Receptą Grzegorza Kołodki, coraz pewniejszego kandydata na nowego ministra finansów, na stagnację gospodarczą jest dewaluacja złotego, powiązanie go z euro i zneutralizowanie polityki pieniężnej. Wdrożenie jego programu oznaczałoby wzrost gospodarczy na poziomie 3% jeszcze w tym roku, 5% w 2003, a potem 7% każdego roku, wynika z zarysu programu, przedstawionego w "Trybunie" w maju tego roku.
"Otóż po pierwsze, należy natychmiast o co najmniej 15 procent zdewaluować złotego. Jego kurs - konkurencyjny dla eksporterów i restrykcyjny dla importerów - powinien wynosić nie mniej niż 4,35 złotego za euro, czyli aktualnie około 4,70 złotego za dolara" - napisał Grzegorz Kołodko w artykule "Przepis na ratunek" w lewicowej "Trybunie" 23 maja. Jego zdaniem korzystając z rezerw walutowych, proponowany kurs udałoby się też utrzymać do wprowadzenia euro do Polski.
Aby dewaluacja ta nie przerodziła się jednak w inflację, Kołodko postuluje nieodwracalnie usztywnić nowy kurs w ramach systemu zarządu walutą (ang. currency board), wiążąc go na stałe z euro. Unia nie miałby nic przeciwko, a wyeliminowałoby to "raz na zawsze możliwość spekulacji wokół kursu złotego" – napisał.
Te dwa kroki miałby spowodować "oprocentowania kredytów, ułatwiając finansowanie kapitału obrotowego i ekspansję inwestycyjną w oparciu o formowanie się rodzimego kapitału".
Zdaniem byłego ministra finansów wystarczyłoby to - oczywiście przy kontynuacji reform strukturalnych i instytucjonalnych oraz dźwiganiu sukcesywnie w górę konkurencyjności polskich firm - aby wzrost gospodarczy wyniósł 3%-5%-7%-7% zamiast proponowanych przez Marka Belkę 1%-3%-5%-5%.
Dewaluacja i reformy pociągnąć muszą za sobą szybkie zintensyfikowanie produkcji zarówno na eksport, jak i poprzez substytucję części importu produkcją krajową, a w ślad za tym skokowy spadek bezrobocia oraz poprawę rentowności przedsiębiorstw, napisał Kołodko.
Szybszy wzrost zwiększy zaś dochody budżetowe, co pozwoli na "zmniejszenie deficytu oraz zwiększenie wydatków na rozwój infrastruktury i inwestycje w kapitał ludzki, a później także obniżenie podatków".
Zdaniem Kołodko jego program ten ma tylko dwie wady: spowoduje on nieznaczny wzrost inflacji o około 1,5 pkt proc. oraz zwiększy zadłużenie przedsiębiorstw i gospodarstw domowych denominowanych w walutach obcych.
"Byłby to jednak koszt niepomiernie mniejszy niż ten, który już ponosimy i który bezwzględnie przyjdzie nam jeszcze dodatkowo dźwigać, jeśli dalej trwać będą bezowocne przetargi między rządem i bankiem centralnym na temat wysokości stóp procentowych czy też sposobów interwencji w poziom kursu walutowego. Nie tędy droga" – skonkludował Kołodko.
Kołodko krytykuje też konflikt rządu z Radą Polityki Pieniężnej (RPP) twierdząc, że Leszek Balcerowicz powinien zrezygnować z funkcji Prezesa narodowego Banku Polskiego (NBP).
"Jeśli zaś prezes banku centralnego nie potrafi przeprowadzić swojej linii (przyjmując, że byłaby słuszna, a w naszych warunkach przecież ewidentnie nie jest), to albo odchodzi sam, albo zwraca się o to do niego ten, kto go wysunął. Sprawa bowiem toczy się o losy gospodarki i społeczeństwa, a nie o źle interpretowaną czyjąś niezależność"– napisał Kołodko. (ISB)
pk/tom