Dziki Zachód stał się popularną metaforą nieregulowanego rynku bitcoin, wirtualnej waluty, która zyskała w poprzednim roku sporą popularność, ale wzbudziła też wielkie kontrowersje. Waluta na początku 2013 r. kosztowała 13 USD, a na początku 2014 już 800 USD.



Po drodze notowała mocne wahania kursu, trafiając jednocześnie na czołówki informacyjnych serwisów internetowych.
Portal magazynu „Forbes” przywołuje opinię Marka Williamsa, wykładowcy z Boston University, który podkreśla, że cena bitcoina jest napędzana przez niewielu wpływowych uczestników tego rynku.
„Forbes” podaje, że zaledwie 47 osób ma w swoim posiadaniu 29 proc. wszystkich wykopanych bitcoinów, 930 osób ma 50 proc. z nich, a kolejnych 10 tys. skupia już 75 proc. waluty.
Mark Williams, były pracownik Rezerwy Federalnej, uważa, że w minionym roku wąska grupa posiadaczy bitcoina koordynowała wyciąganie cen w górę. Profesor przekonuje, że w momencie kiedy drobni inwestorzy przestaną kupować wirtualną walutę po tak wysokich cenach, wtedy „domek z kart” zacznie się sypać.