7 proc. i wraca hossa

Andrzej Stec
opublikowano: 2008-08-01 00:00

Dokładnie tyle brakuje WIG20, by Zachód ogłosił hossę na GPW. Jeśli uzna nasz rynek za dojrzały

Takich wzrostów na warszawskiej giełdzie, jak w ostatnich 10 dniach, nie było od wielu miesięcy. Indeks blue chipów wzrósł w tym czasie ponad 13 proc. Wzrosły także obroty, co jest dobrą wróżbą. Inwestorzy i analitycy głowią się już nad jednym: czy to tylko odreagowanie wcześniejszych, rocznych spadków? A może na GPW powoli i po cichu wraca hossa?

Jeszcze w styczniu krajowi analitycy byli prawie jednomyślni. Mówili, że przecena akcji polskich firm jest przesadzona i giełdzie należy się odbicie. Kolejne miesiące spadków drastycznie zmniejszyło jednak grono optymistów. Nie widać argumentów, by teraz akcje drożały. Za oceanem utrzymuje się niepewność, rośnie inflacja, a polska gospodarka zwalnia — ostrzegali specjaliści miesiąc temu.

Na Zachodzie przyjęło się w świecie finansjery, że 20-procentowy spadek indeksów od szczytu hossy oznacza oficjalne rozpoczęcie bessy. To groziło jeszcze dwa tygodnie temu Ameryce, ale zdołała ona wymknąć się z objęć bessy. Podobna, niepisana reguła działa też w drugą stronę. 20-procentowy wzrost po długoterminowych spadkach sugeruje zakończenie sezonu bessy i rozpoczęcie wypasu byków. Oczywiście ta zasada dotyczy dojrzałych rynków, ale my przecież właśnie dojrzewamy.

Ku uciesze właścicieli akcji polskich firm i klientów funduszy inwestycyjnych warszawski parkiet jest coraz bliższy wyrwania się z objęć niedźwiedzi. Indeksowi największych firm WIG20 do rozpoczęcia nowej hossy, lub powrotu do tej sprzed roku brakuje około 7 proc. To niecałe 200 pkt.

Warto zwrócić uwagę m.in. na Turcję. Podobnie jak Polska zaliczana jest ona przez globalnych inwestorów finansowych do koszyka rynków rozwijających się. Używając terminologii zachodniej, turecki parkiet bessę ma za sobą. Główne tamtejsze indeksy od lipca wzrosły o 24 proc. Wcześniej, od października 2007 r., bessa zrabowała inwestorom tureckim prawie 43 proc.

Zielono do końca sezonu wyników

KOMENTARZ

Tomasz Korab

Na zmianę długoterminowego trendu spadkowego przyjdzie nam poczekać. Nikt jednak nie wie, jak długo. Z pewnością czeka nas jeszcze jedna fala spadkowa. To, co obserwujemy teraz, to po prostu korekta wzrostowa w trendzie spadkowym. Po dużych spadkach rynki były wyprzedane. A spadki te głównie spowodowały obawy co do inflacji, cen żywności czy ropy. Teraz mamy korektę cen na rynku towarowym i surowcowym, co sprzyja wzrostom na giełdach. Te wyglądają optymistycznie. GPW ma jednak większość odbicia już za sobą.

Kiedy korekta się skończy? Chciałbym to wiedzieć, jak wszyscy. Sądzę, że jeszcze tydzień, może dwa tygodnie powinny być dobre. Kolejną falę spadków może wywołać koniec korekty na rynku commodities i koniec sezonu wyników (około 15 sierpnia). Wszyscy zaczną się wtedy martwić o wyniki III kwartału. Nie spodziewam się panicznej wyprzedaży, ale raczej powolnego schodzenia w dół.

Ubijanie dołka

KOMENTARZ

Grzegorz Mielcarek

dyrektor rynku akcji, doradca inwestycyjny w Investors TFI

Możliwe, że podczas obecnej zwyżki WIG20 dojdzie do 3000 pkt. O zmianie dłuższego trendu na wzrostowy nie ma jednak mowy. Tak naprawdę rosną przecież kursy jedynie największych i najpłynniejszych spółek, ponieważ z tych inwestycji można łatwo i szybko wyjść. Koniec bessy będzie można ogłosić wtedy, gdy zwiększy się również zainteresowanie mniejszymi firmami.

