Invenergy, największy inwestor w amerykańskim sektorze energii odnawialnej, słów na wiatr nie rzuca. Jesienią zeszłego roku ostrzegł polski rząd, że myśli o międzynarodowym arbitrażu. Dziś, czyli pół roku później, robi krok naprzód — składa wniosek o wszczęcie postępowania przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. W komunikacie firma powołuje się na „naruszenia praw Invenergy (jako inwestora zagranicznego) i oczywiste uchybienia zobowiązaniom wynikającym z Umowy pomiędzy Polską a USA o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji i z prawa międzynarodowego”. Amerykanie proponują, by sprawą zajął się sąd w Szwajcarii, zlokalizowany w Genewie lub w Zurychu.

Tauron i Energa zalazły za skórę
Wniosek o wszczęcie arbitrażu wiąże się ze sporami, które Invenergy już od trzech lat prowadzi z Tauronem, a od zeszłego roku z Energą. Obie firmy energetyczne kontrolowane są przez polski skarb państwa, dlatego amerykański inwestor postanowił pozwać Polskę. Ujmując rzecz skrótowo: inwestor uważa, że to polski rząd polecił kontrolowanym przez siebie firmom rozwiązanie (w formie wypowiedzenia lub uznania za nieważne) podpisanych lata wcześniej z wiatrakami długoterminowych umów na zakup energii i zielonych certyfikatów. Zdaniem Amerykanów, umowy rozwiązano niezgodnie z prawem. Efektem są zaś problemy finansowe wiatraków, które wyprodukowaną energię i certyfikaty sprzedają dziś znacznie poniżej cen z kontraktów. „W pierwszej kolejności zwróciliśmy się do polskich sądów z wnioskiem o zabezpieczenie roszczeń, ale wiele podmiotów państwowych otwarcie zignorowało wiążące prawomocne orzeczenia wydane przez polskie sądy, w tym Sąd Najwyższy. W wyniku tego Invenergy zostało pozbawione możliwości dochodzenia swoich praw w ramach polskiego systemu prawnego. W świetle tego, iż w Polsce jawnie ignoruje się zasady uczciwego i sprawiedliwego traktowania inwestorów zagranicznych, Invenergy pozostaje jedynie dochodzenie roszczeń na drodze międzynarodowego postępowania arbitrażowego” — głosi komunikat Invenergy.
Arbitraży jest coraz więcej
Wniosek Invenergy o wszczęcie postępowania arbitrażowego doręczony zostanie dziś prezydentowi, premierowi oraz ministrom: inwestycji i rozwoju, energii oraz infrastruktury. Będzie to jedno z kilkunastu postępowań arbitrażowych, z którymi boryka się polski rząd. — Prokuratoria Generalna prowadzi obecnie 10 postępowań arbitrażowych oraz trzy postępowania postarbitrażowe na łączną kwotę ok. 2,5 mld zł — mówił w marcu, cytowany przez PAP, Leszek Bosek, prezes Prokuratorii.
Wśród prowadzonych spraw jest np. ta dotycząca caracali Airbusa czy koncesji wydobywczych. Zestawienie to nie uwzględnia jeszcze jednak spraw, w których nie określono jeszcze definitywnie dochodzonych kwot. Kwoty te mogą sięgać wielu miliardów złotych. W samej branży odnawialnych źródeł energii tzw. prenotyfikacji (czyli zawiadomień o zamiarze wszczęcia postępowania arbitrażowego) jest już kilkanaście. Są konsekwencją zmiany polityki rządu wobec branży wiatrowej. Po wyborach parlamentarnych w 2015 r. wprowadzono nowe przepisy odległościowe, podatkowe, zmieniono też model wsparcia. Państwowe koncerny energetyczne zaczęły też próby uwolnienia się od długoterminowych umów zakupu zielonych certyfikatów (pierwszy był Tauron, jeszcze przed wyborami).
ROZMOWA Z MICHAELEM BLAZEREM, STARSZYM WICEPREZESEM I SZEFEM DZIAŁU PRAWNEGO W INVENERGY
Polski rząd powinien szanować umowy
„PB”: Dlaczego zdecydowaliście się na wszczęcie postępowania arbitrażowego przeciwko Polsce? Michael Blazer: W październiku 2017 r. złożyliśmy polskiemu rządowi zawiadomienie o sporze. Potem nastąpił sześciomiesięczny okres, przewidziany na ewentualne negocjacje pomiędzy stronami i osiągnięcie porozumienia. Niestety, nastąpiła cisza i nie udało nam się skontaktować z polskim rządem. Nie doszło do spotkań, mimo że się o nie staraliśmy. Ten sześciomiesięczny okres minął 16 kwietnia 2018 r.
Czego się domagacie?
Po pierwsze, chcemy, by polski rząd szanował umowy. Po drugie, domagamy się odszkodowania. Interesujące jest to, że polskie państwo zwraca uwagę, że nasz spór ze spółkami z grupy Tauronu czy Energi to po prostu spór handlowy pomiędzy prywatnymi podmiotami. Tymczasem Energa, w licznych pismach sądowych związanych z naszymi sporami, chętnie podkreśla, że jest spółką kontrolowaną przez skarb państwa. Zamierzamy to wykorzystać w naszej argumentacji.
W październiku zeszłego roku szacowaliście swoje roszczenia na 700 mln USD.
To nadal mniej więcej taka kwota.
Jaka jest sytuacja finansowa waszych farm wiatrowych w Polsce?
Działają, nadal się kręcą, ale nie przynoszą zysków. Jest to dla nas powód do obaw, podobnie jak dla banków finansujących nasze polskie inwestycje. Jesteśmy jednak odpowiedzialnym inwestorem, który dba o reputację, dlatego nie zamierzamy porzucać tych projektów.
Czy myślicie o dalszych inwestycjach w Polsce?
W obecnej sytuacji dalsze inwestowanie przez nas pieniędzy w Polsce wyglądałoby nierozsądnie. Warto zresztą podkreślić, że na temat inwestycji w Polsce wypowiedział się ostatnio amerykański Departament Stanu. Zwrócił uwagę na niepewny klimat inwestycyjny. To pokazuje, że decyzje o wypowiadaniu lub kwestionowaniu ważności wiatrowych umów były krótkowzroczne, bo w długim terminie mogą mieć dla kraju negatywne konsekwencje.
Gdzie obecnie inwestujecie?
Jeśli chodzi o możliwości inwestycyjne, to widzimy świetne perspektywy np. w Ameryce Środkowej i Południowej, w Japonii, ale także w Europie. Obawiam się, że Polska może pozostać w tyle.