Kupuj tanio, sprzedawaj drogo — pod tą dewizą obiema rękami podpisałaby się duża część inwestorów. Strategia zwana inwestowaniem w wartość może okazać się jednak pułapką. To niebezpieczeństwo pojawia się, jeśli w wyborze niedowartościowanych spółek kierujemy się wyłącznie wskaźnikami opartymi na przeszłych wynikach.

— Opieranie się na przeszłości to największa pułapka analizy fundamentalnej. Dlatego oprócz poszukiwania niskich wycen warto zwrócić uwagę, czy spółka działa w perspektywicznej branży — zauważa Marcin Mierzwa, zastępca dyrektora BM Alior Banku.
Wzięliśmy pod lupę grupę przedsiębiorstw, które zdaniem ekspertów mogą prowadzić na inwestycyjne manowce. Z pozoru wyglądają na tanie, mają niskie wskaźniki cena/zysk lub cena/wartość księgowa, często wypłacają dywidendy, a ich papiery zwykle są sporo tańsze niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu. Niestety, wystarczy rzut oka na ich perspektywy, by stwierdzić, że w rzeczywistości wcale nie są okazją.
— Takie spółki mogą być tanie przez bardzo długi czas. Wyrwać z marazmu może je dopiero pojawienie się nowego czynnika wpływającego na wycenę — tłumaczy Michał Potyra, dyrektor w UBS Investment Banku.
Dojne krowy na cenzurowanym
Co zrobić, aby uniknąć kupna akcji, które mimo niskich wycen wcale nie dają szans na większe zyski, a czasami mogą nawet okazać się pułapką? Podstawa to upewnić się, że spółka także w przyszłości będzie generowała stabilne przepływy finansowe. Dla inwestorów skupiających się na takich dojnych krowach, jak wypłacające dywidendy spółki z branży telekomunikacyjnej i energetycznej, nie ma gorszej wiadomości niż zbliżające się poważne wydatki.
Zdaniem ekspertów, to główny powód, dla którego średnia ze wskaźników cena/ zysk dla giełdowych producentów energii to niewiele ponad 7. Mimo atrakcyjnej wyceny wskaźnikowej inwestorzy wcale nie palą się do zakupów. Ktoś, kto przez ostatnie 12 miesięcy trzymałby akcje z sektora energetycznego, nie zarobiłby prawie nic, choć WIG zyskał w tym czasie 13 proc. Według Pawła Homińskiego, członka zarządu Noble Funds TFI, inwestorzy spodziewają się spadku zysków już w perspektywie trzech — czterech lat.
— Wskaźniki cena/zysk skoczą powyżej 10, a spółek nie będzie już stać na tak sowite dywidendy jak ostatnio — przewiduje Paweł Homiński. Michał Potyra, oprócz niepewności związanej z koniecznością sfinansowania znaczących inwestycji, zwraca uwagę na zapowiadane redukcje limitów na emisję CO 2, jakimi dysponują polskie elektrownie. — Obecne bloki energetyczne są przestarzałe, a inwestorzy boją się kupować akcje, zanim przekonają się, jakie są efekty planowanych inwestycji. Trudno o poprawę w wycenach, kiedy nawet gracze spodziewający się dobrych wyników wiedzą, że równie dobrze mogą odłożyć kupno akcji o kolejny rok — zauważa Michał Potyra.
Schyłkowe branże
Lepiej też unikać spółek, które działają na kurczącym się rynku. Za dobry przykład może służyć podstawowa działalność Agory. Choć według Pawła Homińskiego, osobno aktywa spółki byłyby warte o wiele więcej, niż wynosi kapitalizacja całego przedsiębiorstwa, to jednak podział nie wchodzi w grę. Inwestorzy powinni się więc przyzwyczaić do niskiej wyceny wydawcy. Warto upewnić się, że w branży, w której działa spółka, nie zbliża się gruntowne przemeblowanie. Zdaniem Pawła Homińskiego, z tym problemem może się zmierzyć Cyfrowy Polsat (perspektywa coraz szerszego dostępu do kanałów telewizyjnych przez internet). Mimo atrakcyjnych wskaźników wielkiej hossy raczej nie należy spodziewać się na akcjach dystrybutorów telefonów komórkowych.
— To, czy Tell i Eurotel utrzymają dobre wyniki w perspektywie najbliższych lat, będzie zależało od tego, jak zmieni się kształt rynku. Pytanie, czy Polacy nadal będą kupowali równie dużo telefonów komórkowych i czy operatorzy będą chcieli im płacić — zauważa Paweł Homiński.
Chiny namieszają w stali
Spore zmiany w światowej gospodarce mogą też przynieść reformy w Chinach, przed którymi ostrzega wielu ekonomistów. Jeżeli Państwo Środka zrezygnuje z szaleńczego tempa prowadzonych inwestycji infrastrukturalnych, długotrwała dekoniunktura może na całym świecie czekać branżę stalową. To może odbić się na perspektywach nisko wycenianych Alchemii i Stalproduktu.
— Rynek stali walcowanej, na którym działa Stalprodukt, kurczy się — przestrzega Łukasz Rosiński, dyrektor zarządzający w firmie doradczej Infinity8. JMichał Potyra dodaje, że kondycja rynku stali szkodzi także perspektywom JSW. Spółka produkuje używany w hutnictwie stali węgiel koksowniczy. Ucierpieć mogą również inne spółki związane z koniunkturą na rynkach surowcowych. Rewolucję związaną z amerykańskim gazem łupkowym mogą odczuć giełdowi producenci nawozów. Wysokie zyski sprowadziły wskaźniki cena/zysk Azotów Tarnów, Puław i Polic poniżej 6. Gdy jednak hossa na rynkach rolnych się skończy, spółki ponownie zmierzą się z problemem podbijającego koszty drogiego gazu w Polsce. Krajowi producenci nawozów mogą wtedy odczuć na plecach oddech tańszych konkurentów z innych rejonów globu.
Zdaniem Łukasza Rosińskiego, okazji do tanich zakupów nie warto szukać w branżach, które w ostatnich miesiącach przeceniono najbardziej, a w dodatku zmagają się z problemem zadłużenia. Bardzo atrakcyjnymi wskaźnikami mogą — na pierwszy rzut oka — pochwalić się niektóre ze spółek budowlanych czy deweloperskich. To może jednak być syreni śpiew wabiący inwestorów na zgubę. Łukasz Rosiński zauważa, że przykładem może być deweloperski Gant, za którego papier płaci się obecnie zaledwie niespełna jedną siódmą przypadającej na niego wartości księgowej. Mimo zysków osiąganych przez spółkę wielu inwestorów obawia się, że emitent będzie miał trudności z obsługą zatrudnienia. W branży budowlanej tylko z pozoru atrakcyjne mogą okazać się natomiast papiery Trakcji-Tiltry.
— Wystarczy, że pojawi się jedna kwartalna strata i wskaźnik może wzrosnąć do 10 — argumentuje Łukasz Rosiński.