Afera SK Banku za duża dla Temidy

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2023-01-18 20:00

Kulisy bankructwa SK Banku ujawniliśmy w PB siedem lat temu. Na wyrok w sprawie dotyczącej niegospodarności na 1,6 mld zł zaczekamy kolejnych kilka lat. Co najmniej.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • ile lat temu ujawniliśmy w PB, na czym polegała afera SK Banku i Dolcanu?
  • kiedy do podobnych ustaleń, jak nasze, doszła prokuratura?
  • dlaczego pierwsza rozprawa w tej sprawie, zaplanowana na 18 stycznia 2023 r., skończyła się niczym?
  • i dlaczego osądzenie tej jednej z największych afer finansowych w historii Polski zajmie lata?
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Na początku 2023 r. przedstawiliśmy ustalenia prokuratury w sprawie działań na szkodę Spółdzielczego Banku Rzemiosła i Rolnictwa (SK Bank) przy udzielaniu kredytów na rzecz grupy deweloperskiej Dolcan. Tydzień później napisaliśmy, że oprócz zarzutów niegospodarności na kwotę ponad 1,6 mld zł akt oskarżenia dotyczy też oszustw i licznych naruszeń ustaw o obligacjach, ofercie publicznej i rachunkowości. Proces, w którym głównymi oskarżonymi są Jan B., były wieloletni prezes SK Banku, i Sławomir D., właściciel Dolcanu, miał ruszyć przed warszawskim sądem 18 stycznia 2023 r., ale nie ruszył. A to dopiero początek problemów, jakie z osądzeniem jednej z największych afer finansowych w historii Polski będzie miała rodzima Temida…

Uzależnienie wbrew regułom

Już w lutym 2016 r. ujawniliśmy, że SK Bank stworzył coś na kształt piramidy finansowej — największej w historii Polski. Napisaliśmy też, że aż połowa kredytów udzielonych przez ten największy wówczas bank spółdzielczy w kraju — ponad 1,4 z 2,8 mld zł — trafiła do grupy ponad 50 firm powiązanych z Dolcanem. Przy czym bezpośrednio na grupę Dolcan przypadała niewielka część kwoty, większość stanowiły niespłacone potem długi zaciągnięte za pośrednictwem spółek powiązanych z nią nieformalnie, których udziałowcami i prezesami byli pracownicy Dolcanu oraz członkowie ich rodzin.

Śledztwo Prokuratury Regionalnej w Warszawie ruszyło na dobre po publikacjach PB. Co do zasady potwierdziło nasze ustalenia. W rezultacie w listopadzie 2017 r. doszło do największej akcji w historii Centralnego Biura Antykorupcyjnego — zatrzymania ponad 70 osób. Wśród nich byli członkowie zarządu upadłego SK Banku, inni jego pracownicy biorący udział w udzielaniu trefnych kredytów, a także członkowie zarządów firm beneficjentów wyłudzonych pożyczek związanych z również upadłym Dolcanem z podwarszawskich Ząbek.

Zdaniem śledczych Sławomir D. oraz Jan B. wzajemnie uzależnili od siebie bank i dewelopera, w wyniku czego SK Bank „w ogóle nie dokonywał realnej oceny” wniosków kredytowych „firm dolcanowskich”, a one uzyskały łącznie ponad 70 kredytów „wbrew jakimkolwiek regułom” wynikającym z prawa bankowego oraz wewnętrznych instrukcji i regulaminów wołomińskiego banku.

Nie przyznają się do winy:
Nie przyznają się do winy:
Jan B., wieloletni prezes SK Banku (z prawej), i Sławomir D., właściciel Dolcanu, nie przyznają się do żadnego z zarzutów. Przed prokuratorem pierwszy złożył obszerne wyjaśnienia, drugi skorzystał z prawa do odmowy ich składania. Co zrobią przed sądem — dopiero się okaże. Zapewne nieprędko.
Grzegorz Kawecki

Oskarżeni w grupach

Akt oskarżenia podpisany przez dwóch prokuratorów — Radosława Wasilewskiego i Adama Błachnio — i obejmujący 93 osoby wpłynął do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga (SOWP) w październiku 2019 r. Szybko okazało się, że nie tylko SOWP, ale żaden ze stołecznych sądów nie dysponuje wystarczająco dużą salą, by pomieścić około 250 osób (do oskarżonych trzeba doliczyć obrońców, a także oskarżycieli posiłkowych i ich pełnomocników).

To dlatego posiedzenie przygotowawcze przed startem procesu, do którego doszło we wrześniu 2022 r., nie odbyło się w sądzie, lecz w specjalnie na ten cel wynajętej auli Uczelni Techniczno-Handlowej im. Heleny Chodkowskiej. Kosztowało to 4,3 tys. zł i być może ze względu na zbyt wysokie koszty sąd zdecydował, że oskarżonych podzieli na pięć grup. Każdą z nich wezwie, już do sądu, na jeden z pięciu terminów wyznaczonych między 18 stycznia a 15 marca 2023 r.

Na pierwszy termin sąd wezwał 18 oskarżonych, m.in. Jana B. i Sławomira D., ale ponieważ pojawili się też inni oskarżeni, ich obrońcy i oskarżyciele posiłkowi (do czego mają pełne prawo), zostali usadzeni w odrębnej sali. Szybko pojawiły się jednak problemy techniczne związane z przekazywaniem głosu między dwoma salami i sędzia Ewa Grabowska musiała rozprawę przerwać, zanim się na dobre zaczęła.

Sąd zdecyduje:
Sąd zdecyduje:
Kilkanaście spośród 86 oskarżonych osób złożyło wnioski o dobrowolnie poddanie się karze, przewidujące dla nich wyroki więzienia w zawieszeniu, grzywny po kilkadziesiąt tysięcy złotych i obowiązek „częściowego naprawienia szkód” SK Banku w zakresie od 10 do 200 tys. zł. O tym, czy te wnioski uwzględnić zdecyduje sędzia Ewa Grabowska.
Grzegorz Kawecki

Rozsądny termin? Niemożliwe

Przy okazji wyszło na jaw, że co najmniej do 15 marca 2023 r. akt oskarżenia nie zostanie odczytany, a proces tak naprawdę nie ruszy. Na pierwszych pięciu terminach sąd nie chce bowiem odbierać wyjaśnień od kolejnych grup oskarżonych, lecz jedynie… ich dane osobowe. Nawet z tym może być jednak kłopot, bo przez problemy techniczne na drugim z terminów mają stawić się dwie grupy oskarżonych i iich pomieszczenie w wyznaczonych salach będzie wyjątkowo trudne.

Tymczasem oprócz oskarżonych w sprawie występuje 22 biegłych i ponad 450 świadków. Co prawda prokuratura chce, by przed sądem jedynie odczytać zeznania większości z nich, a przesłuchać „jedynie” 39 świadków, ale obrońcy niektórych oskarżonych już składają wnioski o wezwanie kolejnych. A to tylko niewielka część wniosków dowodowych, jakich można się w tej sprawie spodziewać.

Sytuację w niewielkim stopniu poprawia to, że miesiąc temu sąd wyłączył do odrębnego rozpoznania mniejszy wątek sprawy, nie dotyczący Dolcanu, lecz kredytów udzielonych śląskim spółkom Petralana i AMK Koks, dzięki czemu liczba oskarżonych spadła do 86 osób. Uzasadniając tę decyzję sędzia Grabowska przyznała jednak wprost, że „z uwagi na ilość oskarżonych i objętość materiału dowodowego“ rozpoznanie głównej sprawy „w rozsądnym terminie“ nie będzie możliwe.