W najnowszej rundzie inwestycyjnej producent kapsułek endoskopowych do badań układu pokarmowego został dokapitalizowany kwotą 5,1 mln zł przez aniołów biznesu, w tym m.in. Dariusza Lenarczyka i rodzinę Gibałów. Pieniądze sfinansują bieżącą działalność operacyjną, uruchomienie produkcji i wejście na rynek weterynaryjny, co ma poprzedzić powrót do komercjalizacji produktu dla ludzi.
Endoskopowa rewolucja z finansowymi problemami
– Ostatni rok był dla nas najtrudniejszy pod kątem płynności. Musieliśmy wstrzymać prace przedwdrożeniowe kapsułek dla ludzi na kilkanaście miesięcy. Jednak po zamknięciu historycznie największej rundy finansowej odzyskaliśmy komfort operacyjny. Wracamy do naszej genezy, czyli kapsułek endoskopowych do badań zdalnych, które mają zrewolucjonizować przesiewową diagnostykę układu pokarmowego – mówi Maciej Wysocki, prezes Biocamu.
Działająca od 2020 r. spółka pozyskała do tej pory 8,54 mln zł z trzech grantów europejskich i 14,76 mln zł kapitału prywatnego od funduszy venture capital i aniołów biznesu.
Endoskopia kapsułkowa dostępna w USA już od 2001 r. jest wygodniejszą dla pacjentów alternatywą dla kolonoskopii i gastroskopii. U nas wciąż jest stosowana rzadko. Jednym z powodów jest cena. Kolonoskopia i gastroskopia w pakiecie z narkozą kosztują 1,5-2,5 tys. zł i są refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Badanie kapsułką kosztuje 5-7 tys. zł, w tym sama kapsułka około 2,6 tys. zł. Drugą barierą jest dłuższy czas pracy lekarza przy analizie zapisu badania.
Biocam postawił więc na popularyzację metody, opracowując tańszą kapsułkę oraz wspierany przez sztuczną inteligencję system analizy skracający czas opisu badania do 30 minut. Koszt badania z wykorzystaniem kapsułki Biocamu ma wynieść 1,2-1,5 tys. zł.
Na początek skorzystają czworonogi
Ze względu na czasochłonną i kosztowną certyfikację wyrobów medycznych dla ludzi, Biocam zdecydował się na szybszą komercjalizację w sektorze weterynaryjnym. Sprzyja temu trend zwany humanizacją zwierząt. Coraz częściej traktujemy czworonogi jak członków rodziny i nie oszczędzamy na ich dobrostanie i leczeniu, co przyczynia się do rozwoju rynku usług weterynaryjnych.
Obecnie diagnostyka endoskopowa u zwierząt jest droga (1–2 tys. zł, plus 300 zł za znieczulenie) i ryzykowna ze względu na konieczność narkozy. Rozwiązanie Biocamu eliminuje potrzebę znieczulenia ogólnego.
Przedstawiciel spółki podkreśla, że diagnostyka kapsułkowa ma niższą barierę wejścia i jest tańsza dla lecznic i weterynarzy niż użycie klasycznego endoskopu. Nie wymaga też udziału anestezjologa. Ograniczeniem jest jedynie waga pacjenta. Zwierzę musi ważyć co najmniej 4-5 kg.
Są pierwsze umowy i prognozy
– W Polsce działa ponad 5 tys. lecznic dla zwierząt towarzyszących z czego około 100 specjalizuje się w gastroenterologii – mówi Maciej Wysocki.
Liczba gabinetów oferujących takie usługi rośnie o około 10 proc. rocznie. Rynek dopiero zaczyna się specjalizować. Wcześniej tę drogę przeszedł np. sektor stomatologii weterynaryjnej.
Prezes Biocam nie ujawnia ile klinik mogłoby być zainteresowanych oferowaniem kapsułkowej metody badania. Model biznesowy zakłada sprzedaż urządzeń przez dystrybutorów. Partnerzy, z którymi trwają rozmowy deklarują sprzedaż na poziomie od 900 do 2,5 tys. sztuk w pierwszym roku z planowanym wzrostem o około 40 proc. w kolejnych latach.
