Inwestorzy handlujący w Azji i Oceanii poddali się początkowo fatalnym nastrojom i śladem Wall Street wyprzedawali akcje. W szczytowym okresie przeceny indeks tokijskiej giełdy, największej w tamtej części świata tracił nawet ponad 4,6 proc. zaś Hang Seng spadał ponad 5,5 proc. Ostatecznie sesja w Japonii zakończyła się spadkiem Nikkei o 4,12 proc.
Reakcja graczy nie dziwi w obliczu odrzucenia planu ratunkowego dla sektora finansowego przez amerykański Kongres. To wymusiło chęć pozbywania się za każdą cenę akcji należących do banków, ubezpieczycieli i brokerów.
Pod kreską toczył się handel papierami Mitsubishi UFJ, największego japońskiego banku. Mocno w Singapurze oberwał bank DBS, największy w południowowschodniej Azji. W Sydney silnie spadały notowania Babcock&Brown.
W niełasce inwestorów znów znalazły się walory czołowych producentów samochodów. Wycena Toyoty spadała momentami blisko 4 proc. To następstwo obaw związanych ze spadkiem popytu w perspektywie schłodzenia ogólnoświatowej koniunktury.
Przecenę kontynuowała większość spółek specjalizujących się w wydobywaniu
surowców. Korekta ominęła jedynie niektórych producentów złota. Takiego
szczęścia nie miały koncerny wydobywające ropę i miedź. Wśród najmocniej
„pokrzywdzonych” znalazły się takie tuzy jak BHP Billiton czy SK Energy.