ZBP ma wiele uwag do ustawy o nadzorze skonsolidowanym. Głównie dlatego, że mało w nim będzie specjalistów od banków.
Ustawa o nadzorze skonsolidowanym jest już w komisji finansów publicznych. Sejm wpuścił ją na szybką ścieżkę legislacyjną. Jeśli zostanie uchwalona, zacznie obowiązywać w dwa tygodnie od ogłoszenia. Zainteresowani mają więc mało czasu, by zgłosić uwagi do projektu. Tymczasem Związek Banków Polskich (ZBP) ma ich dużo.
— Zgodnie z projektem nowy nadzór obejmowałby rynek kapitałowy, ubezpieczeniowy i bankowy. Nadal bez kontroli, tak jak do tej pory, pozostałyby SKOK, pośrednicy finansowi i firmy pożyczkowe, a przecież to także bardzo poważni uczestnicy rynku finansowego, więc powinni podlegać tym samym rygorom — komentuje Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP.
W 14 dni od ogłoszenia ustawy nowy nadzór wchłonie Komisję Papierów Wartościowych i Giełd, Komisję Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych i Biuro Rzecznika Ubezpieczonych.
— Generalny Inspektorat Nadzoru Bankowego i Komisja Nadzoru Bankowego znikną 31 grudnia. Do tego czasu ich zwierzchnikiem nie będzie już prezes NBP, ale szef nowego nadzoru — mówi Jerzy Bańka, radca prawny ZBP.
ZBP podkreśla, że w Wielkiej Brytanii nadzór budowano trzy lata. Zarzuca, że we władzach nowej instytucji nie znajdą się przedstawiciele instytucji zabezpieczających rynek finansowy.
— Bankowy Fundusz Gwarancyjny i Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny są instytucjami gwarantującymi stabilność i bezpieczeństwo sektora. Dlatego powinny mieć przedstawicieli w nadzorze — uważa Krzysztof Pietraszkiewicz.
Zdaniem ZBP, meganadzór powinien być umiejscowiony przy NBP, gdyż to bank centralny pełni funkcję pożyczkodawcy ostatniej szansy dla gospodarki, więc powinien mieć oko na kondycję całego rynku finansowego.