Na razie spółka podpisała dwie umowy dystrybucyjne za granicą, jedną z firmą Vetefarma na rynek włoski, a drugą na rynek litewski z GS Grupe, weterynaryjną częścią znaczącego gracza Mediq Lietuva. Zawarła też umowy pośrednictwa. Kilka kolejnych kontraktów jest w trakcie negocjacji.
– W przypadku wprowadzania nowego produktu, nie możemy wymagać od dystrybutorów gwarancji sprzedaży, ale ustalamy obligatoryjne pierwsze zamówienie, np. 25–50 sztuk przy podpisaniu umowy. Jednocześnie jesteśmy w pojedynczych rozmowach, gdzie możliwe są zamówienia uzupełniające na koniec danego roku w przypadku braku spełnienia minimalnych progów. Naszym celem na pierwszy kwartał przyszłego roku jest sfinalizowanie 10 umów dystrybucyjnych. Nawet częściowa realizacja planów przez partnerów zapewni nam realizację założeń przychodowych – mówi Maciej Wysocki.
Firma wytwarza od kilkunastu do kilkudziesięciu prototypów kapsułek miesięcznie. Pieniądze od inwestorów pozwolą na uruchomienie produkcji średnioseryjnej, tj. do kilkuset sztuk miesięcznie. Na początku przyszłego roku Biocam zatrudni dwóch techników do montażu.
Realizacja pierwszych komercyjnych zamówień ruszy na początku przyszłego roku, a pełna produkcja seryjna planowana jest na 2027 r. Spółka prognozuje wówczas 5 mln zł przychodów.
– Na podstawie dotychczas pozyskanych umów dystrybucyjnych i tych będących w procesie negocjacji mamy potencjał, by zamknąć 2026 r. z przychodami na poziomie 2-3 mln zł w całości z rynku weterynaryjnego – mówi Maciej Wysocki.
Biocam nie mówi nie rynkowi NewConnect
Dotychczasowi inwestorzy widzą potencjał w docelowym wdrożeniu kapsułek w medycynie ludzkiej. Certyfikacja w tym segmencie nastąpi jednak nie wcześniej niż na początku 2027 r. Inwestorzy akceptują ten horyzont czasowy i na razie nie szukają okazji do wyjścia z inwestycji.
Obecne zasoby nie wystarczą jednak na pełne sfinansowanie certyfikacji.
- Przygotowujemy się do badań na 128 pacjentach. Wdrażamy dyrektywę ISO-13485 w całej organizacji oraz tworzymy dokumentację techniczną i produkcyjną wymaganą do badań klinicznych i certyfikacji – mówi Maciej Wysocki, dodając, że przyszłym roku może zostać złożony wniosek dotyczący rozpoczęcia badań.
Szef firmy szacuje, że do pełnej komercjalizacji produktu i osiągnięcia rentowności brakuje jej jeszcze 5-10 mln zł. W drugiej połowie 2026 r. Biocam będzie rozważać pozyskanie dalszego finansowania. Rozpiętość ta wynika z planów ekspansji na rynki Ameryki Północnej i Południowej. W pierwszym półroczu przyszłego roku Biocam planuje założyć spółkę w USA. Jest w trakcie pozyskiwania partnerów do dystrybucji weterynaryjnej za oceanem i rozmawia z jednym z tamtejszych funduszy VC.
Dwa lata temu Biocam informował o planach debiutu na rynku NewConnect. Maciej Wysocki zaznacza jednak, że obecna koniunktura na tym rynku nie sprzyja spółkom z branży MedTech czy BioTech, które nie osiągnęły jeszcze rentowności i stabilnych wyników. Spółka będzie kontynuować działalność niezależnie od źródła finansowania.
- Jeśli koniunktura giełdowa pozwoli zebrać kapitał na sensownych warunkach, będziemy zainteresowani rynkiem NewConnect. Jeśli będzie słaba, nie przeprowadzimy emisji, lecz skorzystamy ze ścieżki z udziałem funduszy VC i aniołów biznesu, tak jak dotychczas – deklaruje Maciej Wysocki.
