Produkty Bakallandu wpisują się w megatrend na zdrowe odżywianie. Musli na śniadanie i pogryzanie w dzień to część mechanizmu sukcesu eksportowego spółki. Chociaż nie ma nic za darmo...
Produkty Bakallandu znajdziemy w sklepach ponad 40 krajów: od Stanów Zjednoczonych i Kanady, po Australię i Nową Zelandię, przez Europę, po Afrykę Południową, lub na wschód, po Tajwan, Chiny i Hongkong. Można je kupić nawet na Seszelach. Asortyment firmy nie jest łatwym towarem do sprzedania za granicą — gusty klientów na poszczególnych rynkach są różne, podobnie jak przepisy, m.in. te dotyczące opakowań, o czym przekonali się technolodzy i handlowcy Bakallandu. W 2018 r. spółka została nagrodzona tytułem Ambasadora Biznesu za promowanie polskich produktów za granicą.



Zgodnie z trendem
Bakalland jest znany przede wszystkim z bakalii, ale to również inne marki, m.in. Delecta oferująca produkty do pieczenia i deserów czy Anatol — marka kaw zbożowych. Motorem eksportu okazały się jednak nie bakalie, lecz autorskie produkty zbożowo- -owocowe i zbożowo-bakaliowe firmy, które wpisały się w światowy trend zdrowego odżywiania. Wzrost zainteresowania produktami z surowców nieprzetworzonych, z niską zawartością cukru, coraz większa popularność naturalnych snaków i przegryzek oraz moda na zbożowe i zbożowo-owocowe wyroby śniadaniowe przetarły eksportowe szlaki Bakallandowi. Azję Południowo-Wschodnią i Afrykę Południową podbiły batony zbożowe z owocami, ziarnami, orzechami marki BA!. Za oceanem klientów podbiły płatki śniadaniowe Mr. Breakfast.
— Z naszego asortymentu największy udział w eksporcie mają płatki śniadaniowe i batony zbożowo-bakaliowe. Poza wysoką jakością produktów, która jest zresztą tożsama z tą w produkcji krajowej, klient zagraniczny oczekuje także dopasowania opakowań (mamy np. oryginalne opakowanie batonów Ba! przeznaczone na rynek RPA i krajów sąsiednich czy też opakowanie po arabsku), a czasami nowych, specjalnych smaków, co oznacza u nas proces zmian technologicznych, a w wielu wypadkach poznanie specyficznych zwyczajów kulinarnych — tłumaczy Marian Owerko, założyciel firmy i przewodniczący rady nadzorczej Bakalland SA.
Nawiązuje do konieczności specjalnego przygotowania produktów na rynek chiński. Jak podkreśla, konieczność dopasowania opakowań do rynków zagranicznych, gdy w zasadzie każdy kraj ma inne wymagania, w konsekwencji zmusiła firmę do zbudowania zespołu zajmującego się wyłącznie sprzedażą eksportową. Wkraczanie Bakallandu na zagraniczne rynki zaczęło się od dalekich krajów — Afryki, później Azji, ale także europejskich — z Węgrami i Rumunią na czele. Grupa wypracowała sobie silną pozycję na rynku Europy Środkowo-Wschodniej, eksportuje do krajów nadbałtyckich, na Ukrainę i do Czech. Obecnie najbardziej obiecującym rynkiem dla firmy wydają się Chiny.
— Może nie będę oryginalny, ale największą szansę widzę w tamtejszym rynku. Podjęliśmy bardzo duży wysiłek, aby dopasować nasze produkty do tego klienta, przeszliśmy metodą prób i błędów wiele testów i wydaje się, że zaczyna to przynosić efekty — opowiada Marian Owerko.
Eksportujący importer
Firma sprowadza soczystą żurawinę z Massachusetts, migdały z Kalifornii, morele, rodzynki z Turcji, orzechy włoskie z Ukrainy... A jednak... Eksport stanowi dziś ok. 15 proc. sprzedaży Bakallandu. A megatrend zdrowego odżywiania zapowiada się na stały. Rośnie też moda na pogryzanie, jedzenie w plenerze, na ulicy... Są kraje, jak Indie czy Egipt, gdzie wzrost sprzedaży jest dość dynamiczny (migdały i batony zbożowo-bakaliowe), są kraje o sprzedaży stabilnej, jak Węgry (gdzie eksportuje się głównie bakalie). W kontekście ubiegłorocznego wyróżnienia za promowanie polskich produktów za granicą to istotne, że eksportowane produkty zbożowo-bakaliowe powstają też z polskich surowców — zbóż, ziaren, owoców — i w polskich zakładach. Obecnie Grupa Bakalland produkuje swoje wyroby w kilku lokalizacjach: w Janowie Podlaskim, we Włocławku, Łodzi i Osinie.
Na starcie i później
Historia Bakallandu sięga początku lat 90 XX w. Historia eksportu jej produktów to niespełna dekada.
— Założycielami spółki Bakalland byli poza mną Artur Unigier i Jarosław Nikołajuk. Spółka powstała w 1991 r., a moich wspólników spotkałem na studiach — opowiada Marian Owerko.
— Pierwotnie pracownikami naszej firmy byliśmy tylko my, pierwsi zatrudnieni pracownicy pojawili się po dwóch latach. Na początku szczytem naszych biznesowych marzeń było wyjście poza… Warszawę, więc myślenie o eksporcie było poza naszym mentalnym zasięgiem… Chociaż studiowaliśmy na wydziale handlu zagranicznego — śmieje się Marian Owerko.
Zapytany o kamienie milowe w historii firmy wymienia i te stymulujące skok do przodu, i te mniej spektakularne.
— Było ich kilka, niektóre budowały rynek, inne integrowały zespół, np. to, że po dwóch latach naprawdę ciężkiej pracy ktoś okradł nam fabrykę ze wszystkiego. Krokiem milowym było rozpoczęcie ogólnopolskiej dystrybucji, bardzo ważna była decyzja o budowaniu marki Bakalland, wejście na GPW, połączenie ze spółkami Milpo i Fresco, zakup spółki Delecta — wymienia szef rady nadzorczej.
Upublicznienie spółki na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych odbyło się w 2006 r., przejęcie Delecty nastąpiło w 2015 r. Jak wchodzi się na rynki zagraniczne z takimi produktami? Założyciel Bakallandu wymienia uczestnictwo w międzynarodowych targach, podkreśla rolę dobrych dystrybutorów, ale też zwraca uwagę na bariery, np. lokalną konkurencję.
— W naszym modelu rozwoju eksportu sukces zależy od inwestycji w imprezy targowe, konsekwencję działu handlowego, stałego udoskonalania procesu pozyskania i utrzymania klientów — wymienia.
Czyli ciągła praca organiczna. Nie ma nic za darmo.
Szukamy czempionów
Jeśli Twoja firma inwestuje za granicą, eksportuje lub niedawno zadebiutowała na globalnym rynku zgłoś ją do 8. edycji konkursu Polska Firma — Międzynarodowy Czempion
Szczegóły, regulamin i formularz zgłoszeniowy: czempioni.pb.pl
Udział w konkursie jest bezpłatny. Na zgłoszenia czekamy do 31 października.
Podpis: DI