Mój pierwszy rok na giełdzie był bardzo udany, ale to nie oznacza, że nie może być lepiej. Odkąd zacząłem inwestować na giełdzie 12 listopada 2024 r., wartość mojego portfela wzrosła o 14,2 tys. zł, czyli prawie 30 proc. Całkiem nieźle, ale w tym czasie WIG wzrósł o ponad 40 proc., więc jeden z obserwujących mnie użytkowników X-a stwierdził „Ten portfel to całkowita klapa” (mimo wszystko pozdrawiam i dodaję, że bez inwestycji giełdowych moje 50 tys. warte byłoby dziś jakieś 2,5 tys. więcej, gdybym kasę trzymał na dobrej lokacie).
Najlepszą inwestycja wciąż jest Atrem (400 proc. zysku), dalej są Enea (+59 proc.), Quercus TFI (+52 proc.) i Diagnostyka (+37 proc.), a w ucho dostałem od Dadelo (-1,7 proc.), Murapolu (-10,5 proc.) i Arlenu (-20 proc.).
W portfelu nie mam ani jednej spółki z WIG20, mam za to dwa ETF-y dające mi ekspozycję na średnie spółki z warszawskiej giełdy oraz amerykańskie blue chipy. Ten pierwszy na razie okazał się lepszym strzałem (+30 proc.) niż drugi (+10 proc.).
Ambitny cel wymaga większego ryzyka
Jestem długoterminowym inwestorem, którego celem jest osiągnięcie miliona złotych w 25 lat (zostały mi 24). Proporcje mojego portfela wyglądają obecnie następująco: 66 proc. to akcje, 14 proc. obligacje, 9 proc. ETF-y, a 11 proc. to gotówka. Jeśli marzy mi się "bańka," muszę rzucić się na głębsze wody, radzi Piotr Kaźmierkiewicz, analityk biura maklerskiego Pekao.
- Żeby z 50 tys. zł osiągnąć 1 mln zł w 25 lat, portfel musi zarabiać średniorocznie 12,7 proc. Tylko aktywa ryzykowne mogą dostarczyć taki wynik. Nie wystarczy jednak zakup ETF-ów czy zwykłe „kup i trzymaj”. Historycznie nawet na S&P 500 takie okienka się nie zdarzały. Indeksowo jest to zatem raczej niemożliwe, trzeba iść w selekcję – mówi Piotr Kaźmierkiewicz.
Ekspert pochwalił mój dobór spółek (np. Atrem, Diagnostykę), ale powiedział, że udział akcji w portfelu jest wciąż za niski (obecnie wynosi 66 proc.).
- Ja bym go zwiększył do nawet 100 proc. W takim układzie portfel jest oczywiście narażony na duże wahania, ale jeśli celem jest 1 mln zł, to trzeba zaakceptować takie ryzyko – przekonuje Piotr Kaźmierkiewicz.
Jest też alternatywne podejście, którego na razie nie rozważam – regularne dopłaty do portfela.
- Nie muszą być duże. Wystarczy nawet 100 zł miesięcznie. Dopłaty lokowałbym w coś bezpiecznego i płynnego, np. obecnie w obligacje stałokuponowe o długiej duracji, które lepiej spisują się w środowisku spadających stóp procentowych. Alternatywnie można zastanowić się nad funduszem pieniężnym o niskich kosztach zarządzania, np. inPZU Inwestycji Ostrożnych Obligacje Krótkoterminowe. Jest to instrument o bardzo wysokiej płynności, co pozwala ze spokojem gromadzić środki i budować poduszkę finansową na kolejne okazje na rynku - tłumaczy specjalista BM Pekao.
Jako przykład podaje spadek indeksu WIG o 10-15 proc.
- Spadki powyżej 15 proc. zdarzają się mniej więcej co dwa lata i należy je w większości wypadków traktować jako okazję inwestycyjną – uważa Piotr Kaźmierkiewicz.
Spółki zagraniczne też są ważne
Zdaniem specjalisty obok wykorzystywania okazji kluczowe jest budowanie ekspozycji na rynek amerykański przez np. fundusz ETF na S&P 500. Ja taki już posiadam.
- Powód, dla którego jestem zwolennikiem trzymania funduszu na S&P 500, jest taki, że na naszym parkiecie nie zagramy globalnych trendów inwestycyjnych, jak np. AI lub kosmos – dodaje Piotr Kaźmierkiewicz.
Ponadto statystki pokazują, że S&P 500 to pewniejsza inwestycja niż rodzimy WIG.
- Amerykański indeks ma nieporównywalnie wyższą stopę zwrotu w długim terminie niż WIG – mówi ekspert.
W horyzoncie 10-letnim średnia roczna stopa zwrotu indeksu WIG wynosi 7,2 proc., a S&P 500 ok. 9,3 proc., wynika z jego obliczeń. Początkowo myślałem, że to wcale nie tak duża różnica, ale głęboko się myliłem – dwa punkty procentowe w ciągu 10 lat mogą sporo zmienić.
