Dziś Unia ma podjąć decyzję, co dalej z cłem na chińskie buty. Trwa wojna nerwów. Polska ma wiele do stracenia.
Czas płynie nieubłaganie, a dla europejskich producentów obuwia minął wyjątkowo szybko. Jeszcze nie tak dawno oddychali z ulgą, gdy po wielu protestach Bruksela zdecydowała się tymczasowo nałożyć cło antydumpingowe na tanie buty z Chin i Wietnamu. W piątek mija termin obowiązywania obostrzeń.
Europa znów podzieliła się na dwa obozy. Po jednej stronie stanęły sprzyjające liberalizacji handlu kraje skandynawskie, Beneluksu i Estonia, które chcą rezygnacji z ceł. Po drugiej — kraje produkujące obuwie: Francja, Włochy, Portugalia, Hiszpania czy Polska.
Polskie firmy zyskały
Dziś kraje członkowskie UE mają podjąć decyzję, co dalej. Spotkanie w ubiegłym tygodniu komitetu antydumpingowego nie przyniosło rozstrzygnięć. Oponentom trudno bowiem przełknąć propozycję Komisji Europejskiej, by aż przez pięć lat utrzymać cła: 16,5 proc. na obuwie skórzane z Chin i 10 proc. — z Wietnamu.
— To bardzo ważna decyzja. Dałaby nam dłuższy oddech. Już pierwsze półrocze 2006 pokazało, jak cła pomogły krajowej produkcji, która w porównaniu z I połową 2005 r. wzrosła aż o 50 proc. Przez pierwsze sześć miesięcy wyprodukowaliśmy w Polsce ponad 20,5 mln par butów. Import zmalał o 13,8 proc. — mówi Krystyna Bednarek, prezes Polskiej Izby Przemysłu Skórzanego.
Twarda walka
W unijnych kuluarach mówi się o transakcji wiązanej.
— Oponenci chcą coś ugrać, zajmując do ostatniej chwili twarde stanowisko. Widząc determinację Brukseli, podbijają stawkę — mówi osoba związana z Komisją Europejską.
Nie wyklucza się także zgody warunkowej. Peter Mandelson, komisarz UE do spraw handlu, miałby ogłosić ją dopiero 7 października.