Obecna spokojna reakcja rynków finansowych na wydarzenia związane z kryzysem politycznym wywołanym „taśmami Beger” nie powinna uśpić czujności, ponieważ reakcja rynków następuje zazwyczaj z opóźnieniem, ale i z większą siłą, wynika z czwartkowych wypowiedzi prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP) Leszka Balcerowicza.
„Jeżeli gospodarka jest w dobrym stanie – a tak na szczęście jest w tej chwili w Polsce – to rynki finansowe specjalnie się nie denerwują. One zawsze grają na krótką metę. Ale jeżeli brak sygnałów traktuje się, ze to jest wszystko w porządku, to jest to wtedy ciężkim błędem, bo rynki finansowe – tak jak na Węgrzech – nie denerwują się w każdym miesiącu, a potem się bardzo denerwują” – powiedział Balcerowicz podczas wywiadu z TVN24.
Na pytanie, jakie może być wyjście z obecnego kryzysu, szef banku centralnego odpowiedział: „Mamy demokrację i ostatecznie to, jakim torem Polska pójdzie, a może pójść lepszym torem, będzie zależało od tego, ile ludzi poczuje się odpowiedzialnymi za własne państwo i da głos w formach, które są przewidziane przez demokrację”.
Balcerowicz podkreślił też, że – wbrew twierdzeniom polityków Prawa i Sprawiedliwości (PiS) – rozmowy Lipińskiego i Beger nie były tym samym, co negocjacje podczas tworzenia wcześniejszych koalicji rządowych.
„Nigdy przecież nie było czegoś takiego, żeby oferować możliwość uruchomienia środków publicznych po to, żeby skaptować osoby obawiające się weksli. To jest zamazywanie, a zamazywanie różnic jest formą kłamstwa” – powiedział prezes NBP.
Telewizja TVN opublikowała we wtorek wieczorem taśmy nagrane ukrytą kamerą, przedstawiające rozmowy Renaty Beger z Samoobrony i wiceszefa Prawa i Sprawiedliwości (PiS) Adama Lipińskiego. W odpowiedzi na to opozycja zażądała zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu i dymisji rządu.
Beger zażądała w nich za przejście do obozu rządowego stanowiska sekretarza stanu w resorcie rolnictwa. Lipiński powiedział też m.in., że skontaktuje się z nią ktoś, kto zajmie się jej sprawami sądowymi. W przypadku egzekucji weksli na 552 tys. zł, podpisywanych przez posłów Samoobrony formalnie za używanie logo związku zawodowego Samoobrona, „teoretycznie jest możliwe”, żeby „Sejm obciążyć tymi pieniędzmi”.