Grecka agencja lotnictwa cywilnego ogłosiła 1 października, że od 3 do 12 października przylatujący Polacy muszą przedstawić wykonany w ciągu ostatnich 72 godzin negatywny test na obecność COVID-19. Interweniowała Polska Izba Turystyki (PIT), która starała się przekonać ministra turystyki Grecji do przesunięcia terminu wprowadzenia restrykcji. Bezskutecznie.

— Tego typu decyzje administracyjne powinny być podejmowane z wyprzedzeniem — mówi Paweł Niewiadomski, prezes PIT.
Tylko jedno biuro podróży — Grecos, specjalista od tego kierunku — wysłało w ten weekend klientów.
— W piątek wieczorem udało nam się uzyskać pisemne zapewnienie władz obrony cywilnej Grecji umożliwiające wylot naszych klientów bez konieczności posiadania testu wykonanego w Polsce. W niedzielę odbyły się loty do Heraklionu z Warszawy, Wrocławia, Poznania i Katowic. Te osoby zostały przebadane na lotnisku na Krecie. Kolejne operacje zostaną przeprowadzone 9 i 11 października, w tym przypadku testy zostaną przeprowadzone w Polsce, dofinansujemy część kosztów. Ponieważ przepisy obowiązują do 12 października, być może przeloty po tym terminie już nie będą objęte tymi wymogami — mówi Janusz Śmigielski, wiceprezes Grecosa.
Zero Grecji
Polscy touroperatorzy zareagowali natychmiast.
— Informacja o wprowadzeniu obowiązku przedstawienia negatywnego testu pojawiła się z 48-godzinnym wyprzedzeniem. Nasze prośby, żeby strona grecka wzięła na siebie koszty testów lub przesunęła o tydzień termin wprowadzenia tego obowiązku, nie zostały spełnione. Wycofaliśmy więc Grecję do końca sezonu letniego, który w tym roku miał być wydłużony do końca października, bo ten kierunek dobrze się sprzedawał. Jest nam przykro, tym bardziej że w tym roku jesteśmy bardzo dobrym klientem dla Greków — mówi Piotr Henicz, wiceprezes Itaki.
Podobnie postąpił giełdowy Rainbow.
— Wycofaliśmy Grecję, anulowaliśmy wyloty, podobnie jak pozostali touroperatorzy, z którymi jedziemy na jednym wózku, bo wspólnie korzystamy z samolotów czarterowych. Szczęśliwie nakaz posiadania negatywnego testu przy wlocie do Grecji pojawił się na koniec sezonu. W naszym przypadku oznaczało to konieczność anulowania wylotów z ubiegłego weekendu oraz bieżącego tygodnia. Poza tym są jeszcze rynki, na które można latać: Turcja, Tunezja, Egipt czy Kanary. Proponujemy je klientom zamiast Grecji, sporo z nich decyduje się na zamianę, bo to osoby, które już zdecydowały się gdzieś wyjechać — mówi Maciej Szczechura z zarządu Rainbowa.
Także TUI wstrzymało wyjazdy do Hellady.
— Gdybyśmy mieli tydzień na przygotowanie, tobyśmy powalczyli. Było jednak za późno — przyznaje Marcin Dymnicki, dyrektor zarządzający TUI Poland.
Kto zapłaci
TUI nie ma w planach pokrywania kosztów badania turystów, ale jego konkurenci — tak. W przypadku wyjazdów egzotycznych w sezonie zimowym, który rusza w listopadzie, Rainbow opłaci testy PCR swoich klientów.
— Będzie je realizować jedna z ogólnopolskich sieci. Klient otrzyma SMS-em kod, z którym zgłosi się do punktu diagnostycznego na 2-3 dni przed wylotem, i na czas otrzyma wynik — zapowiada Maciej Szczechura.
W Egipcie touroperator już teraz zapewnia szybkie testy wykonywane na lotnisku, a kosztami dzieli się z miejscowym kontrahentem. Takie badania kosztują jednak około 30 USD, podczas gdy testy PCR to 400-500 zł plus opłata za tłumaczenie. Itaka do końca września pokrywała koszty testów przeprowadzanych na lotniskach w Egipcie i niewykluczone, że przedłuży tę promocję na październik.
— Obserwujemy trend coraz częstszego testowania. Chcemy pomóc klientom i pokrywać te koszty jeśli nie w 100 proc., to przynajmniej częściowo, jesteśmy w trakcie rozmów z firmami, które przeprowadzają takie badania — deklaruje Piotr Henicz.