To już siódma tradycja z Polski na prestiżowej liście UNESCO obok krakowskiego szopkarstwa, dywanów kwiatowych, kultury bartniczej, flisactwa i poloneza – tradycyjnego tańca narodowego Polaków oraz sokolnictwa współdzielonego z innymi krajami. Plecionkarstwo zostało wpisane na Listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości UNESCO 10 grudnia 2025 r. podczas posiedzenia Komitetu Międzyrządowego UNESCO w Nowym Delhi.
Polscy rzemieślnicy otrzymali dzięki temu szansę na rozwój i realne wsparcie instytucji publicznych i administracji.
– To prestiżowe wyróżnienie ma ogromne znaczenie, jednak dla nas najważniejsze jest wzmocnienie pozycji w rozmowach z administracją oraz instytucjami publicznymi. Teraz łatwiej nas postrzegać jako istotną część polskiej kultury i gospodarki – mówi Wojciech Świątkowski, edukator i prezes Stowarzyszenia Polskich Plecionkarzy.
Potencjał wzrostu
Rzemieślnicy zajmujący się plecionkarstwem rosną w siłę, a polska wiklina zdobywa uznanie na świecie. Z analiz międzynarodowego handlu opartych na danych UN Comtrade, publikowanych m.in. przez Observatory of Economic Complexity, wynika, że w 2023 r. wartość eksportu polskich wyrobów plecionkarskich wyniosła około 24 mln USD, zaś w skali globalnej handel tymi produktami przekracza już 2 mld USD rocznie. Widoczne jest też ożywienie krajowej produkcji. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w maju 2025 r. produkcja wyrobów z drewna, korka, słomy i wikliny wzrosła o ponad 7 proc. r/r.
To pokazuje ogromny potencjał dalszego rozwoju i możliwości wzmocnienia pozycji polskich rzemieślników zwłaszcza w kontekście eksportu i turystyki kulturowej.
– To niszowy rynek, ale bardzo stabilny. Liczy się jakość, rzemieślnicza praca i pochodzenie materiałów. Wpis na listę UNESCO daje nam argumenty do lepszego pozycjonowania produktów na rynku zagranicznym, szczególnie w segmencie premium – uważa Wojciech Świątkowski.
Problemy podatkowe i konkurencja z masową produkcją
Obecnie rzemieślnicy są objęci 23-procentową stawką VAT, identyczną jak w przypadku produkcji przemysłowej. Problemem jest przy tym struktura kosztów – surowiec, czyli wierzba z plantacji rolnych, często jest kupowany bez naliczonego VAT-u, co uniemożliwia jego odliczenie i podnosi wartość gotowych wyrobów.
Dla branży, w której dominują ręczna praca i lokalne surowce, to nierówna konkurencja z tańszymi, masowymi produktami.
– Zmniejszenie stawki VAT na wyroby plecionkarskie jest niezbędne, by branża mogła się rozwijać – twierdzi Wojciech Świątkowski.
Ekologia i kapitał ludzki
Polskie plecionkarstwo różni się od światowej konkurencji ekologiczną produkcją. Aż 80–90 proc. wyrobów wytwarzanych jest z wikliny pozyskiwanej z lokalnych plantacji. To materiał biodegradowalny, a jego uprawa wiąże się z minimalnym zużyciem energii.
Dzięki temu wiklina charakteryzuje się wyjątkowo niskim śladem węglowym, co w czasach poszukiwania zrównoważonych rozwiązań stawia ją na czołowej pozycji w globalnym wyścigu o ekologiczne materiały.
Również struktura demograficzna branży zasługuje na uwagę. Aż 80 proc. plecionkarzy to kobiety w wieku 30–60 lat. Ożywienie w tym zawodzie to także rezultat reaktywacji kształcenia kierunkowego – przykładem jest Zespół Szkół w Łowiczu, który prowadzi kursy zawodowe od 2014 r.
Edukacja kluczem do przyszłości
Stowarzyszenie Polskich Plecionkarzy powstałe na przełomie 2018 i 2019 r. stawia na dalszą profesjonalizację branży. Wśród priorytetów znajduje się ochrona własności intelektualnej przez znaki towarowe i oznaczenie „Tradycyjna specjalność”, co pozwoliłoby na lepszą identyfikację polskich wyrobów na rynku.
Jednym z najambitniejszych planów jest stworzenie w Łowiczu Centrum Edukacyjnego, które połączy funkcje warsztatowe, wystawiennicze i turystyczne. Takie miejsce mogłoby się stać ważnym punktem na turystycznej mapie Polski, przyciągającym gości z całego świata.
– Bez inwestycji w edukację i profesjonalizację nie ma mowy o dalszym rozwoju branży. Centrum edukacyjne w Łowiczu byłoby miejscem, które połączy tradycję z przyszłością, by plecionkarstwo było nie tylko chronione, lecz także ekonomicznie opłacalne – podsumowuje Wojciech Świątkowski.