Sądzę, że mamy obecnie do czynienia z przepływem kapitału spekulacyjnego z rynków surowcowych na akcyjne. Tendencja ta może się szybko odwrócić. Dlatego teraz nie jest najlepszy moment na zakup akcji. Polepszył się wprawdzie klimat inwestycyjny, więc wykorzystujemy szansę na odbicie. Dane makroekonomiczne nie są jednak zbyt dobre. Na świecie mamy do czynienia co najmniej ze stagnacją. Wysokie koszty finansowania czy problemy z energią nie nastrajają optymistycznie. Cierpią konsumenci w USA i Europie Zachodniej. A pamiętajmy, że np. w Stanach Zjednoczonych 80 proc. PKB pochodzi z konsumpcji. Dlatego być może dołek mamy za sobą, ale z pewnością czeka nas jego udeptywanie.

Zagranica wraca na polski rynek

Stanisław Waczkowski

wiceprezes Ipopema Securities

W portfelach inwestorów zagranicznych polski rynek akcji był od dwóch lat mocno niedoważony. Powróciło dobre nastawienie do akcji, więc na GPW także płynie kapitał. Cieszy to, że wyrwaliśmy się wreszcie z zaklętego kręgu umorzeń jednostek funduszy, które powodowały spadki kursów. Po tej korekcie wzrostowej zarządzający powinni mieć większy komfort pracy.

Zakładamy, że obecne odbicie potrwa do końca sierpnia, a 2800 pkt na WIG20 jest osiągalne. We wrześniu czy październiku należy spodziewać się korekty, która będzie probierzem stanu rynku. Jeśli nawet nasz parkiet wykazałby się słabością, to i tak testowanie ostatniego minimum raczej nie powinno nastąpić. Potencjał zagranicznych inwestorów na GPW jest bardzo duży. Nie gotówka jest problemem, ale strategia wejścia. Wszyscy staliśmy się zakładnikami własnej pamięci. Jeśli coś mogliśmy kupić dwa tygodnie temu za 140 zł, a teraz cena wynosi 190 zł, to wyciągnięcie portfela nie przyjdzie nam łatwo.

Lipiec rozpoczął bessę, by po roku dać nadzieję

Takiego optymizmu jak w drugiej połowie lipca, nie mieliśmy już dawno. Dobrych humorów nie popsuło nawet kiepskie zamknięcie wczorajszej sesji i słabsze niż prognozowano dane o amerykańskim PKB w drugim kwartale. Za to powody do zadowolenia są duże, bo takiej szarży indeksów jak w lipcu w tym roku jeszcze nie było. W drugiej połowie miesiąca WIG i WIG20 wzrosły w tempie dwucyfrowym. Pojawiły się w końcu wyższe obroty na rynku i sugestie, że do gry wchodzi zagranica.

W całym miesiącu najlepszym indeksem okazał się wskaźnik blue chipów z dorobkiem 6,2 proc. Wśród sektorów brylowały banki, a dorobek WIG-Banki z ostatniego miesiąca to 13 proc. Na przeciwległym biegunie znalazły się sWIG80 oraz WIG-Spożywczy. Oba indeksy zanotowały przecenę odpowiednio 9 i 11 proc.

