Areszt tymczasowy jest poza wszelką kontrolą

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2012-01-10 00:00

Za kratkami traci się nie tylko możliwość zarządzania firmą, ale też oszczędnościami

W ubiegłą niedzielę Telewizja Polsat wyemitowała odcinek programu „Państwo w państwie” opowiadający historię Pawła Guza. Korzystając z boomu na rynku nieruchomości, jako dwudziestoparoletni człowiek założył firmę remontowo-budowlaną i zaczął świadczyć usługi w Norwegii. W wakacje 2007 r. przyjechał do rodzinnego Lubartowa. Tam trafił za kratki jako podejrzany o zabójstwo Pawła Marzędy.

W swoim warsztacie samochodowym Paweł Marzęda został uderzony młotkiem w głowę. Następnie sprawca lub sprawcy — do dziś nie wiadomo, czy zabójca działał sam — wsadzili ciało do samochodu i wywieźli do lasu. Sprawcą zbrodni okazał się Krzysztof P., który w toku śledztwa winą obciążył jeszcze dwie inne osoby. Jedną z nich był Paweł Guz. Na poparcie jego winy nie było żadnych dowodów poza wynurzeniami Krzysztofa P. Mimo to przesiedział w areszcie 16 miesięcy. Wyszedł, bo Andrzej Burski, trzeci z rzędu prokurator prowadzący sprawę, uznał, że Paweł Guz jest niewinny.

Traci firmę i oszczędności

— Kilka miesięcy temu widziałem prokuratora, który oczyścił mnie z zarzutów. Powiedział mi, że ubolewa nad tym, że nie dał aktu oskarżenia, tylko drążył sprawę, wielokrotnie jeździł na miejsce zbrodni, ustalał czas. Gdyby tego nie robił, mógłby skierować akt oskarżenia do sądu i sąd by się martwił, czy jestem winny czy nie. Prokurator — za to, że doszedł prawdy, został zdegradowany i powiedział, że zarabia 2 tys. zł mniej — opowiadał Paweł Guz.

Co oczywiste, siedząc w areszcie, Paweł Guz nie mógł kierować swoją firmą, która przez to padła. Ale stracił również oszczędności, które zainwestował na giełdzie. Prokurator nie pozwolił mu bowiem zarządzać nimi z aresztu.

— Mam takie doświadczenia z pracy prokuratury, że kiedy stosuje ona areszt tymczasowy, to jednocześnie pozbawia przedsiębiorców prawa do tego, żeby zarządzać firmą lub przynajmniej dać pełnomocnictwo komuś, kto mógłby nią zarządzać. To zupełnie pozaustawowa kara i upokorzenie — komentował Aleksander Pociej, adwokat i senator. Nade wszystko eksperci krytykowali jednak fakt, że sprawę prowadziło aż trzech prokuratorów.

— Źle się dzieje, jeśli prokuratorzy się tak często zmieniają. Jest rzeczą zrozumiałą, że każdy nowy prokurator musi się zapoznać z materiałami. Może mieć przecież inną koncepcję prowadzenia śledztwa — komentował dr hab. Piotr Kruszyński, karnista.

— Jeśli jeden prokurator próbuje i nie daje rady, drugi prokurator próbuje i nie daje rady, a trzeci dochodzi do wniosku, że człowiek jest niewinny, to areszt miał charakter wydobywczy. Nie było dowodów, ale liczyli, że się przyzna — wtórował mu dr Paweł Moczydłowski, kryminolog, były szef Służby Więziennej.

Tak działa system

Dla dwudziestoparoletniego mikroprzedsiębiorcy areszt był niemal końcem życia.

— Nie siedziałem za kradzież czekoladki, ze świadomością, że kiedyś wyjdę. Siedziałem za morderstwo, ze świadomością, że tak może wyglądać całe moje życie — mówił Paweł Guz. Prokuratura i sąd, który akceptował wnioski o przedłużanie tymczasowego aresztowania, robią wrażenie jakby nie miały sobie wiele do zarzucenia.

— Niewątpliwie fakt długotrwałego aresztu w tej sprawie dziś wydaje się krzywdzący dla osób podejrzanych. Ale nie zapominajmy, to nie był materiał dowodowy wzięty z powietrza — mówiła Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Aleksander Pociej zwracał uwagę na problem funkcjonowania samej instytucji tymczasowego aresztowania. Jego zdaniem, tymczasowo aresztowani mają w praktyce mniej praw niż skazani prawomocnymi wyrokami, a o samym zastosowaniu aresztu decyduje się w sposób budzący ogromne wątpliwości.

