Bankowcy proszą się o frankową regulację

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2015-05-28 00:00

Propozycje dla zadłużonych zostały nieznacznie poprawione. Nie zadowolą jednak nikogo i będą wodą na młyn polityków

„Czas pokaże, czy była to słuszna decyzja ze strony banków” — taką refleksją Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) podsumowała najnowsze propozycje sektora bankowego dla zadłużonych we franku szwajcarskim. Właściwie nie zawierają one szczególnie nowych wątków i stanowią poprawioną wersję roboczego projektu, zaprezentowanego w marcu podczas dorocznego forum bankowego.

Ulga z cyrografem

Całość sprowadza się do pomocy dla kredytobiorców o niskich dochodach, którzy mają problem ze spłatą kredytu w związku z wysoką ceną franka lub popadli w tarapaty z przyczyn losowych. W pierwszym przypadku banki proponują układ: gdy kurs CHF przebije 5 zł, nadwyżkę biorą na siebie, przy czym dopłacają maksymalnie 33 gr do franka. W zamian klient podpisuje cyrograf, zobowiązując się do przewalutowania kredytu, gdy kurs spadnie do określonego poziomu. Jak wyjaśnia Związek Banków Polskich (ZBP), będzie to około 3 zł. Próg dopłaty, czyli 5 zł, ma być wyznaczany w odniesieniu do średniego kursu NBP i jak mówią przedstawiciele ZBP: „będzie maksymalnie do niego zbliżony”.

Co stanie się w sytuacji, gdy kurs wyskoczy powyżej 5,33 zł objętych dopłatą? Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP, na to dość, jak się wydaje, teoretyczne pytanie odpowiada, że banki będą sięgały po instrumentarium z tzw. sześciopaku, czyli rozterminowanie kredytu, zawieszenie spłaty części kapitałowej itp.

Stosowanie sześciopaku, przewidziane pierwotnie tylko do czerwca tego roku, zostało wydłużone do końca grudnia. Dostęp do bankowych dopłat do raty kredytowej będzie ściśle reglamentowany. Uprawnieni są tylko kredytobiorcy walutowi z mieszkaniem o powierzchni do 75 mkw. lub stumetrowego domu, którzy w ciągu ostatnich 12 miesięcy osiągali dochód niższy niż średnia krajowa. Dodatkowo w ciągu sześciu miesięcy od utworzenia funduszu stabilizacyjnego z dopłatami podpiszą z bankiem aneks do umowy określający warunki przewalutowania. Dodajmy, że pieniądze na ten cel każdy z 10 banków zaangażowanych w projekt tworzenia rozwiązań dla bankowców (nie jest to program obejmujący wszystkie instytucje) będzie gromadzić we własnym zakresie. Indywidualnie będą też ustalały zasady przewalutowania kredytów frankowych.

Taniej niż w wersji KNF

Sektorowy charakter ma natomiast Fundusz Wsparcia Restrukturyzacji Kredytów Hipotecznych (FWRKH), na którym banki wspólnie się zrzucą, wydając na ten cel 125 mln zł w tym roku. Propozycje z marca zakładały partycypację w FWRKH również ministra finansów i Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, jednak po krytyce tego pomysłu branża finansowa wzięła na siebie całość wkładu. Fundusz ma dostarczyć zwrotnej pomocy kredytobiorcom, którzy z przyczyn losowych (choroba i utrata pracy z winy zakładu) nie spłacają regularnie kredytu. Maksymalna dopłata wyniesie 1500 zł i będzie wypłacana przez 12 miesięcy. Bankowcy oszacowali koszty programów pomocowych na około 800 mln zł, w tym 125 mln zł to wkład do FWRKH, 300 mln zł pochłonie obsługa sześciopaku, reszta to dopłaty do kursu franka. W ciągu dziesięciu lat łączne wydatki na ten cel wyniosą 3,5 mld zł. ZBP szacuje, że z oferty banków może skorzystać 20 proc. kredytobiorców, których zadłużenie stanowi 10 proc. portfela frankowego. Iza Rokicka, analityk Ipopema Securities, uważa, że skala będzie znacznie niższa.

— Propozycje banków to jest minimum tego, co można było zaoferować, biorąc pod uwagę liczbę osób, które będą mogły skorzystać z funduszu stabilizacyjnego i funduszu dopłat. Mocno ograniczone warunki wejścia, przez co koszty dla banków są wyraźnie niższe niż w scenariuszuzaproponowanym przez KNF — mówi Iza Rokicka.

Niedocenione ryzyko

Nadzór zaproponował zimą tego roku przewalutowanie kredytów frankowych po kursie zaciągnięcia długu, przy czym koszty dzieliłyby się między klientów i banki. Dla sektora finansowego oznaczałoby to wydatki rzędu 1-1,2 mld zł rocznie. Nadzór krytycznie odniósł się do pomysłów banków zaprezentowanych w marcu. Nie inaczej jest tym razem.

— Propozycja banków nie rozwiązuje problemu systemowego, czyli kwestii narosłego zadłużenia, które przekracza wartość nieruchomości będącej zabezpieczeniem kredytu (LtV powyżej 100 proc.) w przypadku jednej trzeciej liczby kredytów w CHF stanowiących ponad połowę wartości portfela frankowego — mówi Łukasz Dajnowicz z KNF. I dodaje znamienny komentarz: — Wydaje się, że banki nie doceniają ryzyka wynikającego ze zmieniającego się klimatu regulacyjnego i postanowiły poczekać na rozwiązanie ustawowe. Czas pokaże, czy była to ze strony banków słuszna decyzja — zaznacza Łukasz Dajnowicz.

Krzysztof Pietraszkiewicz, pytany o komentarz do zapowiedzi Andrzeja Dudy, który podczas kampanii wyborczej popierał przewalutowanie kredytów frankowych po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu, unikał bezpośredniej odpowiedzi. Stwierdził tylko, że przewalutowanie „oznaczałoby niezmiernie daleko idące konsekwencje dla gospodarki w Polsce”.

— Banki chyba nie odnotowały tego, co stało się w niedzielę, i nie oglądały czwartkowej debaty przedwyborczej. Franki to woda na młyn dla polityków. Na radykalne postulaty PiS rząd będzie musiał zareagować. Po przegranej Bronisława Komorowskiego ma naprawdę niewiele do stracenia — mówi jeden z analityków, zastrzegając sobie anonimowość.