W 2023 r. koszty ryzyka prawnego dotyczące kredytów frankowych wyniosły w sektorze 16,6 mld zł, co w przybliżeniu stanowi dwukrotność rocznych kosztów ponoszonych przeciętnie przez banki w ostatnich trzech latach. Związek Banków Polskich (ZBP) szacuje, że w 2024 roku łączna rezerwa, którą zawiążą banki na kredyty w CHF sięgnie 10-14 mld zł i będzie to ostatni rok z tak istotnymi rezerwami w tym obszarze. W 2025 r. mają one sięgnąć już „tylko” 4-6 mld zł. Myliłby się jednak ten, kto by uznał, że to koniec problemów z podważaniem umów zawieranych przez banki z klientami.
Problem goni problem
W ubiegłorocznej edycji raportu "Polska i Europa: innowacje, inwestycje, wzrost" można było przeczytać, że dla ankietowanych przez ZBP bankowców największym zagrożeniem były wyrok TSUE ws. frankowiczów oraz wzrost złych kredytów. W tym roku bankowcy wskazali w pierwszym rzędzie obciążenie podatkami i parapodatkami, które od lat drenuje sektor z zysków, oraz ryzyko prawne kredytów konsumenckich. W sądach toczy się już około 10 tys. spraw dotyczących sankcji kredytu darmowego (SKD). Wynika to z ustawy o kredycie konsumenckim z maja 2011 r., która mówi, że jeżeli kredytodawca naruszy określone w nim obowiązki, kredytobiorca ma prawo zwrócić kredyt bez naliczonych odsetek i innych kosztów. Liczba nowych pozwów za sprawą wzmożonej aktywności kancelarii prawnych dynamicznie wzrasta. To może być kolejny – po frankowym – ogromny problem banków, bo w systemie jest 18 mln kredytów konsumenckich.
Bankowców niepokoi także niespójność i nieprzewidywalność regulacji oraz kontynuacja wakacji kredytowych, których koszt w latach 2022-24 szacowany jest na 17,7 mld zł. Z obliczeń ZBP wynika, że skumulowana wartość obciążeń podatkowych i parapodatkowych sektora w latach 2015–24 sięgnęła niemal 99 mld zł. Jeśli dodać do tego podatek CIT płacony przez banki, to w sumie jest to 166 mld zł. Wysokim kosztem jest też podatek bankowy, którego wartość łącznie od 2016 r. przekroczyła 41 mld zł.
Europejski maluch
Pomimo wysokich nominalnych zysków polskich banków ich rentowność jest co najwyżej średnia na tle europejskiego sektora. Zwrot z kapitałów (ROE) polskiego sektora wynosił 11,67 proc. plasując nas w drugiej połowie stawki sektorów z 18 państw UE, której przewodzą Litwa i Łotwa z ROE na poziomie odpowiednio 22,71 i 20,94 proc. Ostatnim raz polskie banki miały taki zwrot na kapitale w 2006 r. Potem już było tylko gorzej. Według prognoz ZBP ROE na wzrosnąć w tym roku do 13,03 proc., a w 2025 r. do 14,12 proc. Obecnie jest poniżej kosztu kapitału, co sprawia, że zainteresowanie zagranicznych inwestorów polskim rynkiem bankowym jest znikome.
Na tle europejskich banków polski sektor nie wypada także dobrze pod względem relacji aktywów do PKB. Z aktywami na poziomie 88,7 mld zł wleczemy się w ogonie stawki, a gorzej jest tylko w Słowenii i Litwie. Jeszcze w 2016 r. relacja aktywów sektora bankowego do PKB wynosiła 91,7 proc., zaś trajektoria z lat 2004–16 wskazywała jasno, że dzisiejszy rozmiar sektora mógłby być wyraźnie wyższy niż obecnie. Według ZBP, gdyby nie destrukcyjny charakter podatku bankowego, dzisiejsza relacja sumy bilansowej sektora bankowego mogłaby osiągnąć poziom ponad 102 proc., zaś aktywa mogłyby wzrosnąć o ponad 460 mld zł tj. o 15 proc. w stosunku do obecnego poziomu.
Zyski w górę
Jeśli prognozy ZBP co do wysokości odpisów na ryzyko prawne kredytów w CHF się sprawdzą (nie będą wyższe od zakładanych), to zysk netto banków w 2024 r. powinien wzrosnąć – do 31,23 mld zł wobec 28,04 mld zł w 2023 r. W 2025 r. – przy założeniu, że stopy procentowe spadną do 5 proc. (z obecnego poziomu 5,75 proc.), a wzrost PKB sięgnie 3,5 proc. zysk netto wyniesie 34,92 mld zł. Jeśli wzrost gospodarczy będzie słabszy (3 proc.), a stopa referencyjna obniży się do 5,5 proc. banki mogą zarobić na czysto 39,51 mln zł. Nominalnie to dużo, ale by budować kapitały służące finansowaniu dużych projektów inwestycyjnych to wciąż zbyt mało.
