23 giełdy zagraniczne u polskich brokerów

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2020-06-01 22:00

Nie tylko Nowy Jork, Frankfurt czy Londyn — oferta rodzimych biur maklerskich jest obszerna, ale przy tym pełna niuansów

Z artykułu dowiesz się:

  • jak najłatwiej możesz inwestować na zagranicznych giełdach 
  • jaka jest oferta biur maklerskich
  • ile kosztują transakcje 
  • jakie są niuanse inwestowania poza GPW

Trudno ocenić, czy to za sprawą postępującej globalizacji czy też kilkuletniego marazmu na warszawskiej giełdzie, ale polscy inwestorzy coraz częściej szukają możliwości samodzielnego inwestowania na zagranicznych giełdach. Rękę do nich wyciągają zagraniczne podmioty oferujące takie usługi. Korzystając z takich ofert, trzeba jednak pamiętać, że sama polskojęzyczna strona internetowa czy aplikacja mobilna nie zmieniają tego, że ewentualne spory z brokerem będą rozstrzygane przez zagraniczne sądy.

NIE TYLKO WALL STREET:
NIE TYLKO WALL STREET:
Rodzimi brokerzy dają dostęp nie tylko do największych i najpopularniejszych giełd, ale także takich, które zainteresują raczej tylko koneserów.
Fot. Bloomberg

Czy to pod wpływem zagranicznej konkurencji, pytań klientów, czy też szukania dodatkowych źródeł dochodów, coraz przystępniejsza staje się natomiast oferta giełd zagranicznych w polskich domach maklerskich. To już nie te czasy, co 6-7 lat temu, kiedy żeby uzyskać dostęp do giełd zagranicznych, trzeba było być typowym klientem private bankingowym albo składać zlecenia nie mniejsze niż 50 tys. zł jedno. Inwestowanie na giełdach zagranicznych udostępnia obecnie klientom detalicznym osiem polskich instytucji finansowych, przy czym BNP Paribas Bank Polska umożliwia składanie zleceń wyłącznie przez telefon. Ten brak automatyzacji pociąga za sobą stosunkowo wysoką prowizję — 0,95 proc. wartości zlecenia.

Tam gdzie dyspozycje można składać przez internet, prowizje wynoszą 0,12-0,5 proc. Najtańszy jest w tym ujęciu X-Trade Brokers DM, który poza foreksowymi kontraktami CFD pozwala handlować normalnymi akcjami. Obok prowizji wyrażonych procentowo domy maklerskie ustalają jednak minimalną kwotę, jaką chcą uzyskać z każdej transakcji. W XTB jest to 10 USD lub EUR, podczas gdy w mBanku tylko 5 USD, EUR lub GBP. Kwotami poniżej 10 jednostek głównych walut zadowalają się jeszcze DM Banku Ochrony Środowiska i PKO Bank Polski (w przypadku dolarów jest to równe 10). Nie jest to bez znaczenia dla inwestorów z mniej zasobnym portfelem.

Dwoistość systemu prowizyjnego powoduje bowiem, że stosunkowo atrakcyjne stawki procentowe mogą być dla nich trudno osiągalne. Część domów maklerskich pozwala na zawieranie transakcji w złotych. Stosowany przez brokerów system automatycznych przewalutowań (transakcja na obcej giełdzie nie może być przecież zawarta w polskiej walucie) każe się jednak poważnie zastanowić nad korzystaniem z tej opcji.

Cztery znajdziesz wszędzie

Polskie domy maklerskie pozwalają inwestować łącznie na 23 giełdach zagranicznych (w tym dwóch amerykańskich — New York Stock Exchange i Nasdaq). Nie jest jednak tak, że wszędzie oferta jest taka sama. Za standard można uznać dostęp do giełd amerykańskich oraz Londynu i Frankfurtu. I na tym zresztą kończy się oferta mBanku. Ekspozycję na kilkanaście krajów dają Bank Pekao, PKO BP, XTB, Santander Bank Polska oraz DM Banku Handlowego. Pekao jako jedyne pozwala przy tym inwestować w Australii, Irlandii i Luksemburgu, PKO BP na Węgrzech, a DM Banku Handlowego w Hongkongu. To zresztą jedyna azjatycka giełda dostępna w polskich biurach maklerskich.

Pragę mają w ofercie tylko PKO BP i XTB, giełdę w Toronto — Pekao i DM BOŚ. Przy tej okazji należy zauważyć, że prowizje minimalne na giełdach innych niż standardowa czwórka i konglomerat Euronextu (Paryż, Amsterdam, Bruksela, Lizbona i Dublin) bywają wyższe. Dostęp do określonego rynku a dostęp do konkretnych, notowanych na nim instrumentów to jednak nie to samo. Tylko Santander i DM BOŚ deklarują dostęp do akcji wszystkich spółek z obsługiwanych giełd. DM BOŚ zastrzega przy tym, że chodzi o walory wyceniane w walucie podstawowej danej giełdy. Reszta brokerów ma określony katalog instrumentów, którymi mogą handlować ich klienci. I tak np. Wiener Börse w BNP Paribas to akcje ledwie dwóch spółek. Do mniej niż 10 walorów sprowadza się Lizbona w Pekao i Bruksela w PKO BP.