Lipiec na warszawskim parkiecie miał dwa oblicza. W pierwszej części miesiąca dominował pesymizm i spadki, w drugiej optymizm i wzrosty. Pierwsze sesje lipca nie wróżyły nic dobrego. Zupełny brak popytu, łapanie nowych dołków i przełamanie istotnego wsparcia 2450 pkt przez WIG20. Inwestorom przypomniało się najgorsze, bo właśnie przed rokiem, w lipcu, rozpoczęła się bessa. W połowie miesiąca nastąpiło przebudzenie i odwrót. Momentem zwrotnym dla naszego rynku okazała się sesja z 16 lipca na Wall Street. Wtedy lepsze od prognozowanych wyniki Wells Fargo zmniejszyły obawy o kondycję sektora finansowego w USA i poderwały indeksy. W kolejnych dniach globalne rynki ciągnęły m.in. Bank of America, JP Morgan Chale oraz Wachovia. Pomocna okazała się również wyraźnie taniejąca ropa. To wystarczyło, by reanimować nasz rynek. Najlepsze spółki z WIG20 zdrożały nawet o ponad 20 proc. Słabiej niż rynkowym tuzom wiodło się mniejszym spółkom, które dopiero w ostatniej fazie wzrostów zaczęły nadrabiać zaległości.

Szczególnie duże wrażenie na inwestorach mogła zrobić przedwczorajsza sesja, na której WIG20 w pięknym stylu pokonał 2700 pkt. Imponujący był też jednosesyjny wzrost tego indeksu. Wskaźnik zyskał 4 proc. — po raz ostatni taki wyskok zanotował w marcu. Euforia na rynku zbiegła się z lepszymi niż prognozowane wynikami TP i BZ WBK. Polska giełda w końcu wyszła z cienia czołowych rynków świata. Londyński FTSE 100 zakończył lipiec na lekkim minusie. Kosmetyczną zmianę notowań w całym miesiącu obserwowaliśmy na francuskim CAC40 i amerykańskim S&P.

31,3 proc. O tyle poszły w górę notowania Pekao od 16 do 30 lipca. Był to najlepszy wynik w indeksie WIG20.

Bądźmy ostrożni

Marek Rogalski

główny analityk FIT DM

Warszawska giełda w ostatnich dwóch tygodniach zachowywała się zdecydowanie lepiej niż giełda amerykańska. 300 punktów zwyżki na WIG20 to cenny dorobek. Zalecam jednak przede wszystkim ostrożność. Natura bessy jest taka, że dynamiczne zwyżki są czymś normalnym. Problem jednak w tym, że wielu inwestorów może uwierzyć już w koniec bessy i przystąpić do kupowania akcji. Ci mogą się mocno rozczarować.

Trudno znaleźć na razie podstawy do zakończenia bessy. Rynek finansowy w USA wciąż kuleje, banki nadal poszukują kapitału i odpisują coraz więcej strat. Poza tym polityka Fedu, która ma przeciwdziałać wyniszczającej stagflacji, oznacza podwyżki stóp procentowych (spadek zysków spółek i spadek popytu). Komunikat Fedu z 5 sierpnia może być bardzo ostry. Jeśli tak się stanie, to należy spodziewać się spadków na rynkach akcji. Na razie mieliśmy mocne zniżki i dynamiczne odbicie. Brakuje jeszcze konsolidacji na niskich poziomach. Obawiam się jednak, że WIG20 może jeszcze zejść do 2 tys. pkt.

Polska świeci

Piotr Kuczyński

główny analityk Xeliona

Zasada, która mówi o powrocie rynku byka, jeśli wzrosty od dołka przekroczą 20 proc., obowiązuje na rozwiniętych rynkach. Nie można o niej mówić w przypadku GPW. Na rynkach wschodzących wzrosty i spadki są po prostu głębsze i gwałtowniejsze. W USA widać zdecydowany przepływ gotówki z rynków surowcowych na rynki akcyjne. Można mówić także o starej grze, która polega na podawaniu bardzo złych prognoz, by faktyczne wyniki, choć obiektywnie złe, były jednak powodem do wzrostów.

Amerykanie spodziewają się również bardzo dobrego IV kwartału. Przecież IV kwartał 2007 r. był fatalny, więc baza jest niska. Sytuacja na GPW będzie nadal silnie skorelowana z innymi rynkami, bo świecimy światłem odbitym. Spodziewam się, że jesienią nastąpi korekta obecnych wzrostów, ale koniec roku będzie dobry. Powinien odwrócić się wtedy długoterminowy trend notowań dolara, co wymusi zniżki na rynkach surowców. W sierpniu WIG20 może testować mocny opór 2900 pkt.