W poniedziałek notowania ropy naftowej znalazły się pod presją. Kontrakty terminowe na ropę Brent spadły o około 0,7 proc., schodząc do poziomu 67,83 dolara za baryłkę. Z kolei cena amerykańskiej ropy West Texas Intermediate (WTI) obniżyła się mocniej, bo o 1,42 proc., do 66,05 dolara.
Głównym czynnikiem spadków była decyzja OPEC+ — sojuszu krajów eksportujących ropę i ich partnerów — o zwiększeniu produkcji w sierpniu o 548 tys. baryłek dziennie. To więcej niż dotychczasowe miesięczne limity wzrostów wynoszące 411 tys. baryłek w maju, czerwcu i lipcu oraz 138 tys. baryłek w kwietniu.
Choć decyzja OPEC+ formalnie oznacza znaczący wzrost podaży, rzeczywisty przyrost produkcji pozostaje ograniczony – większość dodatkowych baryłek pochodzi na razie z Arabii Saudyjskiej. Według analityków RBC Capital, decyzja przywróci na rynek ok. 80 proc. z dobrowolnych cięć produkcyjnych (2,2 mln baryłek dziennie) wprowadzonych wcześniej przez ośmiu producentów OPEC.
Rynek w niepewności przez taryfy Trumpa
Dodatkową presję na rynek ropy wywierają działania administracji Donalda Trumpa. Prezydent USA zapowiedział, że nałoży nowe cła na kraje, które — według niego — wspierają „antyamerykańską politykę” grupy BRICS. Stawki mogą wynosić od 10 do nawet 70 proc., w zależności od charakteru relacji handlowych.
Choć szczegóły nie zostały jeszcze podane, Trump zapowiedział, że informacje o wyższych taryfach zostaną przekazane partnerom handlowym do 9 lipca, a nowe cła wejdą w życie 1 sierpnia. To wywołało niepokój inwestorów co do możliwego spowolnienia globalnego wzrostu gospodarczego i spadku zapotrzebowania na surowce energetyczne.