— Tymczasowe aresztowanie to paranoja naszego systemu. Prokuratorzy przez wiele lat byli naciskani, by w każdej sytuacji, gdzie jest zagrożenie wysoką karą, bezmyślnie, automatycznie, kierować wnioski o areszt. I oni mówią: przecież to nie ja, to sąd decyduje. A sąd dostaje czasami 30 spraw dziennie, i to jest taśmociąg. Pięć minut na sprawę — perorował Aleksander Pociej.

Europoseł Janusz Wojciechowski, kiedyś sędzia i adwokat, zwrócił uwagę na problem odpowiedzialności prokuratorów i sędziów.

— Wymiar sprawiedliwości i prokuratura zostały otoczone parawanem z napisem „niezależność i niezawisłość”. Zza tego parawanu zaczynają dobiegać coraz głośniejsze skargi ludzi. I za ten parawan czasem trzeba zajrzeć — komentował Janusz Wojciechowski.

— To jest przerażające, że prokurator nie dostrzega krzywdy, jaką robi niewinnym ludziom. Cel uświęca środki. Oczywiście cel jest szlachetny. Trzeba ustalić sprawcę przestępstwa. To było morderstwo. Ale nie patrzą, ile zła przy tym zrobią — wtórował mu Paweł Guz. Swoją niedolę wycenił na 5 mln zł. O takie odszkodowanie będzie walczył.

W następnym programie

15 stycznia Telewizja Polsat pokaże w programie „Państwo w państwie” historię Krzysztofa Smilgina. W 1994 r. założył firmę sprzedającą tkaniny za wschodnią granicę. Zajęli się tym również jego matka i brat. Za towar sprzedany za granicą firmy otrzymywały zwrot podatku VAT. W 2000 r. Urząd Kontroli Skarbowej w Elblągu uznał, że w ogóle nie dochodzi do wywozu towaru za granicę, chodzi tylko o wyłudzenie podatku VAT. Sprawą zajęły się także ABW i CBŚ. Osiem osób zostało oskarżonych, m.in. o wyłudzenie podatku VAT w kwocie 25 mln zł. W sprawie pojawił się dowód w postaci zeznań świadka koronnego. W kwietniu 2010 r. zapadł wyrok uniewinniający. Kasacja prokuratury została odrzucona przez Sąd Najwyższy. Oskarżone osoby wciąż mają problemy z aparatem skarbowym w zakresie zwrotu VAT. Sprawa czeka na decyzję NSA.

„Państwo w państwie”

Program tworzony przez redakcje Polsat News oraz „Pulsu Biznesu” jako jedyny w Polsce piętnuje przypadki nadużywania prawa oraz korupcji i nepotyzmu w relacjach państwo-przedsiębiorca. Scenariusz każdego z programów osnuty jest wokół szczególnie jaskrawego przypadku samowoli urzędniczej, której skutkiem jest bankructwo przedsiębiorstwa, przedsiębiorcy oraz utrata pracy przez pracowników. Dziennikarze ścigają takie przypadki, piętnują nieuczciwych urzędników i upominają się o sprawiedliwość. Ideą przewodnią programu jest walka z powszechnym w klasie urzędniczej przekonaniem, że wszyscy prowadzący działalność gospodarczą to potencjalni przestępcy

Harmonogram

W każdy piątek w „Pulsie Biznesu”

— opis przypadku przedsiębiorcy pokrzywdzonego przez urzędników

W każdą niedzielę o 19.30 — start programu w głównym Polsacie, o godz. 20 — kontynuacja w Polsat News

W każdy poniedziałek — relacja z programu na stronie głównej pb.pl, stronie dedykowanej programowi pwp.pb.pl oraz w kanale wideo na stronie wideo.pb.pl.

W każdy wtorek — relacja z programu na łamach „Pulsu Biznesu” wraz z zapowiedzią tematu kolejnego programu.

Zgłoś swój problem

Masz kłopoty z państwowym lub samorządowym urzędem czy instytucją? Czujesz, że jesteś krzywdzony, prokuratura bezpodstawnie Cię oskarża, Twój biznes jest niszczony, a urzędnicy nie dają Ci żyć? Zgłoś się do nas. Zajmiemy się najbardziej kontrowersyjnymi przypadkami. Będziemy je opisywać w „PB” i przedstawiać w Polsacie w programie „Państwo w państwie”. Nie ograniczymy się do jednorazowego nagłośnienia sprawy. Będziemy ją monitorować, naciskać urzędników, polityków i rząd. Nie zostawimy Cię samego. Pisz na adresy: [email protected] oraz [email protected].