W pierwszym kwartale tego roku z Rosji i Norwegii trafiło na rynki europejskie aż o 18 proc. więcej gazu niż w tym samym okresie 2015 r., oblicza agencja Bloomberg. Rosyjscy i norwescy producenci, którzy razem pokrywają ponad połowę europejskiego zapotrzebowania na gaz, zyskiwali udziały rynkowe kosztem gazu skroplonego pochodzącego między innymi z USA i Kataru. Zima na Starym Kontynencie była wyjątkowo łagodna, przez co po sezonie grzewczym pozostały spore zapasy surowca. W ciągu 12 miesięcy ceny gazu spadły aż o 37 proc., a zdaniem think-tanku BMI Research jeszcze tego lata znajdą się o kolejne 29 proc. niżej.
To sytuacja analogiczna do tego, co dzieje się na rynku ropy, gdzie po spadku cen Arabia Saudyjska zdecydowała się przyjąć strategię walki o udziały rynkowe z posiadającymi wyższe koszty amerykańskimi producentami łupkowymi, zauważa Bloomberg. Zdaniem Zacha Allena, szefa firmy Pan Eurasian Enterprises, Gazprom ma zachętę, by walczyć o udziały rynkowe i maksymalizować przychody, po tym jak notowania dolara do rubla skoczyły w ostatnich dwóch latach. Tą samą drogą wydaje się podążać Norwegia. W rezultacie w tym roku według Rosji sprzedaż gazu do Europy będzie najwyższa w historii, a Norwegia oczekuje wyników podobnych do ubiegłorocznego rekordu.
- Oni starają się walczyć o udziały rynkowe, bo widzą – i oni, i każdy inny – że inne działanie doprowadzi do wpuszczenia do Europy dostaw gazu LNG – komentował w wypowiedzi dla Bloomberga Jonathan Stern z ośrodka badawczego Oxford Institute for Energy Studies.
