia oczekiwanych zmian rozważają otwarcie własnych banków hipotecznych.