Dwaj inwestorzy korzystający z dostępu do giełd zagranicznych w różnych biurach maklerskich potwierdzili nam, że nie ma większych problemów z poszerzaniem katalogu dostępnych instrumentów, przynajmniej jeśli chodzi o względnie płynne walory. Istnienie list dostępnych instrumentów warto mieć jednak na względzie, bo faktyczny dostęp do obcych rynków polscy brokerzy potrafią uzyskiwać za pośrednictwem takich platform jak Cboe Europe i Aquis Exchange. Obie powstały jako tzw. MTF-y, a więc platformy, które niejako „wysysały” z tradycyjnych giełd handel najpłynniejszymi spółkami. Odrębną kwestią jest dostęp do ETF-ów. Przepisy unijne wsparte polityką rodzimej KNF sprawiają, że największy rynek tych funduszy pasywnych dla polskiego inwestora praktycznie nie istnieje. Może on za pośrednictwem polskiego biura maklerskiego handlować amerykańskimi akcjami, ale już nie ETF-ami. Spośród brokerów, którzy stworzyli listę dostępnych ETF-ów, największy wybór proponuje DM BOŚ (niemal 250). Blisko 200 ETF-ów jest w XTB i grubo ponad 100 w mBanku.

Ponad połowa ETF-ów dostępnych w DM BOŚ notowana jest przy tym we Frankfurcie, w mBanku i XTB dominują fundusze z Londynu. W DM BOŚ większe znaczenie od Londynu jako miejsce handlu ETF-ami ma nawet Amsterdam. Obligacje to domena Pekao. Biuro maklerskie tego banku oferuje aktualnie dostęp do 84 papierów dłużnych, notowanych głównie w Niemczech i Luksemburgu. Ta ostatnia sprowadza się zresztą w Pekao wyłącznie do tego typu instrumentów.

Inaczej niż na GPW

Planując inwestowanie za granicą z polskim biurem maklerskim, warto też sprawdzić, jakie typy zleceń można składać u konkretnego brokera. Liczba opcji jest dużo węższa niż na GPW. Co do zasady na giełdy zagraniczne polscy brokerzy przyjmują zlecenia z limitem ceny i bez limitu (odpowiednik polskiego PKC). Większość biur maklerskich nie pozwala przy tym na określenie limitu aktywacji, czyli ustawienie tzw. stop lossa. Za każdym razem trzeba się jednak wczytać we wszystkie dokumenty dotyczące rachunku.

Bo np. DM BOŚ nie przyjmuje zleceń z limitem aktywacji tylko na giełdę w Londynie, a w marcu 2020 r. w ogóle zawiesił przyjmowanie zleceń PKC. Określenie ceny, po jakiej chce się zawrzeć transakcję, nastręcza pewnych problemów. W przeciwieństwie do warszawskiej giełdy dostęp do notowań w czasie rzeczywistym najczęściej w ogóle nie jest częścią usługi. Tylko w XTB otrzymuje się bezpłatny dostęp do jednej oferty. Santander i DM BOŚ pozwalają uzyskać odpłatny dostęp do jednej oferty, ale i to nie ze wszystkich giełd, na których umożliwiają handel.

Dodatkowe koszty

Inwestowanie za granicą ma swoje podatkowe uroki. Samo rozliczenie kupna i sprzedaży papierów wartościowych nabytych za obcą walutę jest stosunkowo proste. W polskich biurach maklerskich nie można jednak raczej liczyć na wsparcie w zakresie umów o unikaniu podwójnego opodatkowania, a to już dość mocno rzutuje na realne stawki otrzymywanych dywidend. Poza tym transakcje na części zagranicznych giełd są objęte specyficznymi podatkami doliczanymi do wartości transakcji. Z reguły nie są to duże obciążenia, ale warto o nich pamiętać. I tak np. w Londynie inna jest stawka tzw. stamp duty dla spółek brytyjskich, a inna dla irlandzkich. Przy transakcjach o wartości przekraczającej 10 tys. GBP trzeba zaś oddać fiskusowi ekstra jednego funta. W Paryżu obowiązuje specjalna opłata od kupna akcji i kwitów depozytowych, spółek o kapitalizacji przekraczającej 1 mld EUR. Włosi mają podobny podatek dla spółek o kapitalizacji 500 mln EUR i więcej. Amerykanie mają zaś swoje SEC fee. Szczegółowe informacje o tych regulacjach znajdują się zazwyczaj na stronach internetowych władz podatkowych poszczególnych krajów. W przypadku Stanów Zjednoczonych można je znaleźć na stronie SEC, czyli tamtejszej KNF.