Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) opracowało projekt ustawy dotyczący powołania Funduszu Transformacji Energetyki (FTE), który będzie zasilany m.in. 40 proc. wpływów ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Wpływy z funduszu będą przeznaczane na inwestycje poprawiające efektywność energetyczną krajowych firm, dzięki czemu obniżą one emisje szkodliwych związków.
Do FTE do 2030 r. trafi grubo ponad 80 mld zł wpływów emisyjnych. Obecnie uprawnienia kosztują prawie 60 EUR za tonę. Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu oraz Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego podają prognozy, zgodnie z którymi ceny mogą wzrosnąć do 100 EUR za tonę i wnioskują o zwiększenie limitu wpływów do FTE.
Jarosław Kaczyński zaleca analizę projektu
Tworzenie przepisów dotyczących powołania i działania nowego funduszu wziął pod lupę wicepremier Jarosław Kaczyński.
„Działając z upoważnienia Przewodniczącego Komitetu Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych, Pana Premiera Jarosława Kaczyńskiego, zgłaszam następującą uwagę: Projekt ustawy powinien być poddany analizie uwzględniającej obecną sytuację Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej, a także mechanizmy dystrybucji środków, z uwzględnieniem spraw personalnych i zagrożeń lobbystycznych” – czytamy w opinii podpisanej przez Zbigniewa Hoffmanna, sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Resort klimatu i środowiska obiecał odpowiedzieć na pytania „PB” dotyczące działań planowanych na rynku uprawnień do emisji CO2, w kontekście opinii przekazanej przez wicepremiera Kaczyńskiego. Do czasu zamknięcia wydania nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.

Obniżyć ceny i mieć pieniądze na inwestycje. Niemożliwe
Branżowi eksperci i menedżerowie nie chcą komentować oficjalnie opinii prezesa PiS, uważając ją za zbyt enigmatyczną. Przypominają jednak, że rząd od miesięcy zabiega w Komisji Europejskiej o reformę systemu handlu uprawnieniami do emisji. Już w maju tego roku przedstawiciele firm energetycznych i energochłonnych apelowali o wyłączenie z systemu handlowego instytucji finansowych, uważając, że ich działania przyczyniają się do rynkowych spekulacji. Rządowi urzędnicy wysłali też wówczas list do Brukseli, apelując o podjęcie działań mających na celu obniżenie cen uprawnień.
Przed rekonstrukcją rządu pojawiały się też sygnały, że przedstawiciele rządu lub społecznych instytucji wystąpią do Komisji Europejskiej z wnioskiem o czasowe zawieszenie handlu uprawnieniami do emisji CO2, do czasu ustabilizowania zarówno cen certyfikatów jak i energii, na którą uprawnienia mają znaczący wpływ. Wówczas jednak nie byłoby pieniędzy na FTE.
Krajowym urzędnikom i wielu przedsiębiorcom zależy także na możliwości kierowania pieniędzy, np. z uprawnień emisyjnych, nie tylko na inwestycje w ekologiczne technologie niskoemisyjne, ale także na energetykę atomową.
- Dotychczas jednak przedstawicielom polskiego rządu nie udało się przekonać unijnych urzędników do swoich racji, więc opinię wicepremiera Kaczyńskiego można odczytać jako swego rodzaju sygnał do elektoratu, wskazujący, że rząd z jednej strony zabiega o obniżenie cen energii i uprawnień do emisji CO2, a równocześnie stoi na straży wydawania pieniędzy pochodzących z ich sprzedaży – twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Rząd jest w trudniej sytuacji. Dzięki drogim uprawnieniom do emisji CO2 budżet państwa zasilają miliardowe wpływy. Równocześnie jednak ceny CO2 są jednym z czynników wpływających na rosnące koszty energii i inflację. Coraz częściej więc opozycyjni politycy i przedsiębiorcy pytają, na co są i będą wydawane wpływy z CO2.
Po pieniądze z FTE już ustawia się kolejka chętnych. Przedstawiciele organizacji biznesowych i branżowych oraz prywatni przedsiębiorcy apelują, by były rozdzielane transparentnie, dla firm z różnych sektorów przemysłowych, nie tylko dla państwowej energetyki. Obawiają się jednak, że po zleceniu analiz przez Jarosława Kaczyńskiego ich wnioski i opinie będą uznane za „zagrożenie lobbingowe” , a pieniądze będą kierowane głównie do firm z udziałem skarbu państwa.