Dlaczego mając jeden z najnowocześniejszych sektorów bankowych na kontynencie, zajmujemy tak odległe miejsce w światowych rankingach i dajemy się wyprzedzać innym? Na to pytanie próbuje znaleźć odpowiedź grupa inicjatywna utworzona wokół fundacji Fintech Poland, która rzuciła hasło zbudowania w Warszawie centrum finansowego nowej generacji. Ambicje są takie, żeby w cztery lata wejść do pierwszej „20” rankingu.
Mamy naprawdę dużo aktywów, żeby zbudować liczące się miejsce na światowej mapie finansów: kadry, know-how, potężne zaplecze księgowo-rachunkowe, IT, infrastrukturę biurową i całkiem przyjemną przestrzeń do życia w stolicy. Warszawa to nie Londyn, ale też nie chodzi o to, żeby Londyn był w Warszawie. Wystarczy, że od kilku lat jest Budapeszt.
Czym zatem ma być centrum finansów nowej generacji? Najlepiej opowiada o tym Bartek Ciołkowski, szef Mastercard Europe na Polskę, Czechy i Słowację, który na rynek patrzy z szerszej perspektywy międzynarodowej korporacji i dobrze wie, jakie aktywa są po naszej stronie, a czego nam brakuje.
Centrum finansowe nowej generacji jest potężnym projektem wymagającym zaangażowania komercyjnych instytucji, sektora publicznego, samorządu i regulatorów. Zgoda i współpraca nie są mocnymi stronami Polaków. Zapytałem Zbygniewa Jagiełłę, ojca założyciela Blika, utworzonego przez sześć banków, jak zbudować konsens wokół finansowego centrum w stolicy.
Kluczowe znaczenie dla powodzenia inicjatywy ma zaangażowanie regulatorów. Podczas panelu o centrum finansowym nowej generacji Jacek Jastrzębski, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, powiedział „nasze centrum”. Czy oznacza to, że już pobłogosławił projekt?
I na koniec centrum finansowe od strony praktyka. I to pierwszorzędnego. Paulina Skrzypińska, chief innovation officer BNP Paribas Bank Polska, ma na koncie wiele projektów współpracy między bankiem a fintechami. Opowiada o tym, jaką wartość dodaną dla sektora bankowego może wnieść centrum finansowe nowej generacji.