- W scenariuszu, gdzie Inwestor Wojtek zainwestowałby w indeks WIG 50 tys. zł, po 25 latach miałby 284 tys. zł. Gdyby zainwestował w S&P 500, miałby 461 tys. zł – o 70 proc. więcej – uczula Piotr Kaźmierkiewicz..
Mam za dużo spółek
Analityk BM Pekao - podobnie jak Hubert Kmiecik, CIO w Amundi, z którym rozmawiałem w marcu - uważa, że mam trochę za dużo spółek w portfelu.
- Trzymanie spółki z udziałem mniej niż 5 proc. jest mało sensowne. Nawet jak kurs wzrośnie dwukrotnie, to efekt dla portfela będzie niewielki. Sugerowałbym większą koncentrację i wybranie swoich faworytów. Przykładowo, dlaczego w portfelu znajdują się Echo i Murapol? Na granie pod story sektorowe wystarczy jedna spółka – uważa Piotr Kaźmierkiewicz.
Pochwalił za to mój udział w dwóch ofertach publicznych – Diagnostyki i Arlenu – chociaż zaznaczył, że sukces IPO jest uwarunkowany koniunkturą na rynku.
- Im lepszy sentyment na rynku, tym zazwyczaj większa stopa redukcji zapisów wśród inwestorów indywidualnych – uważa Piotr Kaźmierkiewicz.
Tak było w przypadku Diagnostyki, która i tak okazała się jedną z lepszych inwestycji (ponad 40 proc. na plusie). Gorzej z Arlenem, którego jeszcze nie skreśliłem, ale mam poważne wątpliwości.
Kiedy inwestycje zamknąć
No właśnie – kiedy z inwestycji wyjść? Przyznaję, że nie mam jeszcze jasno ustalonego progu bólu, chociaż Piotr Kaźmierkiewicz radzi taki ustalić.
- Z punktu widzenia inwestora, który decyduje się na dobieranie konkretnych spółek, potrzebne są dwie rzeczy: story inwestycyjne i decyzja, kiedy z tej inwestycji wyjść - zarówno w scenariuszu pozytywnym, jak i negatywnym – sugeruje ekspert.
Patrząc na mój portfel zadał mi dwa pytania. Po pierwsze, jaką stratę jestem w stanie przeboleć np. na akcjach Arlenu? Warto mieć określone warunki, których spełnienie oznaczać będzie zamknięcie nieudanej inwestycji. Najważniejsze jest nie być sparaliżowanym przez wstyd.
- Nie ma nic złego w wyjściu z inwestycji, która przyniosła 30-procentową stratę. Nawet jeśli po zamknięciu pozycji spółka mocno odbije, to trudno, takie przypadki zdarzają się nawet wśród profesjonalistów. W inwestowaniu liczy się to, żeby liczba trafionych typów przewyższyła liczbę nietrafionych – uspokaja Piotr Kaźmierkiewicz.
Oczywiście lepiej, gdy zyski rosną, ale również wówczas muszę kontrolować swoją pozycję.
- W paru rekomendacjach biur maklerskich pojawiły się rekomendacje sprzedaży spółek energetycznych ze względu na m.in. ryzyka regulacyjne, ale też historycznie wysokie wyceny tych spółek. To rodzi pytanie, co należy zrobić z Eneą – mówi Piotr Kaźmierkiewicz.
Rodzi też pytanie, kiedy wyjdę z Atremu, który już dostarczył mi potężnych zysków. Analitycy wciąż widzą w spółce duży potencjał ze względu na m.in. rosnący portfel zamówień.
Rozmowa dała mi dużo do myślenia. Oczywiście nie łudzę się, że wszystkie moje wybory okażą się trafne. Na przełomie roku zrobię sobie inwestycyjny rachunek sumienia i zrobię porządki w portfelu.
Konsument to był nasz top pick na ten rok, ale obniżki stóp procentowych nie przełożyły się w sposób oczekiwany na wzrost sprzedaży detalicznej. Natomiast pod koniec roku zobaczyliśmy ożywienie w sektorze, co widać po np. wynikach LPP czy Benefitu Systems. Wierzymy, że konsumpcja będzie się poprawiać w 2026 r. Do łask powinna wrócić też branża gier, ale selektywnie. Warto też przyjrzeć się infrastrukturze kolejowej, gdzie rynek przetargów ożywia się dzięki funduszom KPO - mówi Piotr Kaźmierkiewicz.
Cześć, jestem Inwestor Wojtek, postać, za którą stoją doświadczeni dziennikarze giełdowi i analitycy PB. Chcę za 24 lata mieć w portfelu 1 mln zł. Inwestuję prawdziwe pieniądze (zacząłem od 50 tys. zł) w akcje, obligacje i inne instrumenty finansowe. Chcę edukować i promować inwestowanie na rynku kapitałowym. Jestem transparentny: z odpowiednim wyprzedzeniem napiszę, że zamierzam kupić lub sprzedać dane walory.
Skład mojego portfela i stopę zwrotu można obserwować na notowania.pb.pl/inwestor-wojtek.
Zachęcam też do zapisania się na mój newsletter>> oraz wysłuchania podcastów>>
